Silla
znalazła się nagle pośród krwawej rzezi, bo inaczej nie
mogła nazwać tego, co działo się wokół niej.
Rzeź.
Ginęli ludzie, Kenobar nie liczył się z nikim i uśmiercał wojów
Desa, zadawał ciosy mieczem i śmiał się w głos, gdy
padali dzielni wojowie. Każdy walczył zażarcie, nie odpuszczając
nawet na moment, ale widocznie słabli. Magia Kenobara również
działa, bił w swoich wrogów czarnymi kulami, które
wypalały w zbroi śmierdzące otwory. Nikt nie miał z nim szans,
Des również, który walczył ze zbyt wielką ilością rycerzy, nie nadążał z rzucaniem w nich magicznymi płomieniami.
Ta
mała bitwa nie trwała zbyt długo, w końcu do pozostałych
czarnych wojów dołączyli kolejni. Nagle szczęk stali i
zbroi ustał jak za dotknięciem magicznego zaklęcia. Silla
oniemiała patrzyła na pobojowisko. Wszędzie kładł się srebrny
trup. Des również był ranny. Widziała jak dzielnie walczył:
wymachiwał mieczem, ucinał głowy, przebijał się przez stal, ale
wojownicy pod rozkazami brata, zaraz go otoczyli zadając kolejne
ciosy. Zmęczyli króla, aż w końcu ktoś przebił go mieczem
tam, gdzie łączyły się kolejne części zbroi.
Klęczał
oparty o miecz, a włosy zwisały mu po bokach twarzy, przysłaniając
ją szczelnie przed ludzkim wzrokiem. Sursurana podeszła do niego, a
potem odchyliła jego głowę do tyłu. Patrzył na nią
nieprzytomnym wzrokiem, jakby w ogóle jej nie dostrzegał.
-
I kto teraz będzie błagał o litość? Ty, Desie. Myślisz, że
kiedykolwiek cię kochałam?
Silla
dostrzegła jak wojownik uśmiecha się do niej drwiąco, a potem
wyrywa się z jej dłoni i wstaje, wciąż opierając się o miecz.
-
Ty byłaś naprawdę tak głupia i wierzyłaś, że obdarzyłem cię
jakimkolwiek uczuciem? Nie kochałem cię, byłaś chętna, a ja
jestem młody, więc wykorzystywałem to. Boli mnie tylko zdrada, ale
teraz jesteś dla mnie nikim – mówił rwanym głosem. Był
wykończony. - Ale nie martw się. Kenobar na pewno podziękuję ci
pięknie za to, co dla niego zrobiłaś. Nie myśl sobie tylko, że
zostaniesz królową. On nie dzieli się z nikim władzą.
Ciebie zgładzi tak jak zrobi to ze mną.
Na
twarzy kobiety pojawił się wyraz lekkiego zaskoczenia, co wprawiło
Desa w dobry nastrój. Uśmiechnął się zmęczonym, smutnym
uśmiechem, w którym widać było także pogardę. Sursurana w
końcu przybrała obojętny wyraz i spojrzała na króla z
wyższością.
-
Cóż, to się okażę. Póki co, teraz ty jesteś na
kolanach, a więc czas na abdykację – odpowiedziała i odsunęła
się od niego. Na jej miejsce wszedł Kenobar.
Nie
przypominał tej bestii, którą się stał. Był wysoki i
postawny, dobrze zbudowany rycerz, od którego biła brutalna
siła. Władca nieznanej Silli krainie, dumnie unosił swą głowę
okaloną czarnymi włosami do ramion. Spiczaste uszy wystawały
spomiędzy pasm, a kwadratowa szczęka obrośnięta była lekkim
zarostem. Ciemne oczy wpatrywały się w Desa z taką drwiną, iż
Silla skuliła się w sobie. Jego niechęć i nienawiść do brata
była namacalna.
Desomran
Khalam'Mhlen stał dumny i wyprostowany. W jego czarnych oczach
dostrzec można było jedynie pewność i determinację. Nie bał się
śmierci, ani tego, co zgotował mu przyrodni brat. Opierał się o
miecz jak o laskę, ale mimo to, Silla uznała, że wygląda
dostojnie.
Krew
spływała mu po twarzy, sklejone włosy przylgnęły do czaszki, ale
nie wyglądał na kogoś, kogo można łatwo pokonać. Chciał
walczyć. Czuła jak wzbiera w nim chęć walki. Ekscytacja, a także
strach mieszały się ze sobą.
Czuła
się dziwnie, kiedy to wszystko przepływało przez nią. Przecież
to nie były jej uczucia. Ona tylko przyglądała się temu
wszystkiemu, chociaż serce dudniło jej w piersi. Wiedziała jednak,
że nic już nie zmieni. Że to się wydarzyło i nawet troska o
dzielnego króla nie pomoże pokonać jego brata.
