niedziela, 5 marca 2017

Rozdział dwudziesty trzeci

Silla znalazła się nagle pośród krwawej rzezi, bo inaczej nie mogła nazwać tego, co działo się wokół niej.
Rzeź. Ginęli ludzie, Kenobar nie liczył się z nikim i uśmiercał wojów Desa, zadawał ciosy mieczem i śmiał się w głos, gdy padali dzielni wojowie. Każdy walczył zażarcie, nie odpuszczając nawet na moment, ale widocznie słabli. Magia Kenobara również działa, bił w swoich wrogów czarnymi kulami, które wypalały w zbroi śmierdzące otwory. Nikt nie miał z nim szans, Des również, który walczył ze zbyt wielką ilością rycerzy, nie nadążał z rzucaniem w nich magicznymi płomieniami. 
Ta mała bitwa nie trwała zbyt długo, w końcu do pozostałych czarnych wojów dołączyli kolejni. Nagle szczęk stali i zbroi ustał jak za dotknięciem magicznego zaklęcia. Silla oniemiała patrzyła na pobojowisko. Wszędzie kładł się srebrny trup. Des również był ranny. Widziała jak dzielnie walczył: wymachiwał mieczem, ucinał głowy, przebijał się przez stal, ale wojownicy pod rozkazami brata, zaraz go otoczyli zadając kolejne ciosy. Zmęczyli króla, aż w końcu ktoś przebił go mieczem tam, gdzie łączyły się kolejne części zbroi.
Klęczał oparty o miecz, a włosy zwisały mu po bokach twarzy, przysłaniając ją szczelnie przed ludzkim wzrokiem. Sursurana podeszła do niego, a potem odchyliła jego głowę do tyłu. Patrzył na nią nieprzytomnym wzrokiem, jakby w ogóle jej nie dostrzegał.
- I kto teraz będzie błagał o litość? Ty, Desie. Myślisz, że kiedykolwiek cię kochałam?
Silla dostrzegła jak wojownik uśmiecha się do niej drwiąco, a potem wyrywa się z jej dłoni i wstaje, wciąż opierając się o miecz.
- Ty byłaś naprawdę tak głupia i wierzyłaś, że obdarzyłem cię jakimkolwiek uczuciem? Nie kochałem cię, byłaś chętna, a ja jestem młody, więc wykorzystywałem to. Boli mnie tylko zdrada, ale teraz jesteś dla mnie nikim – mówił rwanym głosem. Był wykończony. - Ale nie martw się. Kenobar na pewno podziękuję ci pięknie za to, co dla niego zrobiłaś. Nie myśl sobie tylko, że zostaniesz królową. On nie dzieli się z nikim władzą. Ciebie zgładzi tak jak zrobi to ze mną.
Na twarzy kobiety pojawił się wyraz lekkiego zaskoczenia, co wprawiło Desa w dobry nastrój. Uśmiechnął się zmęczonym, smutnym uśmiechem, w którym widać było także pogardę. Sursurana w końcu przybrała obojętny wyraz i spojrzała na króla z wyższością.
- Cóż, to się okażę. Póki co, teraz ty jesteś na kolanach, a więc czas na abdykację – odpowiedziała i odsunęła się od niego. Na jej miejsce wszedł Kenobar.
Nie przypominał tej bestii, którą się stał. Był wysoki i postawny, dobrze zbudowany rycerz, od którego biła brutalna siła. Władca nieznanej Silli krainie, dumnie unosił swą głowę okaloną czarnymi włosami do ramion. Spiczaste uszy wystawały spomiędzy pasm, a kwadratowa szczęka obrośnięta była lekkim zarostem. Ciemne oczy wpatrywały się w Desa z taką drwiną, iż Silla skuliła się w sobie. Jego niechęć i nienawiść do brata była namacalna.
Desomran Khalam'Mhlen stał dumny i wyprostowany. W jego czarnych oczach dostrzec można było jedynie pewność i determinację. Nie bał się śmierci, ani tego, co zgotował mu przyrodni brat. Opierał się o miecz jak o laskę, ale mimo to, Silla uznała, że wygląda dostojnie.
Krew spływała mu po twarzy, sklejone włosy przylgnęły do czaszki, ale nie wyglądał na kogoś, kogo można łatwo pokonać. Chciał walczyć. Czuła jak wzbiera w nim chęć walki. Ekscytacja, a także strach mieszały się ze sobą.
