Ace
pozwolił się obsłużyć, chociaż służące bały się go, a widok
jedzącego Wekota napawał je także niesmakiem, lecz zwiadowca nic
nie robił sobie ze spojrzeń z posługujących kobiet i wielkimi
kęsami pochłaniał posiłek: dostał duże kawałki mięsa, które zjadł w mgnieniu oka. Był głody i spragniony, więc w
żelaznej misie otrzymał także wodę. Wychłeptał ją z rozkoszą.
Kiedy
również odpoczął, kapłanka zaprosiła go do swych komnat i
wraz z Desem, Sillą i Asarlaiem, postanowili go wysłuchać.
Wekot
usiadł na ogonie i zaczął zdawać relację.
Ragrem
znalazł nas, gdy skończyliśmy bitwę z Podrzegaczami. Była to
krwawa, krótka walka, w której poległo kilku naszych
wojowników. Pomógł nam dobić kilku rannych i
przesłuchać dwóch dowódców. Potem, kiedy już
dowiedzieliśmy się wszystkiego, udaliśmy się w stronę Horalu.
-
Horal? Tam żyją wygnańcy z wszystkich krain. Czego tam
szukaliście? - zapytała zaskoczona Bean Rialta.
No
właśnie, Ragrem pomyślał, że jeśli obieca im w imieniu
Desomrana Khalam'Mhlen ojczyznę, w której będą mogli czuć
się jak w swoim kraju, to zdobędzie sojuszników dla ciebie.
Przystali wszyscy. Ale nie jest pewien, co ty o tym myślisz, panie. Wasza
Łaskawość?
-
Bardzo dobrze zrobił. Cieszę się,
że tak powiedział. Lavtarlia pustoszeje, ludzie uciekają z tej
krainy z powodu mojego chciwego brata, więc każdy człowiek, który
zechce dołączyć do mojej armii znajdzie też dach nad głową i
ciepły posiłek. Ile było wygnańców?
Bardzo
wielu. Ale zdolnych do walki jest dwadzieścia tysięcy. Nas, Wekotów
jest zaledwie dwustu. To niewiele, w porównaniu do tego, co
było kiedyś. Było nas setki, tysiące. Mogliśmy podbijać krainy
z lepiej wyszkolonymi rycerzami.
Wszyscy
się zgodzili, na chwilę zatapiając się we własnych myślach.
Tylko Silla czekała na ciąg dalszy. Chciała wiedzieć jak
najwięcej.
Ragrem
postawił ich w stan gotowości. Są pod twoje rozkazy. Czekam więc
na to, co rozkażesz.
-
Bardzo wam dziękuję za pomoc. Obiecuję, iż postaram się pomóc
wam w odrodzeniu waszej rasy, abyście znów wyrośli na
potężny lud – przyrzekł solennie Des i poklepał Wekota po boku.
Dziękujemy
ci za to.
Ace
skinął mu głową, przybierając postawę pełną szacunku i
pokory.
-
A co z Podrzegaczami? Widzieliście lub słyszeliście coś o nich?
Tak,
oczywiście. Wciąż są niegotowi, ale podobno przewodzić ma nimi
Czarnoksiężnik z Dorham. Kenobar podobno chce wzmocnić wojowników
czarami... Ich armia może nawet liczyć sto tysięcy albo i więcej.
-
Litościwy Akamo... Czyli Kenobar naprawdę che podporządkować
sobie cały świat? - zakrzyknęła zrozpaczona Bean Rialta.
Des
w milczeniu skinął głową, rozumiejąc że sytuacja z każdą
chwilą staje się coraz groźniejsza. Że tak naprawdę z niewielką
ilością armii nie wygra tej bitwy, chyba że pokona
Czarnoksiężnika.
-
Asarlairze, czy jeśli Czarnoksiężnik rzuci zaklęcia na wojsko nie
zostanie z nim w jakiś sposób połączony? Magia będzie
płynęła od niego, prawda?