-
Nie poddam się tak łatwo, Kenobarze. Dobrze wiesz, że nie zdołasz
mnie tak szybko pokonać – warczał wściekły. Kenobar zaśmiał
się głośno i kiwnął głową.
-
Wiem, że jesteś lepszym wojownikiem niż ja. Wojaczki uczyli cię
najlepsi rycerze pośród wszystkich krain, sam król
elfów przecież dał ci szkołe, ale nie zamierzam z
tobą walczyć na miecze. Twoja magia również jest mocniejsza
od mojej.
Po
słowach Kenobara zapadła cisza, a potem nagle, na skinie głowy,
pięciu wojowników dopadło do Desa i powaliło go na ziemię.
-
Znalazłem sposób, aby cię pokonać, braciszku – mruknął
Kenobar i pochylił się nad nim.
Tuż
obok władcy Habronu pojawił się wysoki mężczyzna odziany w
długie, brązowe szaty. Głowę miał łysą, na której
widniały dziwne malowidła: kreski i kropki układały się w
pofalowane słowa, które trudno było odczytać.
W
dłoniach trzymał drewnianą skrzynkę. Była ciężka i
nieporęczna, dlatego postawił ją na ziemi, tuż przy głowie Desa.
Wojownik zaczął się szamotać, lecz mężczyźni trzymali go za
kończyny, dociskali mu klatkę piersiową kolanami. Był już
zmęczony walką, ranny i przegrany. Nie mógł się bronić,
więc w końcu uspokoił się i patrzył na poczynania Kenobara.
Ten
pochylił się nad nim i otworzył skrzyneczkę, potem wyjął z niej
medalion i położył mu go na piersi.
-
Nie! Nie pozwolę ci na to! Zabiję cię, Kenobarze. Słyszysz?!
Zabiję! - Młody król szamotał się wściekle, zrzucił
medalion na podłogę za co dostał potężnego kopniaka w głowę.
Nie zemdlał jednak, lecz dalej, nieco już zamroczony bólem,
walczył o wolność.
Medalion,
który znów wylądował na piersi wojownika był
okrągły, wykonany ze złota. Na środku widniał duży i gładki
zielony klejnot, od którego odchodziły złote kolce i łączyły
się z pierścieniem w całość. Naszyjnik, który w końcu
zawiązano mu na szyi spoczął na piersi. Des patrzył na niego z
przerażeniem i Silla czuła je. Wiedziała, że szykuje się coś
potwornego. Des drżał z przerażenia.
-
Pomyślałem, że nie zabiję cie od razu. Ta przyjemność
skończyłaby się zbyt szybko, dlatego chcę się trochę tobą
pobawić. Będziesz moim zwierzątkiem – odparł. - Zdejmijcie z
niego zbroję i zakujcie w łańcuchy.
Szybko
zrobiono to, czego zażądał Kenobar. Rycerze w czarnych zbrojach
przynieśli łańcuchy z kajdanami. Zapewne wcześniej je
przygotowali dla jeńców. Szybko pozbyli się z wątłego
ciała Desa zbroi. Zapięli mu kajdany na rękach, postawili
sponiewieranego na kolanach, a potem kilku wojów złapało za
łańcuchy. Naciągnęli je mocno, aż Silla usłyszała, że coś w
Desie pęka. Przymknęła powieki czując ból, który
rozsadzał mu głowę i całe ciało. Nie krzyczał, chociaż bardzo go bolało.
Cierpiał
na duszy i ciele, ale nic nie mogła poradzić na to. Przymknęła
tylko powieki, chcąc jakoś przekazać mu siłę, którą sama
miała. Ale to było na nic. Przecież nie mógł tego czuć, a
ona łudziła się, że jakoś go wesprze. Nikt jej nie widział,
nikt nie zdawał sobie sprawy z jej obecności, była tu tylko niemym
świadkiem i musiała zaakceptować to, co się działo. Serce ją
bolało, gdy na to patrzyła, ale nie wiedziała jak z tego uciec.
Kiedy
ustawiono Desa, a łańcuchy naprężyły się już wystarczająco,
Kenobar podszedł do drewnianej skrzynki i wyjął z niej kolejną
skrzynkę, była znacznie mniejsza i złota, bez ozdób. Prosta
skrzynia, która chowała w swym wnętrzu coś złego.
A
potem z bólem uświadomiła sobie, że Kenobar będzie
odbierał dusze Desowi. Znów przymknęła powieki, obawiała
się tego, co miało się wydarzyć, ale była tu i patrzenie na to
miało w jakiś sposób połączyć ją z utraconą duszą. Jak
mogła znieść coś takiego?!