Czuła się dziwnie, kiedy to wszystko przepływało przez nią. Przecież to nie były jej uczucia. Ona tylko przyglądała się temu wszystkiemu, chociaż serce dudniło jej w piersi. Wiedziała jednak, że nic już nie zmieni. Że to się wydarzyło i nawet troska o dzielnego króla nie pomoże pokonać jego brata.
- Nie poddam się tak łatwo, Kenobarze. Dobrze wiesz, że nie zdołasz mnie tak szybko pokonać – warczał wściekły. Kenobar zaśmiał się głośno i kiwnął głową.
- Wiem, że jesteś lepszym wojownikiem niż ja. Wojaczki uczyli cię najlepsi rycerze pośród wszystkich krain, sam król elfów przecież dał ci szkołe, ale nie zamierzam z tobą walczyć na miecze. Twoja magia również jest mocniejsza od mojej.
Po słowach Kenobara zapadła cisza, a potem nagle, na skinie głowy, pięciu wojowników dopadło do Desa i powaliło go na ziemię.
- Znalazłem sposób, aby cię pokonać, braciszku – mruknął Kenobar i pochylił się nad nim.
Tuż obok władcy Habronu pojawił się wysoki mężczyzna odziany w długie, brązowe szaty. Głowę miał łysą, na której widniały dziwne malowidła: kreski i kropki układały się w pofalowane słowa, które trudno było odczytać.
W dłoniach trzymał drewnianą skrzynkę. Była ciężka i nieporęczna, dlatego postawił ją na ziemi, tuż przy głowie Desa. Wojownik zaczął się szamotać, lecz mężczyźni trzymali go za kończyny, dociskali mu klatkę piersiową kolanami. Był już zmęczony walką, ranny i przegrany. Nie mógł się bronić, więc w końcu uspokoił się i patrzył na poczynania Kenobara.
Ten pochylił się nad nim i otworzył skrzyneczkę, potem wyjął z niej medalion i położył mu go na piersi.
- Nie! Nie pozwolę ci na to! Zabiję cię, Kenobarze. Słyszysz?! Zabiję! - Młody król szamotał się wściekle, zrzucił medalion na podłogę za co dostał potężnego kopniaka w głowę. Nie zemdlał jednak, lecz dalej, nieco już zamroczony bólem, walczył o wolność.
Medalion, który znów wylądował na piersi wojownika był okrągły, wykonany ze złota. Na środku widniał duży i gładki zielony klejnot, od którego odchodziły złote kolce i łączyły się z pierścieniem w całość. Naszyjnik, który w końcu zawiązano mu na szyi spoczął na piersi. Des patrzył na niego z przerażeniem i Silla czuła je. Wiedziała, że szykuje się coś potwornego. Des drżał z przerażenia.
- Pomyślałem, że nie zabiję cie od razu. Ta przyjemność skończyłaby się zbyt szybko, dlatego chcę się trochę tobą pobawić. Będziesz moim zwierzątkiem – odparł. - Zdejmijcie z niego zbroję i zakujcie w łańcuchy.
Szybko zrobiono to, czego zażądał Kenobar. Rycerze w czarnych zbrojach przynieśli łańcuchy z kajdanami. Zapewne wcześniej je przygotowali dla jeńców. Szybko pozbyli się z wątłego ciała Desa zbroi. Zapięli mu kajdany na rękach, postawili sponiewieranego na kolanach, a potem kilku wojów złapało za łańcuchy. Naciągnęli je mocno, aż Silla usłyszała, że coś w Desie pęka. Przymknęła powieki czując ból, który rozsadzał mu głowę i całe ciało. Nie krzyczał, chociaż bardzo go bolało.
Cierpiał na duszy i ciele, ale nic nie mogła poradzić na to. Przymknęła tylko powieki, chcąc jakoś przekazać mu siłę, którą sama miała. Ale to było na nic. Przecież nie mógł tego czuć, a ona łudziła się, że jakoś go wesprze. Nikt jej nie widział, nikt nie zdawał sobie sprawy z jej obecności, była tu tylko niemym świadkiem i musiała zaakceptować to, co się działo. Serce ją bolało, gdy na to patrzyła, ale nie wiedziała jak z tego uciec.
Kiedy ustawiono Desa, a łańcuchy naprężyły się już wystarczająco, Kenobar podszedł do drewnianej skrzynki i wyjął z niej kolejną skrzynkę, była znacznie mniejsza i złota, bez ozdób. Prosta skrzynia, która chowała w swym wnętrzu coś złego.
A potem z bólem uświadomiła sobie, że Kenobar będzie odbierał dusze Desowi. Znów przymknęła powieki, obawiała się tego, co miało się wydarzyć, ale była tu i patrzenie na to miało w jakiś sposób połączyć ją z utraconą duszą. Jak mogła znieść coś takiego?!