-
Jeśli będzie musiał ich kontrolować, to tak. Samo rzucenie czaru
nic nie da, ale zabicie takiego Czarnoksiężnika wymaga użycia nie
tylko siły, ale także magii. Jeśli dobrze myślę, to będzie to
Uqrax, jeden z potężniejszych czarodziejów. Chyba tylko on
może mieć taką władzę.
-
Jeśli to o niego chodzi to tylko demon może go pokonać –
zawyrokował ponuro Des i westchnął ciężko. Przymknął na chwile
oczy, próbując uspokoić rozszalałe emocje. - Ja nie jestem
w stanie tego zrobić. Nie będę mógł nawet z duszą uczynić
to, co demon może.
-
Więc co zrobimy? - zapytała Bean Rialta. - Musisz jak najszybciej
zebrać jak największą armię. Powinniśmy też wysłać Sillę do
Krainy Zmarłych za twoją duszą, Desie. I to jak najszybciej.
Po
słowach Najwyższej Kapłanki zapadło milczenie. Silla zadrżała,
gdy usłyszała to, co powiedziała Bean i już wyobraziła sobie, co
będzie się z nią działo, gdy połączy się z Desem. Chciała mu
pomóc, ale jednocześnie bała się tego nieznanego, które
czekało na nią. Lada moment miała przejść do Krainy Zmarłych,
by odzyskać duszę wojownika, ale jaką cenę przyjdzie jej zapłacić
za to? Nie sądziła, by mogła tak bez szwanku wejść i wyjść.
Obawiała się, że demon zaatakuje ją, a ona nie wiedziała nawet
jak się bronić. Porzucili treningi, chociaż najważniejsze lekcje
zapamiętała, lecz to wciąż było za mało.
Musimy
się śpieszyć. Nie możemy już zwlekać, ponieważ im dłużej
czekamy, tym większą armię zgromadzi Kenobar.
W
ponure myśli wdarł się rozgorączkowany głos Ace'a.
-
Masz rację, drogi przyjacielu – przytaknął mu Asarlai. - Pójdę
po Ilbistę Almę. Czas, by Silla i Des połączyli swe dusze.
-
Już? Tak szybko? Nie jestem jeszcze gotowa – mruknęła cicho,
kompletnie tym przerażona.
-
Wiem, Sillo, ale niestety, czas nas nagli. Poczuliśmy się
bezpiecznie i zwlekaliśmy z najważniejszym, więc musimy to
wszystko pośpieszyć. Niestety. Nie jestem z tego powodu zadowolony,
ale to nasza wina, że tak długo z tym czekaliśmy – odpowiedział
Asarlai, wyraźnie smutny z tego, że sprawy przybrały taki obrót.
Nie chciał robić tego w pośpiechu, ale Kenobar był przed nimi o
dwa kroki.
Druid
spodziewał się, że upłynie jeszcze sporo wody w rzece nim w ogóle
będą mogli mówić o armii, która miałaby podbić
świat. Okazało się, że jednak brat Desa nie próżnuje.
-
Nie obawiaj się, będę tam razem z tobą – przemówił do
niej Des, ale Silla wcale się nie uspokoiła. Wszyscy widzieli jak
bardzo to przeżywała, chociaż mogła liczyć na ich wsparcie i pomoc.
Ale Kraina Zmarłych miała otworzyć się tylko przed nią, a ich tam nie będzie.
Połączenie
dusz także ją przerażało, ale już nie tak bardzo. Des będzie
obok niej. Co może pójść nie tak?
Ace
opowiedział im jeszcze, że spotkali gryfy: Fado i Lakme, które
kazały przekazać Silli pozdrowienia. Dziewczyna uśmiechnęła się
radośnie, przypominając sobie te wspaniałe stworzenia i ich próbę
uratowania, która nie do końca poszła tak jak chciała.
Bean
Rialta w końcu obwieściła, iż zwiadowca musi odpocząć, więc
chętnie pokaże mu miejsce, w którym mógłby spocząć.
Wekot chętnie zgodził się na komnatę, chociaż był wilkiem, więc
każde miękkie miejsce byłoby dla niego idealne.
Kiedy
wychodzili, Silla podeszła do Ace i nachyliła się w jego stronę.