-
Przywitaj się z twoim przyjacielem. Jeśli nie zabije cię od razu,
to na pewno pozwolę ci żyć tak długo, by cię zniszczył.
Kenobar
otworzył szybko skrzynkę. Z jej wnętrza wyleciała czarna mgła,
która rozpyliła po całej sali okropny fetor, ale nikt nie
zwracał na to uwagi, ponieważ po chwili, kiedy już zasłona dymna
opadła, tuż nad Desem stanął demon. Wyglądał dokładnie tak
samo jak z wizji, którą zesłała na nią kiedyś Ilbista
Alma.
Potwór
był potężny, z szerokimi ramionami, które rozłożył,
podobnie jak ogromne, skórzane skrzydła. Z długiego,
ciemnoczerwonego pyska wydobył się okropny ryk, a potem znów
otoczyła go mgła, która skumulowała się nad głową Desa.
Młody
król zaczął się szarpać, lecz czarni rycerze trzymali go
mocno, wciąż naprężając łańcuchy.
-
Nie! Nie! - krzyczał wniebogłosy, ale nikt go nie słuchał. Silla
zakryła uszy dłońmi, ale to nic nie dało.
Nadal
słyszała przeraźliwy krzyk wojownika. Szarpał się, rzucał, aż
pękały mu żebra, lecz nikt nie był w stanie mu pomóc. Mgła
obniżyła się i zbiła w niewielką chmurę, która po chwili
zaczęła sączyć się prosto do gardła Desa. Krzyk nie ustawał,
cierpienie wzrastało tak bardzo, aż sama w końcu poczuła jakby
była rozrywana na pół. To był ból, którego
nie dało się porównać z niczym. Czuła się tak, jakby ktoś
wsadził ją prosto w ogień.
Upadła
na kolana i zaczęła krzyczeć. Złapała się za głowę, bo tam
poczuła nagłą eksplozję bólu i światła, które
powoli znikało pod płaszczem ciemności.
Młody
król również krzyczał tak głośno, aż raniło to
uszy. Silla rozumiała teraz, co musiał czuć każdego dnia, kiedy
zmagał się z demonem, który w nim drzemał.
Ból.
To było tylko ważne. Ból i nic więcej. Nie było strachu
czy nienawiści.
Poczuła
się nagle tak, jakby ktoś wrzucił ją do ciasnej skrzyni i
zamknął. Miała wrażenie, że z każdej strony otaczały ją
twarde ściany i nie mogła się poruszyć. Szarpnęła się, aż
upadła na ziemię. Rzucała się po niej, wiła i krzyczała,
dołączając do cierpiącego Desa.
Kiedy
otwarła oczy, ból zelżał, lecz czuła
się tak, jakby ktoś stłukł ją drewnianą pałką. Pulsowało w
niej jeszcze cierpienie, ale podniosła się na nogi i zrozumiała,
że sceneria znów się zmieniła.
Stała
pośrodku pogorzeliska. Kilka wiejskich chat płonęło, po innych
zostały tylko szczerniałe szkielety, które nie zdążyły
się jeszcze zawalić pod swym ciężarem. To była wioska, lecz w
tej chwili zionęła pustką. Cisza i spokój przerażała ją.
Nie wiedziała tylko, co to był za obraz i jaki to miało związek z
Desem, ale obawiała się najgorszego.
Zachciało jej się pić, więc szybko odnalazła studnię, która stała pośrodku wiejskiego ryneczku.
Kiedy
podeszła do wodopoju, odskoczyła gwałtownie, gdy dojrzała leżące
na ziemi zwłoki. Człowiek miał wyrwaną jedną kończynę,
rozpruty brzuch i roztrzaskaną głowę. Był zmasakrowany i już nie
wiedziała czy była to istota ludzka czy już krwawa miazga. Po spodniach i ciężkich butach poznała, że był to mężczyzna. Odwróciła się na pięcie i zwymiotowała. Widok takich zwłok
przyprawił ją o mdłości.
Wtem,
gdzieś z tyłu dobiegł ją gardłowy charkot. Oglądnęła się,
ale niczego nie dostrzegła w pierwszej chwili. Kiedy głos wydany
przez kogoś lub coś znów dał się słyszeć, Silla
zrozumiała, że słuchać go w pewnej odległości od niej, za
studnią.
Powoli
obeszła źródło i zamarła z przerażenia patrząc na coś,
co musiało być Desem, bo tylko o nim pomyślała, gdy zobaczyła przed sobą poruszającą się postać.