- Przywitaj się z twoim przyjacielem. Jeśli nie zabije cię od razu, to na pewno pozwolę ci żyć tak długo, by cię zniszczył.
Kenobar otworzył szybko skrzynkę. Z jej wnętrza wyleciała czarna mgła, która rozpyliła po całej sali okropny fetor, ale nikt nie zwracał na to uwagi, ponieważ po chwili, kiedy już zasłona dymna opadła, tuż nad Desem stanął demon. Wyglądał dokładnie tak samo jak z wizji, którą zesłała na nią kiedyś Ilbista Alma.
Potwór był potężny, z szerokimi ramionami, które rozłożył, podobnie jak  ogromne, skórzane skrzydła. Z długiego, ciemnoczerwonego pyska wydobył się okropny ryk, a potem znów otoczyła go mgła, która skumulowała się nad głową Desa.
Młody król zaczął się szarpać, lecz czarni rycerze trzymali go mocno, wciąż naprężając łańcuchy.
- Nie! Nie! - krzyczał wniebogłosy, ale nikt go nie słuchał. Silla zakryła uszy dłońmi, ale to nic nie dało.
Nadal słyszała przeraźliwy krzyk wojownika. Szarpał się, rzucał, aż pękały mu żebra, lecz nikt nie był w stanie mu pomóc. Mgła obniżyła się i zbiła w niewielką chmurę, która po chwili zaczęła sączyć się prosto do gardła Desa. Krzyk nie ustawał, cierpienie wzrastało tak bardzo, aż sama w końcu poczuła jakby była rozrywana na pół. To był ból, którego nie dało się porównać z niczym. Czuła się tak, jakby ktoś wsadził ją prosto w ogień.
Upadła na kolana i zaczęła krzyczeć. Złapała się za głowę, bo tam poczuła nagłą eksplozję bólu i światła, które powoli znikało pod płaszczem ciemności.
Młody król również krzyczał tak głośno, aż raniło to uszy. Silla rozumiała teraz, co musiał czuć każdego dnia, kiedy zmagał się z demonem, który w nim drzemał.
Ból. To było tylko ważne. Ból i nic więcej. Nie było strachu czy nienawiści.
Poczuła się nagle tak, jakby ktoś wrzucił ją do ciasnej skrzyni i zamknął. Miała wrażenie, że z każdej strony otaczały ją twarde ściany i nie mogła się poruszyć. Szarpnęła się, aż upadła na ziemię. Rzucała się po niej, wiła i krzyczała, dołączając do cierpiącego Desa.
Kiedy otwarła oczy, ból zelżał, lecz czuła się tak, jakby ktoś stłukł ją drewnianą pałką. Pulsowało w niej jeszcze cierpienie, ale podniosła się na nogi i zrozumiała, że sceneria znów się zmieniła.
Stała pośrodku pogorzeliska. Kilka wiejskich chat płonęło, po innych zostały tylko szczerniałe szkielety, które nie zdążyły się jeszcze zawalić pod swym ciężarem. To była wioska, lecz w tej chwili zionęła pustką. Cisza i spokój przerażała ją. Nie wiedziała tylko, co to był za obraz i jaki to miało związek z Desem, ale obawiała się najgorszego.
Zachciało jej się pić, więc szybko odnalazła studnię, która stała pośrodku wiejskiego ryneczku.
Kiedy podeszła do wodopoju, odskoczyła gwałtownie, gdy dojrzała leżące na ziemi zwłoki. Człowiek miał wyrwaną jedną kończynę, rozpruty brzuch i roztrzaskaną głowę. Był zmasakrowany i już nie wiedziała czy była to istota ludzka czy już krwawa miazga. Po spodniach i ciężkich butach poznała, że był to mężczyzna. Odwróciła się na pięcie i zwymiotowała. Widok takich zwłok przyprawił ją o mdłości.
Wtem, gdzieś z tyłu dobiegł ją gardłowy charkot. Oglądnęła się, ale niczego nie dostrzegła w pierwszej chwili. Kiedy głos wydany przez kogoś lub coś znów dał się słyszeć, Silla zrozumiała, że słuchać go w pewnej odległości od niej, za studnią.
Powoli obeszła źródło i zamarła z przerażenia patrząc na coś, co musiało być Desem, bo tylko o nim pomyślała, gdy zobaczyła przed sobą poruszającą się postać.