-
Jeśli chcesz, to możesz spać ze mną. Oczywiście, jeśli nie
przeszkadza ci to zbytnio... - zająknęła się, gdy niebiesko-szare
oczy spojrzały na nią z zaskoczeniem.
Będzie
mi niezwykle miło. Ragrem wiele mi o tobie opowiadał.
Odpowiedź
Ace ściągnęła uwagę pozostałych, lecz nikt nie skomentował
tego. Dziewczyna trochę się zawstydziła, ale koniecznie chciała
spędzić czas z kimś, kto znał Ragrema. Wekot trochę przypominał
jej wilczego przyjaciela, za którym tęskniła.
***
Ace
położył się na łóżku, w miejscu, w którym
wskazała mu Silla. Pozwolił się także przytulić do swego boku,
więc dziewczyna ogrzewana wilczym futrem spokojnie mogła zasnąć.
Następny dzień
minął im bez większych rewelacji. Bean Rialta udała się do
świątyni, by spędzić czas na modlitwie i prośbach skierowanych
do Akomo o powodzenie misji. Asarlai zagłębił się w bibliotece,
ponieważ chciał dowiedzieć się wszystkiego o przekraczaniu żywej
istoty do Krainy Zmarłych, chociaż nie spodziewał się znaleźć
zbyt wiele informacji na ten temat. Des z kolei zniknął z pola
widzenia, lecz jeden ze strażników powiedział jej, iż
widział go wyjeżdżającego ze stajni na Batharze. Została więc
sama, nie licząc Ace, który chciał zobaczyć ogród i
okolice.
Mimo
iż był istotą urodzoną do walki, miał łagodny charakter i
bardzo cenił sobie naturę. Silla dowiedziała się, że pomimo
tego, iż rasa Wekotów należała do istot walecznych, które
w bitwie były bezwzględne i odważne, posiadali także charakter
przypominający raczej psa domowego. Kiedy nie toczyli wojny, bywali
spokojni i ugodowi.
Spędzając
dzień ze zwiadowcą, odgoniła od siebie złe myśli o połączeniu
dusz i Krainie Zmarłych. Ace chętnie zajął jej myśli,
opowiadając o tym, co robił do tej pory i jak wyglądało jego
życie, nim przybył po nich Ragrem.
A
kiedy nastał czas spoczynku, wszedł do jej komnaty i ułożył się
na łożu. Dzięki temu poczuła się znacznie bezpieczniej, chociaż
nic jej nie groziło.
Zapadła
w spokojny, nieprzerywany koszmarami sen, a kiedy obudziła się
rano, Ace już przy niej nie było. Poczuła rozczarowanie, ale po
zejściu na dół, okazało się, że bardzo długo spała.
Śniadanie
zostało już sprzątnięte ze stołów, więc teraz
przygotowywano się do obiadu. Poczuła głód, ale nie chciała
przeszkadzać kucharkom, więc wyszła z jadalni i udała się na
zewnątrz. Nigdzie nie było Desa i Asarlaia. Ace też zniknął, a
ona poczuła się taka samotna i nieszczęśliwa. Nie rozumiała
tego, chociaż marzyła o spokoju.
Brak
obecności któregoś z jej towarzyszy wprawił ją w taki
dziwny nastrój, że nawet nie zauważyła, kiedy wpadła na
Desa. Przytrzymał ją za łokcie i przyciągnął do siebie lekko,
obawiając się jej upadku.
-
Przepraszam! - Odsunęła się od niego, krzywiąc lekko.
-
Wybacz mi, Sillo, nie zauważyłem cię. Pogrążyłem się w myślach
– powiedział, chociaż wcale nie prosiła go o wyjaśnienia.
-
Nic się nie stało.
Stali
tak w milczeniu. Silla koniecznie chciała znaleźć odpowiednie
słowa. Po raz pierwszy nie mogła wydobyć z siebie głosu. Jakoś
nie wiedziała, o czym mogliby teraz porozmawiać. Nagle zrobiło się
niezręcznie, a ona nie rozumiała dlaczego. Des wpatrywał się w
nią z dziwnym wyrazem twarzy. Krępowało ją to, ta baczna
obserwacja, w dodatku stał tak blisko niej.