Stworzenie
próbowało powstać, lecz było słabe: skrzydła, które
na pewno były wcześniej duże powoli kurczyły się i chowały na
plecach, lecz przy okazji rozrywały skórę w miejscu, w
którym wystawały. Krew sączyła się po plecach Desa. Pysk,
który mimo swego naturalnego, czerwonego koloru wyglądał tak, jakby zanurzył go po same uszy w balii krwi. Ale wiedziała, że
zęby, które teraz błysnęły niebezpiecznie, zadały wiele
śmierci.
Demon,
który opętał wojownika, znikał, lecz ta przemiana wcale nie
była dla niego łatwa. Obaj wyglądali jakby cierpieli. Gdzieś tam,
w środku wciąż tkwił Des, który chciał pozbyć się tego
zła, które w nim drzemało.
Ubranie
na ciele pół demona było poszarpane, brudne i sztywne od
zastygłej krwi. Pazury, które w tej chwili wbiły się w
ziemię, również splamione były posoką.
Rozejrzała
się wokół. Wszędzie leżały rozszarpane ciała ludzi:
kobiet, dzieci... Nikt nie ocalał. Nawet nie musiała się zbytnio
przyglądać, by to wiedzieć. Obraz jaki rozciągał się przed nią,
napawał ją zgrozą, żalem i smutkiem, któremu pozwoliła
wycisnąć kilka łez z oczu. Demon wyrządził wiele krzywdy tym
niewinnym ludziom, ale także i Desowi.
Będzie
to miał w pamięci, wiedział, co ta poczwarka robiła tym ludziom i
nigdy tego nie zapomni. Jak mógł żyć tyle lat z czymś
takim? Musiał być niezwykle silny i zdeterminowany, aby pokonywać
wspomnienia każdego dnia. Sam jej przecież powiedział jakiś czas
temu, że mimo iż ta bestia rządzi jego ciałem w chwilach
opętania, on doskonale wie, co robi. I chociaż chciała go obwinić
o to zło, nie mogła. Jej serce dudniło od żalu nad losem
wojownika.
Ze
łzami w oczach podeszła do Desa, który powoli wyłaniał się
z przemiany, klęknęła przed nim i dotknęła palcami jego policzka.
Podniósł nagle głowę i spojrzał jej prosto w oczy.
A
potem poczuła lodowaty podmuch powietrza i wojownik nagle zniknął,
a ją otoczyła ciemność. Zamknęła oczy, czuła pęd. Bała się
tego, co ją czekało, ale magia znów porywała ją w miejsce,
którego zapewne nigdy nie widziała.
Po
lodowatym wietrze nie było już śladu, poczuła opływające ciepło
i otwarła oczy. Znalazła się w przedziwnym miejscu. Wokół
panowała okropna szarość. Jakby cały świat spowił dym z
palącego się ogniska, ale powietrze przesiąknięte było zapachem
lasu, kwiatów i deszczu. Normalny świat, tylko w odcieniach
szarości. Z
nieba spadały poczerniałe liście lub skrawki papieru, wyglądało to jak ponury śnieg.
Była
zdezorientowana. Nie miała pojęcia, gdzie się znajduje. Miejsce
nie wyglądało strasznie. Stała na polanie, a na jej obrębie
wznosiła się ciemna ściana lasu; ten z kolei przypominał bardziej
kwitnący gaj, niż siedlisko wszelkiej maści groźnych stworzeń
bądź demonów.
Była sama. Czuła to, lecz jednocześnie gdzieś w głębi niepokój rósł w siłę. Po plecach przebiegł jej zimny dreszcz, aż skuliła ramiona i potarła się po nich. Nie chciała tu być, ale z jakiegoś powodu została tu przysłana.
Była sama. Czuła to, lecz jednocześnie gdzieś w głębi niepokój rósł w siłę. Po plecach przebiegł jej zimny dreszcz, aż skuliła ramiona i potarła się po nich. Nie chciała tu być, ale z jakiegoś powodu została tu przysłana.
Dość
niechętnie ruszyła w drogę. Szybko opuściła łąkę i weszła w
gęsty las. Miała wrażenie, że zrobiło się ciemno, powietrze
jakby stało się cięższe, a lodowate ciarki się nasiliły. To
miejsce, gdziekolwiek była, mimo swego spokoju w jakiś sposób
wpływało na jej samopoczucie. Obawiała się, że zaraz spotka ją
coś złego: potwór wyskoczy zza drzewa albo demon będzie
chciał odebrać jej duszę. Nie była pewna, czego mogłaby się tu
spodziewać, dlatego rozglądała się na boki, szykując się na
niebezpieczeństwo. Wiedziała jednak przecież, że i tak się nie
obroni, ale zawsze mogła spróbować uciec, odsunąć na
trochę śmierć.
Otoczenie
w ogóle się nie zmieniało. Miała wrażenie, że wciąż
mija te same kępy drzew i te same zakręty, chociaż widocznie
oddalała się od łąki, bo już jej nie dostrzegła z miejsca, w
którym przystanęła na chwilę. Wszystko wyglądało tak
samo. Zmarszczyła brwi i rozejrzała się wokół.