Stworzenie próbowało powstać, lecz było słabe: skrzydła, które na pewno były wcześniej duże powoli kurczyły się i chowały na plecach, lecz przy okazji rozrywały skórę w miejscu, w którym wystawały. Krew sączyła się po plecach Desa. Pysk, który mimo swego naturalnego, czerwonego koloru wyglądał tak, jakby zanurzył go po same uszy w balii krwi. Ale wiedziała, że zęby, które teraz błysnęły niebezpiecznie, zadały wiele śmierci.
Demon, który opętał wojownika, znikał, lecz ta przemiana wcale nie była dla niego łatwa. Obaj wyglądali jakby cierpieli. Gdzieś tam, w środku wciąż tkwił Des, który chciał pozbyć się tego zła, które w nim drzemało.
Ubranie na ciele pół demona było poszarpane, brudne i sztywne od zastygłej krwi. Pazury, które w tej chwili wbiły się w ziemię, również splamione były posoką.
Rozejrzała się wokół. Wszędzie leżały rozszarpane ciała ludzi: kobiet, dzieci... Nikt nie ocalał. Nawet nie musiała się zbytnio przyglądać, by to wiedzieć. Obraz jaki rozciągał się przed nią, napawał ją zgrozą, żalem i smutkiem, któremu pozwoliła wycisnąć kilka łez z oczu. Demon wyrządził wiele krzywdy tym niewinnym ludziom, ale także i Desowi.
Będzie to miał w pamięci, wiedział, co ta poczwarka robiła tym ludziom i nigdy tego nie zapomni. Jak mógł żyć tyle lat z czymś takim? Musiał być niezwykle silny i zdeterminowany, aby pokonywać wspomnienia każdego dnia. Sam jej przecież powiedział jakiś czas temu, że mimo iż ta bestia rządzi jego ciałem w chwilach opętania, on doskonale wie, co robi. I chociaż chciała go obwinić o to zło, nie mogła. Jej serce dudniło od żalu nad losem wojownika.
Ze łzami w oczach podeszła do Desa, który powoli wyłaniał się z przemiany, klęknęła przed nim i dotknęła palcami jego policzka. Podniósł nagle głowę i spojrzał jej prosto w oczy.
A potem poczuła lodowaty podmuch powietrza i wojownik nagle zniknął, a ją otoczyła ciemność. Zamknęła oczy, czuła pęd. Bała się tego, co ją czekało, ale magia znów porywała ją w miejsce, którego zapewne nigdy nie widziała.
Po lodowatym wietrze nie było już śladu, poczuła opływające ciepło i otwarła oczy. Znalazła się w przedziwnym miejscu. Wokół panowała okropna szarość. Jakby cały świat spowił dym z palącego się ogniska, ale powietrze przesiąknięte było zapachem lasu, kwiatów i deszczu. Normalny świat, tylko w odcieniach szarości. Z nieba spadały poczerniałe liście lub skrawki papieru, wyglądało to jak ponury śnieg.
Była zdezorientowana. Nie miała pojęcia, gdzie się znajduje. Miejsce nie wyglądało strasznie. Stała na polanie, a na jej obrębie wznosiła się ciemna ściana lasu; ten z kolei przypominał bardziej kwitnący gaj, niż siedlisko wszelkiej maści groźnych stworzeń bądź demonów. 
Była sama. Czuła to, lecz jednocześnie gdzieś w głębi niepokój rósł w siłę. Po plecach przebiegł jej zimny dreszcz, aż skuliła ramiona i potarła się po nich. Nie chciała tu być, ale z jakiegoś powodu została tu przysłana.
Dość niechętnie ruszyła w drogę. Szybko opuściła łąkę i weszła w gęsty las. Miała wrażenie, że zrobiło się ciemno, powietrze jakby stało się cięższe, a lodowate ciarki się nasiliły. To miejsce, gdziekolwiek była, mimo swego spokoju w jakiś sposób wpływało na jej samopoczucie. Obawiała się, że zaraz spotka ją coś złego: potwór wyskoczy zza drzewa albo demon będzie chciał odebrać jej duszę. Nie była pewna, czego mogłaby się tu spodziewać, dlatego rozglądała się na boki, szykując się na niebezpieczeństwo. Wiedziała jednak przecież, że i tak się nie obroni, ale zawsze mogła spróbować uciec, odsunąć na trochę śmierć.
Otoczenie w ogóle się nie zmieniało. Miała wrażenie, że wciąż mija te same kępy drzew i te same zakręty, chociaż widocznie oddalała się od łąki, bo już jej nie dostrzegła z miejsca, w którym przystanęła na chwilę. Wszystko wyglądało tak samo. Zmarszczyła brwi i rozejrzała się wokół.