Odsunęła
się i usłyszała westchnięcie. Zrobiło się jej przykro, ale nic
nie mogła poradzić na to, że tak działała na nią bliskość
mężczyzny.
-
Wolałabym ci tego nie mówić, ale przygotuj się dobrze na
połączenie dusz. Wieszczka powiedziała, że jutro odbędzie się
obrzęd połączenia dusz.
Silla
sapnęła zaskoczona i spojrzała na wojownika ze łzami w oczach.
Była przerażona.
-
Och, to już? - wyszeptała zaskoczona i zmarkotniała.
-
Tak. Wiem, że to szybko, ale czas nagli. Trochę sobie
poleniuchowaliśmy, ale niestety, więcej nie możemy tego robić.
-
Wiem... Boję się – szepnęła i uniosła na niego zasmucone
spojrzenie.
Des
wciągnął powietrze ze świstem, a potem powoli podszedł do niej i
wyciągnął dłoń. Silla była zbyt ogłuszona wiadomością, którą
jej przekazał, by zrozumieć, co zamierzał, a kiedy poczuła wokół
ramion silne ramiona wojownika, próbowała się wyrwać.
Zaskoczył
ją. Nie chciał jej wypuścić. Miotała się przez chwilę, ale w
końcu poddała się całkowicie, uznając, że to nie ma sensu. Był
od niej silniejszy, nie miała z nim szans.
A
potem przypomniała sobie te wszystkie chwile, kiedy ją ratował,
kiedy pocieszał i troszczył się o nią. Najbardziej zapadł jej w
pamięć moment, w którym pozwoliła mu się dotknąć, objąć.
To było wtedy, kiedy mieli ćwiczyć na sali, a przyczepił się do
niej ten strażnik. Pozwoliła się przytulić i z zaskoczeniem
stwierdziła, że to była najmilsza rzecz jaka ją spotkała w całym
życiu.
Kiedy
się uspokoiła, uznała że w tym przypadku też tak było. Że
przytulanie się do Desa stanowiło dla niej nie tylko nowość, ale
także pewnego rodzaju ukojenie. Przytuliła się do niego mocniej i
pozwoliła otoczyć nie tylko ramionami, ale także zapachem. Był to
przyjemna dla nosa woń. Nie potrafiła jej określić, ale miała
wrażenie, że Des pachniał czystym ubiorem, skórą i czymś
więcej. Podobało jej się to.
-
Już? Uspokoiłaś się? - zapytał po kilku chwilach Des.
Silla
odsunęła się od niego dość niechętnie i pociągnęła lekko
nosem, a potem rozejrzała się wokół, zdając sobie nagle
sprawę z tego, iż znajdowali się na dziedzińcu, po którym
przechadzały się kapłanki, strażnicy pilnowali ogólnego
porządku, a reszta służących zajmowała się wyznaczonymi
wcześniej zadaniami.
Kilka
osób spoglądało w ich stronę z ciekawością, lecz nie było
to w żaden sposób natarczywe.
-
Dziękuję – mruknęła tylko i westchnęła, a potem znów
zerknęła na wojownika. Ten jednak nie patrzył na nią. Wzrok miał
skierowany w innym kierunku, zamyślony, a cały wydawał się
nieobecny. Milczał. - Pójdę już – odparła i odeszła od
Desa, nieco tylko rozczarowana jego zachowaniem. Nie sądziła, że
tak ją zignoruje.
Dogonił
ją pod stajnią.
-
Zaczekaj, Sillo. Przepraszam, znów się zamyśliłem –
wytłumaczył się, chociaż wcale tego nie oczekiwała. Nie chciała
wtrącać się do jego życia, do tego, co myślał i czuł.
-
Nic się nie stało – odparła, uśmiechając się lekko.
Silla
poczuła się skrępowana. Nie rozumiała tego. Jakoś wcześniej,
kiedy rozmawiała z Desem nie czuła tego. Miała też wrażenie, że
w ich relacji było jakieś napięcie, panoszyło się między nimi.