Gdzie
miała szukać duszy Desa?
Desie,
gdzie jesteś? Gdzie mam szukać twojej duszy?, pomyślała
i westchnęła ciężko.
Nagle
poczuła w sercu ciepło, które zaczęło w niej pulsować
przyjemnie, aż uśmiechnęła się do siebie. Miała wrażenie, że
motyl muska ją swymi skrzydłami po piersiach, wprawiając jej ciało
w lekkie drżenie.
Sillo,
czekam na ciebie...
Dziewczyna rozszerzyła oczy
w zdumieniu. Głos rozbrzmiał echem w lesie. Rozglądnęła się
wokół, ale nic nie widziała. Nieprzenikniona ściana drzew,
pomiędzy którymi krążyła ciemność, napawała ją
dreszczem i skutecznie zniechęcała do szukania źródła
głosu. Ale tam w sercu lasu ktoś ją przyzywał. Ktoś tam był.
W
okolicy serca poczuła lekkie pulsowanie ciepła, które po
chwili zaczęło przybierać na sile. Nogi same oderwały się od
podłoża i poprowadziły ją do lasu, do tej ciemności, która
napawała ją strachem. Przedzierała się przez gęste zarośla,
czuła jak ostre kolce i igły przebijają skórę, lecz
nie mogła się zatrzymać. Szła cały czas w stronę miejsca,
którego nie widziała i nie miała pojęcia, co tam ją czeka.
Miała
wrażenie, że czas płynął powoli, lecz nieubłaganie, a ona wciąż
idzie w nieznanym kierunku. Nogi zaczęły powoli odmawiać
posłuszeństwa, drżały od wysiłku, ale wciąż czuła pragnienie
by iść dalej. Ktoś ją przyzywał, a ona mimo iż bardzo chciała,
nie mogła się zatrzymać. Serce pulsowało w dziwnym rytmie.
Dudniło powoli w piersi, w rytm czyjegoś oddechu.
Las
przerzedził się trochę, paprocie i inne rośliny stały się teraz
dominującą roślinnością. Nadal jednak panowała dziwna, szarawa
poświata, która zaczynała gęstnieć.
Sillo,
chodź do mnie...
Silla
znów usłyszała ten głos, miękki i łagodny, który
rozbrzmiał echem w sercu, rozgrzewając je jeszcze bardziej.
Zmarszczyła brwi i chęć, by iść w stronę głosu stała się
silniejsza.
Nie
miała siły, by z nią walczyć, ale nie była w stanie postawić kolejnych kroków.
Gdzie
była? Gdzie się znajdowała?
-
Desie, pomóż mi – szepnęła w końcu wykończona podróżą.
- Proszę, nie wiem, co robić. Jak mam znaleźć twoją duszę,
skoro nie wiem, gdzie jej szukać?
Szukaj
mnie Sillo, jestem niedaleko.
Echo
znanego jej głosu rozeszło się po całym lesie, aż poczuła je w
sercu, która zatrzepotało z radości. Des! Odetchnęła z
ulgą i parła na przód, chociaż nie była pewna, czy
kierunek był właściwy.
-
Mów do mnie. Przyzywaj mnie, bo zgubię kierunek – prosiła,
wciąż wpatrując się w jeden punkt przed sobą.
Głos
Desa zamilkł, ale ona wiedziona przeczuciem wiedziała, gdzie iść.
Czuła całą sobą, że dusza Desa była już niedaleko. Musiała
tylko przyspieszyć, chociaż nie miała sił na dalszą wędrówkę.
Upadła
na kolana i patrząc w odległy punkt, pragnieniem serca próbowała
przyzwać Desa do siebie.
Zamknęła
oczy i łzy, które powstrzymywała od dłuższego czasu
wypłynęły spod powiek, rosząc policzki i usta. Jak miała go
teraz odnaleźć, kiedy leżała na ziemi, nie mogąc się już
ruszyć? Nie miała sił na kolejny krok, a była pewna, że miała
przed sobą długą drogę.
Leżała
więc na ziemi, objęta ramionami i pozwalała się otaczać
gęstniejącej szarości, która powoli opadała na nią jak
lekka zasłona. Nie połączy duszy z Desem, nie przejdzie do Krainy
Zmarłych, a Kenobar wygra. Cały świat pogrąży się w chaosie i
zniszczeniu, a demon w wojowniku wygra.
-
Desie, co mam robić? Jestem tu sama. Proszę, przyjdź do mnie –
łkała cicho. W ciele wciąż czuła pulsujące ciepło, lecz z
każdym jej słowem nasilało się. Pragnęła, by był tu Des, by
jej pomógł tak, jak zawsze to robił, ponieważ ona jak
zwykle nie była w stanie poradzić sobie z problemem.