Gdzie miała szukać duszy Desa?
Desie, gdzie jesteś? Gdzie mam szukać twojej duszy?, pomyślała i westchnęła ciężko.
Nagle poczuła w sercu ciepło, które zaczęło w niej pulsować przyjemnie, aż uśmiechnęła się do siebie. Miała wrażenie, że motyl muska ją swymi skrzydłami po piersiach, wprawiając jej ciało w lekkie drżenie.
Sillo, czekam na ciebie...
Dziewczyna rozszerzyła oczy w zdumieniu. Głos rozbrzmiał echem w lesie. Rozglądnęła się wokół, ale nic nie widziała. Nieprzenikniona ściana drzew, pomiędzy którymi krążyła ciemność, napawała ją dreszczem i skutecznie zniechęcała do szukania źródła głosu. Ale tam w sercu lasu ktoś ją przyzywał. Ktoś tam był.
W okolicy serca poczuła lekkie pulsowanie ciepła, które po chwili zaczęło przybierać na sile. Nogi same oderwały się od podłoża i poprowadziły ją do lasu, do tej ciemności, która napawała ją strachem. Przedzierała się przez gęste zarośla, czuła jak ostre kolce i igły przebijają skórę, lecz nie mogła się zatrzymać. Szła cały czas w stronę miejsca, którego nie widziała i nie miała pojęcia, co tam ją czeka.
Miała wrażenie, że czas płynął powoli, lecz nieubłaganie, a ona wciąż idzie w nieznanym kierunku. Nogi zaczęły powoli odmawiać posłuszeństwa, drżały od wysiłku, ale wciąż czuła pragnienie by iść dalej. Ktoś ją przyzywał, a ona mimo iż bardzo chciała, nie mogła się zatrzymać. Serce pulsowało w dziwnym rytmie. Dudniło powoli w piersi, w rytm czyjegoś oddechu.
Las przerzedził się trochę, paprocie i inne rośliny stały się teraz dominującą roślinnością. Nadal jednak panowała dziwna, szarawa poświata, która zaczynała gęstnieć.
Sillo, chodź do mnie...
Silla znów usłyszała ten głos, miękki i łagodny, który rozbrzmiał echem w sercu, rozgrzewając je jeszcze bardziej. Zmarszczyła brwi i chęć, by iść w stronę głosu stała się silniejsza.
Nie miała siły, by z nią walczyć, ale nie była w stanie postawić kolejnych kroków.
Gdzie była? Gdzie się znajdowała?
- Desie, pomóż mi – szepnęła w końcu wykończona podróżą. - Proszę, nie wiem, co robić. Jak mam znaleźć twoją duszę, skoro nie wiem, gdzie jej szukać?
Szukaj mnie Sillo, jestem niedaleko.
Echo znanego jej głosu rozeszło się po całym lesie, aż poczuła je w sercu, która zatrzepotało z radości. Des! Odetchnęła z ulgą i parła na przód, chociaż nie była pewna, czy kierunek był właściwy.
- Mów do mnie. Przyzywaj mnie, bo zgubię kierunek – prosiła, wciąż wpatrując się w jeden punkt przed sobą.
Głos Desa zamilkł, ale ona wiedziona przeczuciem wiedziała, gdzie iść. Czuła całą sobą, że dusza Desa była już niedaleko. Musiała tylko przyspieszyć, chociaż nie miała sił na dalszą wędrówkę.
Upadła na kolana i patrząc w odległy punkt, pragnieniem serca próbowała przyzwać Desa do siebie.
Zamknęła oczy i łzy, które powstrzymywała od dłuższego czasu wypłynęły spod powiek, rosząc policzki i usta. Jak miała go teraz odnaleźć, kiedy leżała na ziemi, nie mogąc się już ruszyć? Nie miała sił na kolejny krok, a była pewna, że miała przed sobą długą drogę.
Leżała więc na ziemi, objęta ramionami i pozwalała się otaczać gęstniejącej szarości, która powoli opadała na nią jak lekka zasłona. Nie połączy duszy z Desem, nie przejdzie do Krainy Zmarłych, a Kenobar wygra. Cały świat pogrąży się w chaosie i zniszczeniu, a demon w wojowniku wygra.
- Desie, co mam robić? Jestem tu sama. Proszę, przyjdź do mnie – łkała cicho. W ciele wciąż czuła pulsujące ciepło, lecz z każdym jej słowem nasilało się. Pragnęła, by był tu Des, by jej pomógł tak, jak zawsze to robił, ponieważ ona jak zwykle nie była w stanie poradzić sobie z problemem.