Przeczuwała, że to wszystko miało związek z pocałunkiem i tym,
co próbowała mu zaproponować.
Poczuła
ogarniający ją wstyd. Czyżby to zniszczyło ich tak kruchą więź?
Naprawdę
tego nie chciała. Nie chciała stracić zaufania do Desa, nie
chciała też, by i on patrzył na nią w tak dziwny sposób
jak robił to teraz.
-
Chciałam cię przeprosić – powiedziała Silla w przypływie
odwagi. Nie spodziewała się tego, ale skoro już zaczęła, nie
mogła się wycofać. Wojownik zwrócił na nią szczególną
uwagę i słuchał tego, co ma do powiedzenia.
-
Mnie? Za co? - Des wydawał się być zaskoczony słowami dziewczyny,
ale ta uparcie niezrażona niczym, postanowiła już dokończyć
przerwany wątek.
-
Za to, że powiedziałam ci wtedy, że mogę ci pomóc w
ulżeniu... To znaczy... Wiesz, o co mi chodzi. Nie chciałam tego
mówić – odparła, bardzo zmieszana i zawstydzona.
Poczuła
jak wojownik ją dotyka. Szorstką dłonią najpierw pogłaskał ją
po ramieniu, a potem przesunął ją na policzek, kciukiem potarł
cienką skórę wokół ust. Uśmiechał się delikatnie,
niemal smutno.
-
Nie przepraszaj mnie za to. Jestem ci bardzo wdzięczny za taką
ofiarę, ale nie mógłbym jej przyjąć. Może, gdyby sytuacja
była inna, oboje znajdowalibyśmy w innych miejscu i czasie... Ale
teraz? To niemożliwe. Podziwiam tylko twoją odwagę, że zechciałaś
mi to powiedzieć. I nie wstydź się tego. Nadal bardzo cię lubię.
Silla
podniosła gwałtownie głowę. Oboje patrzyli sobie prosto w oczy,
aż zrozumiała, że mówi szczerze. Potem jednak przypomniała
sobie słowa druida.
-
Desie, rozmawiałam kiedyś z Asarlaiem. Powiedział mi, że lubisz
mnie inaczej niż on. To znaczy jak?
Silla
patrzyła na Desa, który, tak jej się tylko wydawało,
zbladł, a potem potrząsnął głową z westchnieniem.
-
A to gaduła z niego – mruknął zirytowany, lecz uśmiechnął się
do dziewczyny. Ona nadal nie rozumiała tego, o czym rozmawiali,
dlatego pytała.
-
Powiesz mi?
-
Tak dużo czasu spędzamy ze sobą, że chyba nie sposób się
nie polubić, prawda? Ty też mnie lubisz?
-
Oczywiście, że tak! - odparła natychmiast, jakby obawiając się,
że Des po prostu uzna, że ona nie obdarzyła go żadnym pozytywnym
uczuciem. - Ufam ci, nie boję się już tak ciebie i wiem, że
jednak mogę osiągnąć harmonię. Ty mi to pokazałeś. Jesteś
moim przyjacielem, pierwszym jakiego miałam.
-
Cieszę się ogromnie – odparł tylko z dziwnym napięciem w
głosie.
Sytuacja
była dla Silli jasna. Cieszyła się, że Des ją lubił i ona jego.
Miała w końcu przyjaciół, których się nie bała.
***
Resztę
dnia spędziła na pokonywaniu strachu przed obrzędem połączenia
dusz. Panicznie się go bała, chyba nawet gorzej niż śmierci. Mimo
że starała się być radosną, Bean Rialta wyczuła jej prawdziwy
nastrój, dlatego postanowiła z nią porozmawiać.
-
Jak się czujesz, Sillo? - zapytała z troską. Dziewczyna dostrzegła
to w jej ciemnych oczach toteż, zwiesiła ramiona i westchnęła
ciężko.