Im
dłużej ich znała, tym więcej potrzebowała pomocy, chociaż
stawała się niezależna. Ten świat stawał się potężniejszy z
każdym dniem, a ona była taka mała i nieporadna. Nie nawykła do
samodzielności, do tego, by kierować swoim życiem, nie bojąc się,
iż ktoś ją zaatakuje. Musiała teraz polegać na innych.
Czuła
jak wszystkie członki pulsują od bólu. Wysiłek sprawił, że
niemal omdlała i nie mogła ruszyć dalej, ale musiała. Nogi same
się wyrywały do wędrówki, lecz ciało odmawiało i nie
chciało współpracować.
Przewróciła
się na plecy i zapatrzyła na korony drzew, które pochylały
się ku niej, na szary świat otaczający ją zewsząd i niebo.
Leżała pośród wysokich drzew i paproci, starając uspokoić
serce i nabrać siły, ale im dłużej odpoczywała, tym mniej sił i
chęci miała.
A
może powinna tu zostać? Czy nie będzie jej tu lepiej, niż tam, w
tym okrutnym świecie, gdzie czeka ją tylko ból i niepewność?
Uśmiechnęła
się do siebie i z ulgą stwierdziła, że już się nie boi.
Nim
zamknęła oczy, naszła ją pewna myśl. Myśl o Desie, który
tam leżał nieprzytomny i czekał, aż odnajdzie jego utraconą
dusze i połączy się z nią, by potem przejść przez Krainę
Zmarłych. Ta myśl ją otrzeźwiła. Zrobiło jej się głupio, że
tak pomyślała i odpuściła, a przecież Des czekał na nią.
-
Muszę to zrobić – szepnęła do siebie i podparła się na
łokciach, a potem wstała. - Idę Desie po twoją duszę –
powiedziała, unosząc głowę wysoko.
Korony
drzew jakby zawirowały nad nią, a świat zrobił się wyraźniejszy,
ale już nie dbała o nic, bo była zbyt zdeterminowana, aby
zatrzymać się na chwilę.
Gdzieś
tam czekało ją połączenie duszy i nawet, jeśli odkryje to przed
wojownikiem wszelkie jej sekrety, to wiedziała, że nie powinna się
tego wstydzić. To nie jej wina, że była traktowana w ten sposób:
bita i wykorzystywana nieustannie przez człowieka o gadzim sercu.
Kolejny
razy podjęła próbę przedzierania się przez zarośla, które
zaczęły powoli rzednieć. Nawet nie zorientowała się, gdy nagle
wyszła na polankę i jej oczom ukazał się pagórek, a na nim
ustawiony dziwny kamienny krąg. Wielkie szare płyty wznosiły się
ku górze, otaczając luźnym kręgiem ołtarz, przy którym stała jakaś postać. Zwrócona twarzą w jej stronę,
najwidoczniej jej oczekiwała, ponieważ ruszyła nagle, kiedy tylko
Silla wyszła z cienia rzucanego przez drzewa.
Postać
zeszła z pagórka i szła wolnym krokiem w jej stronę.
Dziewczyna patrzyła na nią przez chwilę, ale w końcu musiała i
ona wyjść nieznajomemu naprzeciw. Po chwili ze zdumieniem zobaczyła
Desa; był jednak tym młodym i szczupłym królem, którego
widziała wcześniej w sali tronowej. Przystanęła zaniepokojona i
patrzyła na niego niepewnie.
On
z kolei wydawał się taki pewny siebie.
-
Oczekiwałem cię, Sillo – przemówił do niej wkrótce,
gdy tylko zbliżył się do niej na odpowiednią odległość.
Uśmiechał
się, choć w jego twarzy było więcej smutku i zmęczenia.
-
Desie... - zaczęła, przełykając gwałtownie ślinę. - Przyszłam
tu, by połączyć się z tobą...
-
Wiem. To, co widzisz teraz, to tylko namiastka. Dusza składa się z
wielu części, aby ją odzyskać, musisz znaleźć wszystkie jej
fragmenty. Ja jestem duchem, przeszłością, która minęła.
Tak wyglądał wojownik, gdy zostało odebrane mu jestestwo. Dzięki
temu połączeniu łatwiej będzie przejść ci przez Krainę
Zmarłych i odnaleźć wszystkie fragmenty duszy Desa.
-
Co to za miejsce? - zapytała, czując lekkie rozczarowanie. Nie
sądziła, że będzie musiała łączyć kawałki duszy. Gdzie miała
szukać? I jak w ogóle je odnaleźć?
-
To miejsce zwane Pantasmas, ale wielu na to mówi Gaj Dusz.
Tutaj przebywają takie duchy jak ja: przeszłość i przewodnik.
-
A co z połączeniem? - zapytała, już rozumiejąc, dlaczego
rozmawiała z młodym królem. Młody mężczyzna uśmiechnął
się do niej łagodnie, lecz wciąż widziała w nim smutek.
-
Połączenie nie jest łatwe. Tu, w tym świecie, ból, który
czuje Des będzie znacznie gorszy. Nic nie będzie mogło się z nim równać. Nawet twoje cierpienia zbledną i okażą się
jedynie małą niewygodą. Czy jesteś w stanie podjąć to ryzyko? -
zapytał, bacznie się jej przyglądając.
Dziewczyna
nie odwróciła wzroku od ciemnego spojrzenia. Wpatrywała się
w ducha i myślała, czy była skłonna do takiego poświęcenia.
Nikt jej nie wspomniał o tym, co będzie czuła podczas tego
połączenia, jakie męki będzie musiała znieść, aby pomóc
Desowi. Czy była gotowa to uczynić? Nie. Ale chciała zrobić coś
dla niego i obiecała mu, że to zrobi. Nie miała innego wyjścia.
Kiwnęła
głową w końcu, gdy cisza zaczęła się przedłużać. Wiedziała
już, że postąpiła słusznie, ale strach nie opuszczał
dziewczyny. Była przerażona tym wszystkim, ale nie mogła się
wycofać, za daleko zaszła.
-
Dobrze więc, chodź ze mną. Samo połączenie jest bardzo proste,
bo jest bardzo bolesne.
-
Nie ma innego sposobu, aby połączyć się z całą duszą, bez tego
całego cierpienia? - zapytała drżącym głosem, stąpając
niepewnie obok ducha.
-
Nie ma. Odzyskanie duszy nie może być tak łatwe i chociaż Des
stracił ją nie ze swojej winy, nie może jej po prostu dostać.
-
Dobrze. Wiele bólu już zniosłam w swoim życiu. Ten również
przetrwam – odparła hardo, ale nie miała pojęcia, czy
rzeczywiście sobie z tym poradzi. Wcześniejsze słowa ducha
wystraszyły ją, więc mogła spodziewać się najgorszego.
-
Jesteś pewna? To, co za chwilę poczujesz, nie będziesz mogła
porównać z niczym. To nie jest ból, który
czułaś podczas biczowania. To jest ból, który czuje
Des od chwili utracenia duszy. Jemu jednak jest łatwiej go znosić,
bo posiada w sobie magię, ale ty będziesz cierpiała ponad wszelką
miarę. Pamiętaj tylko, odnajdź w sobie miłość, inaczej staniesz
się pustą skorupą zniszczoną przez połączenie.
Silla
patrzyła oniemiała na ducha wojownika i zastanawiała się, co
powinna teraz zrobić. Odnaleźć miłość? Jak? Nigdy nie kochała,
była niewolnicą.
-
To, co dzieje się teraz w twoim sercu jest widoczne dla mnie, a
potem dla Desa. Nie pozna wszystkich twoich myśli, jedynie te, które
będą dotyczyły jego samego, więc uważaj na to, co myślisz.
Zadrżała.
Nie będzie miała przed nim żadnych sekretów, ale i ona
dowie się tego, co czuje Des. Nie wiedziała tylko, czy była gotowa
podjąć takie ryzyko. Ta więź na zawsze zmieni ich relacje.
Obawiała się, że mimo połączenia, oddalą się od siebie, bo
zbyt dużo rzeczy będą wiedzieć o sobie.
Nie
miała pojęcia, jak to wpłynie na nią samą, ale w tej chwili
przestała już myśleć tylko o sobie. Des również może
cierpieć.
-
Czy... Czy możemy już zacząć? - zapytała drżącym głosem i
spojrzała na ołtarz, który sterczał na szczycie pagórka,
niczym groźny stwór. Zimne dreszcze przebiegły wzdłuż
kręgosłupa. Bała się.
Duch
wyjął zza pasa sztylet o długiej rękojeści i lśniącym ostrzu.
Nie uśmiechał się, ani nie patrzył w stronę Silli. Podszedł do
ołtarza, wyciągnął nadgarstek i przeciął go delikatnie. Z rany
trysnęła krew. Spływała wzdłuż dłoni i kapała z palców
wprost na ołtarz. Zdziwiło ją to, że duch krwawił, ale poznała
wiele dziwnych zjawisk, więc nie pytała o nic.
Dziewczyna
podeszła do kamiennego stołu i spojrzała na czerwoną ścieżkę.
Na płycie znajdowały się liczne wgłębienia, które
zachodziły na siebie tworząc zawiłe wzory. Sam środek tworzył
wyżłobiony wklęsły okrąg.
Przełknęła
ślinę i podeszła bliżej. Bez zbędnych wyjaśnień i słów,
młody król złapał ją za nadgarstek i zbliżył do
mniejszego kręgu. Dziewczyna zamknęła powieki i czekała, aż
ostrze przetnie jej skórę. Dopiero, gdy rana zaczęła ją
piec, a ciepłe strumienie szkarłatnej krwi spływały po palcach,
zorientowała się, że towarzyszy przeciął skórę. Zrobił
to tak delikatnie i szybko, że nawet nie poczuła, kiedy ostrze
dotknęło delikatnej skóry.
-
Spójrz. Moja krew i twoja łączą się ze sobą i zaraz twoja
dusza zostanie wpleciona z każdym kolejnym fragmentem duszy Desa.
Dziewczyna
w milczeniu obserwowała jak krew spływała w dół, w środek
okręgu, łącząc się w większą stróżkę. Powoli i
nieubłaganie wypełniała wyżłobienia, sprawiała, że całość
nabierała kształtu, chociaż dość przerażającego.
Kiedy
wgłębienia zostały już wypełnione, Silla dostrzegła jasne
światło, rozlewające się po wzorze. Z każdą chwilą nabierało
jednak mocy, rozświetlając ponurą szarość wokół.
-
Krew jest ważną częścią każdej istoty. Od tej chwili wasze
duszę będą tworzyć całość, dzięki temu łatwiej wejdziesz do
Krainy Zmarłych. Ale pamiętaj, co ci teraz powiem: prawda jest
taka, że nikt żywy nie może wejść do tej Krainy Zmarłych.
Wszelkie opowieści dotyczące o żywych w miejscu, gdzie mogą
przebywać zmarli, to wielkie kłamstwo. Tylko martwa osoba może
przejść przez Bramę Trewanu.
-
To znaczy, że muszę umrzeć, by odzyskać całą duszę Desa? -
zapytała, czując narastającą wściekłość. Musiała poświęcić
swoje życie? Akurat teraz, gdy w końcu odzyskała wolność? -
Dlaczego wcześniej o tym nie wspomniałeś?!
-
Bo nie wiedziałem, czy jesteś zdolna do poświęcania. Czuję twoje
emocje, ale to nie wszystko, by cię poznać, Sillo. Nikomu nie
powiesz, że to Des będzie musiał złożyć cię w ofierze, by
odzyskać duszę. Nikomu. Będziesz nosiła to brzemię, aż się
spełnią me słowa. On nie zdoła poznać myśli o tym, co ma się
wydarzyć. Twoje usta będę milczały, gdy będziesz chciała
wyjawić to, co słyszałaś.
Nim
przebrzmiały ostatnie słowa, dziewczyna poczuła jak rana
eksplodowała ognistym bólem. Zwaliła się na ołtarz,
brudząc się krwią, którą wciąż rozświetlało to dziwne
światło.
Nawiedził
ją ból, o którym nie miała pojęcia. Krzycząc w
niebogłosy, próbowała ukoić cierpienie, lecz na nic się to
zdało. Duch miał rację: to, co teraz czuła w żaden sposób
nie mogło się równać z tym, co przeżywała w niewoli.
Czuła
jak jej dusza przyjmuje kogoś nowego, jak w jej wnętrzu porusza się
coś jeszcze; nowa, silniejsza istota, pełna mroku i miłości
jednocześnie. Ból, który odczuwał Des był silny, jak
sto ran zadanych batem, jak ciało, które palono żywcem,
wciąż podtrzymywane przy życiu. Męka jaka stała się częścią
jego, była dla niej nie do zniesienia.
Upadła
na ziemię i krzycząc głośno, rozorała paznokciami skórę
na ramionach i szyi, z ran płynęła krew. Ubrania rozerwała, wciąż krzycząc, próbując sobie jakoś ulżyć w cierpieniu...
To
było poświęcenie, na które nie była gotowa.
Witaj! Własnie natrafiłam na tego bloga. Tekstu jest sporo, więc zanim napiszę coś więcej o treści upłynie trochę czasu, ale z pewnością zostawię po sobie recenzję!
OdpowiedzUsuńW międzyczasie zapraszam do siebie:
http://preludiumofwyverntrylogy.blogspot.com/
Udało się przeczytać! Super piszesz. Uwielbiam to, że nie pomijasz brutalnych wątków, takich jak historia Silli, ale też nie opisujesz ich z taką... jak to powiedzieć... sadystyczną premedytacją, jak to czasami zdarza się na blogach. Poza tym uwielbiam Desa - nie ma to jak typowy antybohater na pierwszym planie! Bardzo mi się podobało. Czekam na następne rozdziały!
Usuń