Im dłużej ich znała, tym więcej potrzebowała pomocy, chociaż stawała się niezależna. Ten świat stawał się potężniejszy z każdym dniem, a ona była taka mała i nieporadna. Nie nawykła do samodzielności, do tego, by kierować swoim życiem, nie bojąc się, iż ktoś ją zaatakuje. Musiała teraz polegać na innych.
Czuła jak wszystkie członki pulsują od bólu. Wysiłek sprawił, że niemal omdlała i nie mogła ruszyć dalej, ale musiała. Nogi same się wyrywały do wędrówki, lecz ciało odmawiało i nie chciało współpracować.
Przewróciła się na plecy i zapatrzyła na korony drzew, które pochylały się ku niej, na szary świat otaczający ją zewsząd i niebo. Leżała pośród wysokich drzew i paproci, starając uspokoić serce i nabrać siły, ale im dłużej odpoczywała, tym mniej sił i chęci miała.
A może powinna tu zostać? Czy nie będzie jej tu lepiej, niż tam, w tym okrutnym świecie, gdzie czeka ją tylko ból i niepewność?
Uśmiechnęła się do siebie i z ulgą stwierdziła, że już się nie boi.
Nim zamknęła oczy, naszła ją pewna myśl. Myśl o Desie, który tam leżał nieprzytomny i czekał, aż odnajdzie jego utraconą dusze i połączy się z nią, by potem przejść przez Krainę Zmarłych. Ta myśl ją otrzeźwiła. Zrobiło jej się głupio, że tak pomyślała i odpuściła, a przecież Des czekał na nią.
- Muszę to zrobić – szepnęła do siebie i podparła się na łokciach, a potem wstała. - Idę Desie po twoją duszę – powiedziała, unosząc głowę wysoko.
Korony drzew jakby zawirowały nad nią, a świat zrobił się wyraźniejszy, ale już nie dbała o nic, bo była zbyt zdeterminowana, aby zatrzymać się na chwilę.
Gdzieś tam czekało ją połączenie duszy i nawet, jeśli odkryje to przed wojownikiem wszelkie jej sekrety, to wiedziała, że nie powinna się tego wstydzić. To nie jej wina, że była traktowana w ten sposób: bita i wykorzystywana nieustannie przez człowieka o gadzim sercu.
Kolejny razy podjęła próbę przedzierania się przez zarośla, które zaczęły powoli rzednieć. Nawet nie zorientowała się, gdy nagle wyszła na polankę i jej oczom ukazał się pagórek, a na nim ustawiony dziwny kamienny krąg. Wielkie szare płyty wznosiły się ku górze, otaczając luźnym kręgiem ołtarz, przy którym stała jakaś postać. Zwrócona twarzą w jej stronę, najwidoczniej jej oczekiwała, ponieważ ruszyła nagle, kiedy tylko Silla wyszła z cienia rzucanego przez drzewa.
Postać zeszła z pagórka i szła wolnym krokiem w jej stronę. Dziewczyna patrzyła na nią przez chwilę, ale w końcu musiała i ona wyjść nieznajomemu naprzeciw. Po chwili ze zdumieniem zobaczyła Desa; był jednak tym młodym i szczupłym królem, którego widziała wcześniej w sali tronowej. Przystanęła zaniepokojona i patrzyła na niego niepewnie.
On z kolei wydawał się taki pewny siebie.
- Oczekiwałem cię, Sillo – przemówił do niej wkrótce, gdy tylko zbliżył się do niej na odpowiednią odległość.
Uśmiechał się, choć w jego twarzy było więcej smutku i zmęczenia.
- Desie... - zaczęła, przełykając gwałtownie ślinę. - Przyszłam tu, by połączyć się z tobą...
- Wiem. To, co widzisz teraz, to tylko namiastka. Dusza składa się z wielu części, aby ją odzyskać, musisz znaleźć wszystkie jej fragmenty. Ja jestem duchem, przeszłością, która minęła. Tak wyglądał wojownik, gdy zostało odebrane mu jestestwo. Dzięki temu połączeniu łatwiej będzie przejść ci przez Krainę Zmarłych i odnaleźć wszystkie fragmenty duszy Desa.
- Co to za miejsce? - zapytała, czując lekkie rozczarowanie. Nie sądziła, że będzie musiała łączyć kawałki duszy. Gdzie miała szukać? I jak w ogóle je odnaleźć?
- To miejsce zwane Pantasmas, ale wielu na to mówi Gaj Dusz. Tutaj przebywają takie duchy jak ja: przeszłość i przewodnik.
- A co z połączeniem? - zapytała, już rozumiejąc, dlaczego rozmawiała z młodym królem. Młody mężczyzna uśmiechnął się do niej łagodnie, lecz wciąż widziała w nim smutek.
- Połączenie nie jest łatwe. Tu, w tym świecie, ból, który czuje Des będzie znacznie gorszy. Nic nie będzie mogło się z nim równać. Nawet twoje cierpienia zbledną i okażą się jedynie małą niewygodą. Czy jesteś w stanie podjąć to ryzyko? - zapytał, bacznie się jej przyglądając.
Dziewczyna nie odwróciła wzroku od ciemnego spojrzenia. Wpatrywała się w ducha i myślała, czy była skłonna do takiego poświęcenia. Nikt jej nie wspomniał o tym, co będzie czuła podczas tego połączenia, jakie męki będzie musiała znieść, aby pomóc Desowi. Czy była gotowa to uczynić? Nie. Ale chciała zrobić coś dla niego i obiecała mu, że to zrobi. Nie miała innego wyjścia.
Kiwnęła głową w końcu, gdy cisza zaczęła się przedłużać. Wiedziała już, że postąpiła słusznie, ale strach nie opuszczał dziewczyny. Była przerażona tym wszystkim, ale nie mogła się wycofać, za daleko zaszła.
- Dobrze więc, chodź ze mną. Samo połączenie jest bardzo proste, bo jest bardzo bolesne.
- Nie ma innego sposobu, aby połączyć się z całą duszą, bez tego całego cierpienia? - zapytała drżącym głosem, stąpając niepewnie obok ducha.
- Nie ma. Odzyskanie duszy nie może być tak łatwe i chociaż Des stracił ją nie ze swojej winy, nie może jej po prostu dostać.
- Dobrze. Wiele bólu już zniosłam w swoim życiu. Ten również przetrwam – odparła hardo, ale nie miała pojęcia, czy rzeczywiście sobie z tym poradzi. Wcześniejsze słowa ducha wystraszyły ją, więc mogła spodziewać się najgorszego.
- Jesteś pewna? To, co za chwilę poczujesz, nie będziesz mogła porównać z niczym. To nie jest ból, który czułaś podczas biczowania. To jest ból, który czuje Des od chwili utracenia duszy. Jemu jednak jest łatwiej go znosić, bo posiada w sobie magię, ale ty będziesz cierpiała ponad wszelką miarę. Pamiętaj tylko, odnajdź w sobie miłość, inaczej staniesz się pustą skorupą zniszczoną przez połączenie.
Silla patrzyła oniemiała na ducha wojownika i zastanawiała się, co powinna teraz zrobić. Odnaleźć miłość? Jak? Nigdy nie kochała, była niewolnicą.
- To, co dzieje się teraz w twoim sercu jest widoczne dla mnie, a potem dla Desa. Nie pozna wszystkich twoich myśli, jedynie te, które będą dotyczyły jego samego, więc uważaj na to, co myślisz.
Zadrżała. Nie będzie miała przed nim żadnych sekretów, ale i ona dowie się tego, co czuje Des. Nie wiedziała tylko, czy była gotowa podjąć takie ryzyko. Ta więź na zawsze zmieni ich relacje. Obawiała się, że mimo połączenia, oddalą się od siebie, bo zbyt dużo rzeczy będą wiedzieć o sobie.
Nie miała pojęcia, jak to wpłynie na nią samą, ale w tej chwili przestała już myśleć tylko o sobie. Des również może cierpieć.
- Czy... Czy możemy już zacząć? - zapytała drżącym głosem i spojrzała na ołtarz, który sterczał na szczycie pagórka, niczym groźny stwór. Zimne dreszcze przebiegły wzdłuż kręgosłupa. Bała się.
Duch wyjął zza pasa sztylet o długiej rękojeści i lśniącym ostrzu. Nie uśmiechał się, ani nie patrzył w stronę Silli. Podszedł do ołtarza, wyciągnął nadgarstek i przeciął go delikatnie. Z rany trysnęła krew. Spływała wzdłuż dłoni i kapała z palców wprost na ołtarz. Zdziwiło ją to, że duch krwawił, ale poznała wiele dziwnych zjawisk, więc nie pytała o nic.
Dziewczyna podeszła do kamiennego stołu i spojrzała na czerwoną ścieżkę. Na płycie znajdowały się liczne wgłębienia, które zachodziły na siebie tworząc zawiłe wzory. Sam środek tworzył wyżłobiony wklęsły okrąg.
Przełknęła ślinę i podeszła bliżej. Bez zbędnych wyjaśnień i słów, młody król złapał ją za nadgarstek i zbliżył do mniejszego kręgu. Dziewczyna zamknęła powieki i czekała, aż ostrze przetnie jej skórę. Dopiero, gdy rana zaczęła ją piec, a ciepłe strumienie szkarłatnej krwi spływały po palcach, zorientowała się, że towarzyszy przeciął skórę. Zrobił to tak delikatnie i szybko, że nawet nie poczuła, kiedy ostrze dotknęło delikatnej skóry.
- Spójrz. Moja krew i twoja łączą się ze sobą i zaraz twoja dusza zostanie wpleciona z każdym kolejnym fragmentem duszy Desa.
Dziewczyna w milczeniu obserwowała jak krew spływała w dół, w środek okręgu, łącząc się w większą stróżkę. Powoli i nieubłaganie wypełniała wyżłobienia, sprawiała, że całość nabierała kształtu, chociaż dość przerażającego.
Kiedy wgłębienia zostały już wypełnione, Silla dostrzegła jasne światło, rozlewające się po wzorze. Z każdą chwilą nabierało jednak mocy, rozświetlając ponurą szarość wokół.
- Krew jest ważną częścią każdej istoty. Od tej chwili wasze duszę będą tworzyć całość, dzięki temu łatwiej wejdziesz do Krainy Zmarłych. Ale pamiętaj, co ci teraz powiem: prawda jest taka, że nikt żywy nie może wejść do tej Krainy Zmarłych. Wszelkie opowieści dotyczące o żywych w miejscu, gdzie mogą przebywać zmarli, to wielkie kłamstwo. Tylko martwa osoba może przejść przez Bramę Trewanu.
- To znaczy, że muszę umrzeć, by odzyskać całą duszę Desa? - zapytała, czując narastającą wściekłość. Musiała poświęcić swoje życie? Akurat teraz, gdy w końcu odzyskała wolność? - Dlaczego wcześniej o tym nie wspomniałeś?!
- Bo nie wiedziałem, czy jesteś zdolna do poświęcania. Czuję twoje emocje, ale to nie wszystko, by cię poznać, Sillo. Nikomu nie powiesz, że to Des będzie musiał złożyć cię w ofierze, by odzyskać duszę. Nikomu. Będziesz nosiła to brzemię, aż się spełnią me słowa. On nie zdoła poznać myśli o tym, co ma się wydarzyć. Twoje usta będę milczały, gdy będziesz chciała wyjawić to, co słyszałaś.
Nim przebrzmiały ostatnie słowa, dziewczyna poczuła jak rana eksplodowała ognistym bólem. Zwaliła się na ołtarz, brudząc się krwią, którą wciąż rozświetlało to dziwne światło.
Nawiedził ją ból, o którym nie miała pojęcia. Krzycząc w niebogłosy, próbowała ukoić cierpienie, lecz na nic się to zdało. Duch miał rację: to, co teraz czuła w żaden sposób nie mogło się równać z tym, co przeżywała w niewoli.
Czuła jak jej dusza przyjmuje kogoś nowego, jak w jej wnętrzu porusza się coś jeszcze; nowa, silniejsza istota, pełna mroku i miłości jednocześnie. Ból, który odczuwał Des był silny, jak sto ran zadanych batem, jak ciało, które palono żywcem, wciąż podtrzymywane przy życiu. Męka jaka stała się częścią jego, była dla niej nie do zniesienia.
Upadła na ziemię i krzycząc głośno, rozorała paznokciami skórę na ramionach i szyi, z ran płynęła krew. Ubrania rozerwała, wciąż krzycząc, próbując sobie jakoś ulżyć w cierpieniu...
To było poświęcenie, na które nie była gotowa.

2 komentarze:

  1. Witaj! Własnie natrafiłam na tego bloga. Tekstu jest sporo, więc zanim napiszę coś więcej o treści upłynie trochę czasu, ale z pewnością zostawię po sobie recenzję!
    W międzyczasie zapraszam do siebie:
    http://preludiumofwyverntrylogy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Udało się przeczytać! Super piszesz. Uwielbiam to, że nie pomijasz brutalnych wątków, takich jak historia Silli, ale też nie opisujesz ich z taką... jak to powiedzieć... sadystyczną premedytacją, jak to czasami zdarza się na blogach. Poza tym uwielbiam Desa - nie ma to jak typowy antybohater na pierwszym planie! Bardzo mi się podobało. Czekam na następne rozdziały!

      Usuń