-
Boję się. Bardzo się boję – odparła z prostą szczerością,
nie bawiąc się w żadne długie przemówienia. - Nie wiem jak
to będzie wyglądało, nie wiem też, co mnie czeka po tym, ale wiem
jedno: na zawsze zmieni się moje życie. Od chwili, gdy poznałam
Desa i Asarlaia moje życie nieustannie poddawane jest jakieś
próbie, a z każdą kolejną czuję, że nie jestem w stanie
jej podołać. Są coraz trudniejsze.
-
Doskonale cię rozumiem, dziecko. Wiem, co czujesz. Kiedyś byłam w
podobnej sytuacji: musiałam poddać się boskiej woli i podążać
za Akomo, który przywiódł mnie aż tutaj. Stałam się
Najwyższą Kapłanką, dzięki czemu mogłam zmienić to miejsca na
lepsze, ale droga jaką przeszłam była trudna i pełna cierpienia –
powiedziała kobieta, czym zdumiała swą rozmówczynię. Silla
spojrzała na kobietę i dopiero teraz zauważyła, że jej twarz nie
jest tak piękna, że wypełniły ją zmarszczki oraz blizny, a skóra
przestała być tak sprężysta. Ile mogła mieć lat? Na pewno była
starsza niż myślała. Nie zadała jednak jej tego pytania i
pozwoliła kontynuować wypowiedź. - Ale wiesz co pozwoliło mi
przetrwać to wszystko? Musisz odnaleźć w sobie wolę walki, chęć
życia i determinację, by przetrwać cały ten ból. Tylko
człowiek, który nie widzi w swym życiu celu i nie chce już
żyć, kusi bogów śmierci. Nie ma powodu, by trzymać taką
istotę na ziemi. Musisz chcieć żyć, znajdź w swoim życiu cel,
do którego będziesz dążyć, a zobaczysz, że przeciwności
losu, nawet jeśli nie znikną, to na pewno zmaleją i pokonasz je.
Nie bój się Sillo, lecz walcz i idź do przodu.
Właśnie
z tymi słowami zostawiła ją kapłanka, pozwalając jej spokojnie
to wszystko przetrawić, a kiedy nastał czas kolacji, Silla wciąż
o tym myślała i nie wiedziała już, czy odnalezienie tego jednego
celu będzie tym rozwiązaniem. Ale pośród mroków
jakie ją ogarnęły, zaczęła dostrzegać coś więcej niż tylko
niemrawe promyki słońca zwiastujące nowe życie.
Zrobi
na złość Raksowi. Chciał ją złamać, zniszczyć jej życie i
upodlić, ale ona nie pozwoli na to. I nawet jeśli on już nie żył,
i tak to zrobi. Zasłużyła na szczęście i zdobędzie je, udowodni
nie tylko jemu, ale i także sobie, że jest w stanie tego dokonać.
-
Ach, cóż za pełna determinacji mina! - Usłyszała nagle nad
sobą czyjś głos. Zmarszczyła brwi, widząc stojącego nad sobą
strażnika, który nie tak dawno doprowadził ją swoim
zachowaniem do płaczu.
Silla
wstała, okrążyła stół, jednocześnie przepraszając
wszystkich za wczesne puszczenie jadalni i ignorując tego
natarczywego mężczyznę, udała się w stronę wyjścia. Niestety,
ale mężczyzna nie poczuł się w żaden sposób zrażony
zachowaniem. Sądziła nawet, że jej odejście zachęciło go do
podążania za nią.
Na
jej nieszczęście mało wiedziała o mężczyznach, toteż strażnik
sądził, iż dziewczyna chce porozmawiać z nim na osobności.
-
Zaczekaj, pani – powiedział, gdy dobił do niej na korytarzu.
Silla zesztywniała, a potem dopiero przystanęła, patrząc na niego
z niepewnością i strachem.
Doskonale
pamiętała, co próbował zrobić, gdy była na sali
treningowej. Nie chciała powtarzać tego raz jeszcze. Odsunęła się
od niego i zmierzyła go niechętnym spojrzeniem. Strażnik wydawał
się być zaskoczony i zdezorientowany jej zachowaniem, ale po chwili
uśmiechnął się do niej w uroczy sposób i zbliżył się do
dziewczyny o kilka kroków.
Silla
tylko Desowi i Asarlaiowi wierzyła i ufała, przy nich czuła się
swobodnie, lecz gdy któryś z obcych mężczyzn próbował
się do niej zbliżyć, natychmiast sztywniała, łapał ją paraliż,
a serce zaczęło bić jak szalone. Obiecała sobie, że będzie
szczęśliwa, a w tej chwili wszystkie jej twarde postanowienia
umknęły i zastąpiła je bezradność.
-
Czego ode mnie chcesz? - zapytała drżącym głosem, czując się
jak w pułapce. Strażnik znów się do niej zbliżył, a ona
znów próbowała się odsunąć, aż przyparł ją do
ściany.
Tamta
sytuacja wydała jej się tak identyczna, że już wiedziała jak to
się skończy. Ucieknie z płaczem. Nawet czuła napływające do
oczy łzy.
-
Nie ukrywam, że od chwili, gdy cię ujrzałem bardzo mi się
podobasz. Powiedz mi, jak się nazywasz... Czy odwzajemniasz moje
zainteresowanie? - zagadnął, wciąż nie widząc nic złego w swym
zachowaniu.
-
Nie! - powiedziała to głośno, licząc że go to zniechęci.
-
Ale dlaczego? Czyżby wojownik, z którym przybyłaś był kimś
dla ciebie więcej niż tylko towarzyszem podróży? On rości
sobie prawa do ciebie? - zapytał to takim tonem, jakby co najmniej
poczuł się zdradzony jej zachowaniem.
Silla
poczuła złość. Jakim prawem wypytywał ją o coś takiego? Nie
dawała mu żadnych nadziei, nie zaczepiała go, ani nie insynuowała.
Nie była nim zainteresowana i starała się go ignorować jak
najlepiej potrafiła.
W
końcu poczuła, że jest wolną kobietą. Wściekła odepchnęła go
i stanęła w bojowej pozie, krzyżując ramiona na piersiach.
-
Nikt nie rości sobie do mnie praw. Nie jestem niczyją własnością!
Strażnik
otworzył usta, aby coś powiedzieć, lecz w tej samej chwili
odwróciła się gwałtownie, a potem padł na ziemie jak
kłoda. Nad nim stał, dysząc ciężko, Des. Sztyletował strażnika
zimnym spojrzeniem. Pochylił się, złapał go za ubranie i z całej
siły docisnął go do ściany, aż dał się słyszeć głuchy
łoskot.
-
Jeśli jeszcze raz zobaczę jak ją nagabujesz, patrzysz w jej
kierunku albo nawet o niej myślisz, to będzie to ostatnia rzecz w
twoim życiu. Czy to jasne? Złamię ci kark za to!
-
A kim ty do cholery jesteś, żeby mi rozkazywać?
-
Kimś o wiele potężniejszym niż ci się wydaję. Nie będę się
hamował, jeśli złamiesz mój zakaz!
-
Panowie, co tu się dzieje?
Silla
spojrzała w stronę nadchodzącej Bean Rialty oraz zaskoczonego
Asarlaia. Kapłanka nie wyglądała na zadowoloną. Silla pod wpływem
impulsu, schowała się za wojownikiem, który puścił w końcu
napastliwego strażnika i stanął w szerokim rozkroku i z ramionami
skrzyżowanymi na piersi. Mierzył wszystkich gniewnym wzrokiem.
-
Desie, co ty wyprawiasz? - zapytał Asarlai, widząc skuloną za nim
Sillę i wzburzonego strażnika. Poczerwieniał ze złości, wbijając
w wojownika ostre spojrzenie.
-
Napastował Sillę – odparł wściekły i spiorunował młodego
strażnika wzrokiem. Mężczyzna spokorniał szybko.
-
Czy to prawda? – zwróciła się do dziewczyny.
Silla
kurczowo uczepiła się szat wojownika, nerwowo zwijając je w
palcach. Des odwrócił się do niej i złapał ją łagodnie
za dłonie, a potem przysunął do przodu, aby wszyscy mogli ją
usłyszeć. Opierała się trochę, ale czując bliskość zaufanej
osoby wyszła do przodu. Mimowolnie oparła się plecami o Desa,
który nie ruszył się nawet na krok. Był silny i twardy jak
skała, dawał jej oparcie nie tylko fizyczne, ale i także duchowe.
-
Trochę. To znaczy właśnie próbowałam wyjaśnić mu, żeby
się do mnie nie zbliżał, bo nie chciałam mieć z nim nic
wspólnego, no i wtedy...
-
I wtedy wkroczył wojownik. Odsunąłbym się od niej, ale nie
zdążyłem, bo rzucił mnie o ścianę jak jakiś dzikus! - oburzył
się strażnik. Des nie czekał ani chwili. Dopadł do niego i znów
przygwoździł do ściany.
-
Jedynym dzikusem w tej grupie jesteś ty. Nie prowokuj mnie do walki,
bo gorzko tego pożałujesz! - krzyknął rozjuszony Des.
Asarlai
oraz jeden ze strażników, który stał za kapłanką
dopadli do mężczyzn i próbowali ich rozdzielić. Des jednak
w żaden sposób nie chciał oderwać się do zaatakowanego
mężczyzny.
Silla
wkroczyła między nimi, chociaż tak bardzo się bała, ale nie
mogła pozwolić na to, by z jej powodu wszczynano karczemne burdy.
Obawiała się konsekwencji.
-
Desie, proszę... Nie złość się na niego. Już wszystko... -
Odskoczyła od niego gwałtownie, gdy dostrzegła jego oczy.
Zmieniał
się w demona. Czarne oczy wbiły się w nią, a nienawiść jaka się
w nich tliła była porażająca. Nie mogła się ruszyć, wpatrywała
się w niego, niczym urzeczona pięknym zaklęciem, lecz widok
takiego Desa wcale nie miał w sobie nic z urody. Twarz miał
przeraźliwie bladą, a usta wykrzywiały się w szyderczym grymasie.
-
Na litość Akomo, puść mnie! - wrzasnął strażnik, który
również widział to, co działo się z Desem. Nigdy czegoś
takiego nie miał sposobności obejrzeć. Ale wcale mu się to nie
podobało. Przeraziło go, podobnie jak i resztę towarzyszy.
Asarlai
odwrócił do siebie wojownika, a potem odskoczył gwałtownie,
gdy ten po prostu próbował go zaatakować. Silla opuściła
bezradnie ramiona, patrząc na scenę rozgrywającą się przed nią.
Des
rzucił się na druida, lecz ten w porę odskoczył. Za to strażnik,
który go wcześniej próbował powstrzymać, wyjął
miecz i naparł na niego z całej siły, lecz nie był znów
tak silny, aby powstrzymać wojownika. Ten z łatwością odrzucił
go na bok, a potem wzrokiem odszukał Sillę. Skierował się w jej
stronę, a ona wiedziała, że znów zechce ją zaatakować,
tak jak wtedy na polanie.
Odwróciła
się na pięcie i nie czekając na nic, rzuciła się do ucieczki.
Wybiegła z pałacu, ale nie na długo nacieszyła się ucieczką.
Des
zaatakował ją, przewracając na kamienie. Poczuła jak ostre kamyki
wbijają jej się w skórę na nogach, dłoniach i ramionach.
Piekący ból szybko się rozprzestrzenił, ale i tak nie
zwróciła na niego uwagi. Znów została zaatakowana.
Materiał
pękł na piersiach. Dławiący strach, a także bezsilność
spowolniły jej reakcję, ale ocknęła się, gdy przemówił
do niej głosem tak podobnym do głosu bestii, z którą
rozmawiała w wizji zesłanej przez Ilbista Almę.
-
Jesteś moja! - zacharczał gardłowo i pochylił się do niej, znów
rozdzierając suknię i obnażając piersi oraz brzuch pokryty
bliznami.
Silla
przymknęła powieki, próbując dojść do ładu ze swymi
uczuciami. Nie mogła pozwolić na to, by znów zaatakował ją
demon. Musiała walczyć, ale czy mogła? Patrząc na obliczę
wojownika rozumiała, że nie miała z nim szans.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz