wtorek, 7 lutego 2017

Rozdział dwudziesty pierwszy

Ace pozwolił się obsłużyć, chociaż służące bały się go, a widok jedzącego Wekota napawał je także niesmakiem, lecz zwiadowca nic nie robił sobie ze spojrzeń z posługujących kobiet i wielkimi kęsami pochłaniał posiłek: dostał duże kawałki mięsa, które zjadł w mgnieniu oka. Był głody i spragniony, więc w żelaznej misie otrzymał także wodę. Wychłeptał ją z rozkoszą.
Kiedy również odpoczął, kapłanka zaprosiła go do swych komnat i wraz z Desem, Sillą i Asarlaiem, postanowili go wysłuchać.
Wekot usiadł na ogonie i zaczął zdawać relację.
Ragrem znalazł nas, gdy skończyliśmy bitwę z Podrzegaczami. Była to krwawa, krótka walka, w której poległo kilku naszych wojowników. Pomógł nam dobić kilku rannych i przesłuchać dwóch dowódców. Potem, kiedy już dowiedzieliśmy się wszystkiego, udaliśmy się w stronę Horalu.
- Horal? Tam żyją wygnańcy z wszystkich krain. Czego tam szukaliście? - zapytała zaskoczona Bean Rialta.
No właśnie, Ragrem pomyślał, że jeśli obieca im w imieniu Desomrana Khalam'Mhlen ojczyznę, w której będą mogli czuć się jak w swoim kraju, to zdobędzie sojuszników dla ciebie. Przystali wszyscy. Ale nie jest pewien, co ty o tym myślisz, panie. Wasza Łaskawość?
- Bardzo dobrze zrobił. Cieszę się, że tak powiedział. Lavtarlia pustoszeje, ludzie uciekają z tej krainy z powodu mojego chciwego brata, więc każdy człowiek, który zechce dołączyć do mojej armii znajdzie też dach nad głową i ciepły posiłek. Ile było wygnańców?
Bardzo wielu. Ale zdolnych do walki jest dwadzieścia tysięcy. Nas, Wekotów jest zaledwie dwustu. To niewiele, w porównaniu do tego, co było kiedyś. Było nas setki, tysiące. Mogliśmy podbijać krainy z lepiej wyszkolonymi rycerzami.
Wszyscy się zgodzili, na chwilę zatapiając się we własnych myślach. Tylko Silla czekała na ciąg dalszy. Chciała wiedzieć jak najwięcej.
Ragrem postawił ich w stan gotowości. Są pod twoje rozkazy. Czekam więc na to, co rozkażesz.
- Bardzo wam dziękuję za pomoc. Obiecuję, iż postaram się pomóc wam w odrodzeniu waszej rasy, abyście znów wyrośli na potężny lud – przyrzekł solennie Des i poklepał Wekota po boku.
Dziękujemy ci za to.
Ace skinął mu głową, przybierając postawę pełną szacunku i pokory.
- A co z Podrzegaczami? Widzieliście lub słyszeliście coś o nich?
Tak, oczywiście. Wciąż są niegotowi, ale podobno przewodzić ma nimi Czarnoksiężnik z Dorham. Kenobar podobno chce wzmocnić wojowników czarami... Ich armia może nawet liczyć sto tysięcy albo i więcej.
- Litościwy Akamo... Czyli Kenobar naprawdę che podporządkować sobie cały świat? - zakrzyknęła zrozpaczona Bean Rialta.
Des w milczeniu skinął głową, rozumiejąc że sytuacja z każdą chwilą staje się coraz groźniejsza. Że tak naprawdę z niewielką ilością armii nie wygra tej bitwy, chyba że pokona Czarnoksiężnika.
- Asarlairze, czy jeśli Czarnoksiężnik rzuci zaklęcia na wojsko nie zostanie z nim w jakiś sposób połączony? Magia będzie płynęła od niego, prawda?
- Jeśli będzie musiał ich kontrolować, to tak. Samo rzucenie czaru nic nie da, ale zabicie takiego Czarnoksiężnika wymaga użycia nie tylko siły, ale także magii. Jeśli dobrze myślę, to będzie to Uqrax, jeden z potężniejszych czarodziejów. Chyba tylko on może mieć taką władzę.
- Jeśli to o niego chodzi to tylko demon może go pokonać – zawyrokował ponuro Des i westchnął ciężko. Przymknął na chwile oczy, próbując uspokoić rozszalałe emocje. - Ja nie jestem w stanie tego zrobić. Nie będę mógł nawet z duszą uczynić to, co demon może.
- Więc co zrobimy? - zapytała Bean Rialta. - Musisz jak najszybciej zebrać jak największą armię. Powinniśmy też wysłać Sillę do Krainy Zmarłych za twoją duszą, Desie. I to jak najszybciej.
Po słowach Najwyższej Kapłanki zapadło milczenie. Silla zadrżała, gdy usłyszała to, co powiedziała Bean i już wyobraziła sobie, co będzie się z nią działo, gdy połączy się z Desem. Chciała mu pomóc, ale jednocześnie bała się tego nieznanego, które czekało na nią. Lada moment miała przejść do Krainy Zmarłych, by odzyskać duszę wojownika, ale jaką cenę przyjdzie jej zapłacić za to? Nie sądziła, by mogła tak bez szwanku wejść i wyjść. Obawiała się, że demon zaatakuje ją, a ona nie wiedziała nawet jak się bronić. Porzucili treningi, chociaż najważniejsze lekcje zapamiętała, lecz to wciąż było za mało.
Musimy się śpieszyć. Nie możemy już zwlekać, ponieważ im dłużej czekamy, tym większą armię zgromadzi Kenobar.
W ponure myśli wdarł się rozgorączkowany głos Ace'a.
- Masz rację, drogi przyjacielu – przytaknął mu Asarlai. - Pójdę po Ilbistę Almę. Czas, by Silla i Des połączyli swe dusze.
- Już? Tak szybko? Nie jestem jeszcze gotowa – mruknęła cicho, kompletnie tym przerażona.
- Wiem, Sillo, ale niestety, czas nas nagli. Poczuliśmy się bezpiecznie i zwlekaliśmy z najważniejszym, więc musimy to wszystko pośpieszyć. Niestety. Nie jestem z tego powodu zadowolony, ale to nasza wina, że tak długo z tym czekaliśmy – odpowiedział Asarlai, wyraźnie smutny z tego, że sprawy przybrały taki obrót. Nie chciał robić tego w pośpiechu, ale Kenobar był przed nimi o dwa kroki.
Druid spodziewał się, że upłynie jeszcze sporo wody w rzece nim w ogóle będą mogli mówić o armii, która miałaby podbić świat. Okazało się, że jednak brat Desa nie próżnuje.
- Nie obawiaj się, będę tam razem z tobą – przemówił do niej Des, ale Silla wcale się nie uspokoiła. Wszyscy widzieli jak bardzo to przeżywała, chociaż mogła liczyć na ich wsparcie i pomoc. Ale Kraina Zmarłych miała otworzyć się tylko przed nią, a ich tam nie będzie.
Połączenie dusz także ją przerażało, ale już nie tak bardzo. Des będzie obok niej. Co może pójść nie tak?
Ace opowiedział im jeszcze, że spotkali gryfy: Fado i Lakme, które kazały przekazać Silli pozdrowienia. Dziewczyna uśmiechnęła się radośnie, przypominając sobie te wspaniałe stworzenia i ich próbę uratowania, która nie do końca poszła tak jak chciała.
Bean Rialta w końcu obwieściła, iż zwiadowca musi odpocząć, więc chętnie pokaże mu miejsce, w którym mógłby spocząć. Wekot chętnie zgodził się na komnatę, chociaż był wilkiem, więc każde miękkie miejsce byłoby dla niego idealne.
Kiedy wychodzili, Silla podeszła do Ace i nachyliła się w jego stronę.
- Jeśli chcesz, to możesz spać ze mną. Oczywiście, jeśli nie przeszkadza ci to zbytnio... - zająknęła się, gdy niebiesko-szare oczy spojrzały na nią z zaskoczeniem.
Będzie mi niezwykle miło. Ragrem wiele mi o tobie opowiadał.
Odpowiedź Ace ściągnęła uwagę pozostałych, lecz nikt nie skomentował tego. Dziewczyna trochę się zawstydziła, ale koniecznie chciała spędzić czas z kimś, kto znał Ragrema. Wekot trochę przypominał jej wilczego przyjaciela, za którym tęskniła.

***

Ace położył się na łóżku, w miejscu, w którym wskazała mu Silla. Pozwolił się także przytulić do swego boku, więc dziewczyna ogrzewana wilczym futrem spokojnie mogła zasnąć.
Następny dzień minął im bez większych rewelacji. Bean Rialta udała się do świątyni, by spędzić czas na modlitwie i prośbach skierowanych do Akomo o powodzenie misji. Asarlai zagłębił się w bibliotece, ponieważ chciał dowiedzieć się wszystkiego o przekraczaniu żywej istoty do Krainy Zmarłych, chociaż nie spodziewał się znaleźć zbyt wiele informacji na ten temat. Des z kolei zniknął z pola widzenia, lecz jeden ze strażników powiedział jej, iż widział go wyjeżdżającego ze stajni na Batharze. Została więc sama, nie licząc Ace, który chciał zobaczyć ogród i okolice.
Mimo iż był istotą urodzoną do walki, miał łagodny charakter i bardzo cenił sobie naturę. Silla dowiedziała się, że pomimo tego, iż rasa Wekotów należała do istot walecznych, które w bitwie były bezwzględne i odważne, posiadali także charakter przypominający raczej psa domowego. Kiedy nie toczyli wojny, bywali spokojni i ugodowi.
Spędzając dzień ze zwiadowcą, odgoniła od siebie złe myśli o połączeniu dusz i Krainie Zmarłych. Ace chętnie zajął jej myśli, opowiadając o tym, co robił do tej pory i jak wyglądało jego życie, nim przybył po nich Ragrem.
A kiedy nastał czas spoczynku, wszedł do jej komnaty i ułożył się na łożu. Dzięki temu poczuła się znacznie bezpieczniej, chociaż nic jej nie groziło.
Zapadła w spokojny, nieprzerywany koszmarami sen, a kiedy obudziła się rano, Ace już przy niej nie było. Poczuła rozczarowanie, ale po zejściu na dół, okazało się, że bardzo długo spała.
Śniadanie zostało już sprzątnięte ze stołów, więc teraz przygotowywano się do obiadu. Poczuła głód, ale nie chciała przeszkadzać kucharkom, więc wyszła z jadalni i udała się na zewnątrz. Nigdzie nie było Desa i Asarlaia. Ace też zniknął, a ona poczuła się taka samotna i nieszczęśliwa. Nie rozumiała tego, chociaż marzyła o spokoju.
Brak obecności któregoś z jej towarzyszy wprawił ją w taki dziwny nastrój, że nawet nie zauważyła, kiedy wpadła na Desa. Przytrzymał ją za łokcie i przyciągnął do siebie lekko, obawiając się jej upadku.
- Przepraszam! - Odsunęła się od niego, krzywiąc lekko.
- Wybacz mi, Sillo, nie zauważyłem cię. Pogrążyłem się w myślach – powiedział, chociaż wcale nie prosiła go o wyjaśnienia.
- Nic się nie stało.
Stali tak w milczeniu. Silla koniecznie chciała znaleźć odpowiednie słowa. Po raz pierwszy nie mogła wydobyć z siebie głosu. Jakoś nie wiedziała, o czym mogliby teraz porozmawiać. Nagle zrobiło się niezręcznie, a ona nie rozumiała dlaczego. Des wpatrywał się w nią z dziwnym wyrazem twarzy. Krępowało ją to, ta baczna obserwacja, w dodatku stał tak blisko niej.
Odsunęła się i usłyszała westchnięcie. Zrobiło się jej przykro, ale nic nie mogła poradzić na to, że tak działała na nią bliskość mężczyzny.
- Wolałabym ci tego nie mówić, ale przygotuj się dobrze na połączenie dusz. Wieszczka powiedziała, że jutro odbędzie się obrzęd połączenia dusz.
Silla sapnęła zaskoczona i spojrzała na wojownika ze łzami w oczach. Była przerażona.
- Och, to już? - wyszeptała zaskoczona i zmarkotniała.
- Tak. Wiem, że to szybko, ale czas nagli. Trochę sobie poleniuchowaliśmy, ale niestety, więcej nie możemy tego robić.
- Wiem... Boję się – szepnęła i uniosła na niego zasmucone spojrzenie.
Des wciągnął powietrze ze świstem, a potem powoli podszedł do niej i wyciągnął dłoń. Silla była zbyt ogłuszona wiadomością, którą jej przekazał, by zrozumieć, co zamierzał, a kiedy poczuła wokół ramion silne ramiona wojownika, próbowała się wyrwać.
Zaskoczył ją. Nie chciał jej wypuścić. Miotała się przez chwilę, ale w końcu poddała się całkowicie, uznając, że to nie ma sensu. Był od niej silniejszy, nie miała z nim szans.
A potem przypomniała sobie te wszystkie chwile, kiedy ją ratował, kiedy pocieszał i troszczył się o nią. Najbardziej zapadł jej w pamięć moment, w którym pozwoliła mu się dotknąć, objąć. To było wtedy, kiedy mieli ćwiczyć na sali, a przyczepił się do niej ten strażnik. Pozwoliła się przytulić i z zaskoczeniem stwierdziła, że to była najmilsza rzecz jaka ją spotkała w całym życiu.
Kiedy się uspokoiła, uznała że w tym przypadku też tak było. Że przytulanie się do Desa stanowiło dla niej nie tylko nowość, ale także pewnego rodzaju ukojenie. Przytuliła się do niego mocniej i pozwoliła otoczyć nie tylko ramionami, ale także zapachem. Był to przyjemna dla nosa woń. Nie potrafiła jej określić, ale miała wrażenie, że Des pachniał czystym ubiorem, skórą i czymś więcej. Podobało jej się to.
- Już? Uspokoiłaś się? - zapytał po kilku chwilach Des.
Silla odsunęła się od niego dość niechętnie i pociągnęła lekko nosem, a potem rozejrzała się wokół, zdając sobie nagle sprawę z tego, iż znajdowali się na dziedzińcu, po którym przechadzały się kapłanki, strażnicy pilnowali ogólnego porządku, a reszta służących zajmowała się wyznaczonymi wcześniej zadaniami.
Kilka osób spoglądało w ich stronę z ciekawością, lecz nie było to w żaden sposób natarczywe.
- Dziękuję – mruknęła tylko i westchnęła, a potem znów zerknęła na wojownika. Ten jednak nie patrzył na nią. Wzrok miał skierowany w innym kierunku, zamyślony, a cały wydawał się nieobecny. Milczał. - Pójdę już – odparła i odeszła od Desa, nieco tylko rozczarowana jego zachowaniem. Nie sądziła, że tak ją zignoruje.
Dogonił ją pod stajnią.
- Zaczekaj, Sillo. Przepraszam, znów się zamyśliłem – wytłumaczył się, chociaż wcale tego nie oczekiwała. Nie chciała wtrącać się do jego życia, do tego, co myślał i czuł.
- Nic się nie stało – odparła, uśmiechając się lekko.
Silla poczuła się skrępowana. Nie rozumiała tego. Jakoś wcześniej, kiedy rozmawiała z Desem nie czuła tego. Miała też wrażenie, że w ich relacji było jakieś napięcie, panoszyło się między nimi. Przeczuwała, że to wszystko miało związek z pocałunkiem i tym, co próbowała mu zaproponować.
Poczuła ogarniający ją wstyd. Czyżby to zniszczyło ich tak kruchą więź?
Naprawdę tego nie chciała. Nie chciała stracić zaufania do Desa, nie chciała też, by i on patrzył na nią w tak dziwny sposób jak robił to teraz.
- Chciałam cię przeprosić – powiedziała Silla w przypływie odwagi. Nie spodziewała się tego, ale skoro już zaczęła, nie mogła się wycofać. Wojownik zwrócił na nią szczególną uwagę i słuchał tego, co ma do powiedzenia.
- Mnie? Za co? - Des wydawał się być zaskoczony słowami dziewczyny, ale ta uparcie niezrażona niczym, postanowiła już dokończyć przerwany wątek.
- Za to, że powiedziałam ci wtedy, że mogę ci pomóc w ulżeniu... To znaczy... Wiesz, o co mi chodzi. Nie chciałam tego mówić – odparła, bardzo zmieszana i zawstydzona.
Poczuła jak wojownik ją dotyka. Szorstką dłonią najpierw pogłaskał ją po ramieniu, a potem przesunął ją na policzek, kciukiem potarł cienką skórę wokół ust. Uśmiechał się delikatnie, niemal smutno.
- Nie przepraszaj mnie za to. Jestem ci bardzo wdzięczny za taką ofiarę, ale nie mógłbym jej przyjąć. Może, gdyby sytuacja była inna, oboje znajdowalibyśmy w innych miejscu i czasie... Ale teraz? To niemożliwe. Podziwiam tylko twoją odwagę, że zechciałaś mi to powiedzieć. I nie wstydź się tego. Nadal bardzo cię lubię.
Silla podniosła gwałtownie głowę. Oboje patrzyli sobie prosto w oczy, aż zrozumiała, że mówi szczerze. Potem jednak przypomniała sobie słowa druida.
- Desie, rozmawiałam kiedyś z Asarlaiem. Powiedział mi, że lubisz mnie inaczej niż on. To znaczy jak?
Silla patrzyła na Desa, który, tak jej się tylko wydawało, zbladł, a potem potrząsnął głową z westchnieniem.
- A to gaduła z niego – mruknął zirytowany, lecz uśmiechnął się do dziewczyny. Ona nadal nie rozumiała tego, o czym rozmawiali, dlatego pytała.
- Powiesz mi?
- Tak dużo czasu spędzamy ze sobą, że chyba nie sposób się nie polubić, prawda? Ty też mnie lubisz?
- Oczywiście, że tak! - odparła natychmiast, jakby obawiając się, że Des po prostu uzna, że ona nie obdarzyła go żadnym pozytywnym uczuciem. - Ufam ci, nie boję się już tak ciebie i wiem, że jednak mogę osiągnąć harmonię. Ty mi to pokazałeś. Jesteś moim przyjacielem, pierwszym jakiego miałam.
- Cieszę się ogromnie – odparł tylko z dziwnym napięciem w głosie.
Sytuacja była dla Silli jasna. Cieszyła się, że Des ją lubił i ona jego. Miała w końcu przyjaciół, których się nie bała.

***

Resztę dnia spędziła na pokonywaniu strachu przed obrzędem połączenia dusz. Panicznie się go bała, chyba nawet gorzej niż śmierci. Mimo że starała się być radosną, Bean Rialta wyczuła jej prawdziwy nastrój, dlatego postanowiła z nią porozmawiać.
- Jak się czujesz, Sillo? - zapytała z troską. Dziewczyna dostrzegła to w jej ciemnych oczach toteż, zwiesiła ramiona i westchnęła ciężko.
- Boję się. Bardzo się boję – odparła z prostą szczerością, nie bawiąc się w żadne długie przemówienia. - Nie wiem jak to będzie wyglądało, nie wiem też, co mnie czeka po tym, ale wiem jedno: na zawsze zmieni się moje życie. Od chwili, gdy poznałam Desa i Asarlaia moje życie nieustannie poddawane jest jakieś próbie, a z każdą kolejną czuję, że nie jestem w stanie jej podołać. Są coraz trudniejsze.
- Doskonale cię rozumiem, dziecko. Wiem, co czujesz. Kiedyś byłam w podobnej sytuacji: musiałam poddać się boskiej woli i podążać za Akomo, który przywiódł mnie aż tutaj. Stałam się Najwyższą Kapłanką, dzięki czemu mogłam zmienić to miejsca na lepsze, ale droga jaką przeszłam była trudna i pełna cierpienia – powiedziała kobieta, czym zdumiała swą rozmówczynię. Silla spojrzała na kobietę i dopiero teraz zauważyła, że jej twarz nie jest tak piękna, że wypełniły ją zmarszczki oraz blizny, a skóra przestała być tak sprężysta. Ile mogła mieć lat? Na pewno była starsza niż myślała. Nie zadała jednak jej tego pytania i pozwoliła kontynuować wypowiedź. - Ale wiesz co pozwoliło mi przetrwać to wszystko? Musisz odnaleźć w sobie wolę walki, chęć życia i determinację, by przetrwać cały ten ból. Tylko człowiek, który nie widzi w swym życiu celu i nie chce już żyć, kusi bogów śmierci. Nie ma powodu, by trzymać taką istotę na ziemi. Musisz chcieć żyć, znajdź w swoim życiu cel, do którego będziesz dążyć, a zobaczysz, że przeciwności losu, nawet jeśli nie znikną, to na pewno zmaleją i pokonasz je. Nie bój się Sillo, lecz walcz i idź do przodu.
Właśnie z tymi słowami zostawiła ją kapłanka, pozwalając jej spokojnie to wszystko przetrawić, a kiedy nastał czas kolacji, Silla wciąż o tym myślała i nie wiedziała już, czy odnalezienie tego jednego celu będzie tym rozwiązaniem. Ale pośród mroków jakie ją ogarnęły, zaczęła dostrzegać coś więcej niż tylko niemrawe promyki słońca zwiastujące nowe życie.
Zrobi na złość Raksowi. Chciał ją złamać, zniszczyć jej życie i upodlić, ale ona nie pozwoli na to. I nawet jeśli on już nie żył, i tak to zrobi. Zasłużyła na szczęście i zdobędzie je, udowodni nie tylko jemu, ale i także sobie, że jest w stanie tego dokonać.
- Ach, cóż za pełna determinacji mina! - Usłyszała nagle nad sobą czyjś głos. Zmarszczyła brwi, widząc stojącego nad sobą strażnika, który nie tak dawno doprowadził ją swoim zachowaniem do płaczu.
Silla wstała, okrążyła stół, jednocześnie przepraszając wszystkich za wczesne puszczenie jadalni i ignorując tego natarczywego mężczyznę, udała się w stronę wyjścia. Niestety, ale mężczyzna nie poczuł się w żaden sposób zrażony zachowaniem. Sądziła nawet, że jej odejście zachęciło go do podążania za nią.
Na jej nieszczęście mało wiedziała o mężczyznach, toteż strażnik sądził, iż dziewczyna chce porozmawiać z nim na osobności.
- Zaczekaj, pani – powiedział, gdy dobił do niej na korytarzu. Silla zesztywniała, a potem dopiero przystanęła, patrząc na niego z niepewnością i strachem.
Doskonale pamiętała, co próbował zrobić, gdy była na sali treningowej. Nie chciała powtarzać tego raz jeszcze. Odsunęła się od niego i zmierzyła go niechętnym spojrzeniem. Strażnik wydawał się być zaskoczony i zdezorientowany jej zachowaniem, ale po chwili uśmiechnął się do niej w uroczy sposób i zbliżył się do dziewczyny o kilka kroków.
Silla tylko Desowi i Asarlaiowi wierzyła i ufała, przy nich czuła się swobodnie, lecz gdy któryś z obcych mężczyzn próbował się do niej zbliżyć, natychmiast sztywniała, łapał ją paraliż, a serce zaczęło bić jak szalone. Obiecała sobie, że będzie szczęśliwa, a w tej chwili wszystkie jej twarde postanowienia umknęły i zastąpiła je bezradność.
- Czego ode mnie chcesz? - zapytała drżącym głosem, czując się jak w pułapce. Strażnik znów się do niej zbliżył, a ona znów próbowała się odsunąć, aż przyparł ją do ściany.
Tamta sytuacja wydała jej się tak identyczna, że już wiedziała jak to się skończy. Ucieknie z płaczem. Nawet czuła napływające do oczy łzy.
- Nie ukrywam, że od chwili, gdy cię ujrzałem bardzo mi się podobasz. Powiedz mi, jak się nazywasz... Czy odwzajemniasz moje zainteresowanie? - zagadnął, wciąż nie widząc nic złego w swym zachowaniu.
- Nie! - powiedziała to głośno, licząc że go to zniechęci.
- Ale dlaczego? Czyżby wojownik, z którym przybyłaś był kimś dla ciebie więcej niż tylko towarzyszem podróży? On rości sobie prawa do ciebie? - zapytał to takim tonem, jakby co najmniej poczuł się zdradzony jej zachowaniem.
Silla poczuła złość. Jakim prawem wypytywał ją o coś takiego? Nie dawała mu żadnych nadziei, nie zaczepiała go, ani nie insynuowała. Nie była nim zainteresowana i starała się go ignorować jak najlepiej potrafiła.
W końcu poczuła, że jest wolną kobietą. Wściekła odepchnęła go i stanęła w bojowej pozie, krzyżując ramiona na piersiach.
- Nikt nie rości sobie do mnie praw. Nie jestem niczyją własnością!
Strażnik otworzył usta, aby coś powiedzieć, lecz w tej samej chwili odwróciła się gwałtownie, a potem padł na ziemie jak kłoda. Nad nim stał, dysząc ciężko, Des. Sztyletował strażnika zimnym spojrzeniem. Pochylił się, złapał go za ubranie i z całej siły docisnął go do ściany, aż dał się słyszeć głuchy łoskot.
- Jeśli jeszcze raz zobaczę jak ją nagabujesz, patrzysz w jej kierunku albo nawet o niej myślisz, to będzie to ostatnia rzecz w twoim życiu. Czy to jasne? Złamię ci kark za to!
- A kim ty do cholery jesteś, żeby mi rozkazywać?
- Kimś o wiele potężniejszym niż ci się wydaję. Nie będę się hamował, jeśli złamiesz mój zakaz!
- Panowie, co tu się dzieje?
Silla spojrzała w stronę nadchodzącej Bean Rialty oraz zaskoczonego Asarlaia. Kapłanka nie wyglądała na zadowoloną. Silla pod wpływem impulsu, schowała się za wojownikiem, który puścił w końcu napastliwego strażnika i stanął w szerokim rozkroku i z ramionami skrzyżowanymi na piersi. Mierzył wszystkich gniewnym wzrokiem.
- Desie, co ty wyprawiasz? - zapytał Asarlai, widząc skuloną za nim Sillę i wzburzonego strażnika. Poczerwieniał ze złości, wbijając w wojownika ostre spojrzenie.
- Napastował Sillę – odparł wściekły i spiorunował młodego strażnika wzrokiem. Mężczyzna spokorniał szybko.
- Czy to prawda? – zwróciła się do dziewczyny.
Silla kurczowo uczepiła się szat wojownika, nerwowo zwijając je w palcach. Des odwrócił się do niej i złapał ją łagodnie za dłonie, a potem przysunął do przodu, aby wszyscy mogli ją usłyszeć. Opierała się trochę, ale czując bliskość zaufanej osoby wyszła do przodu. Mimowolnie oparła się plecami o Desa, który nie ruszył się nawet na krok. Był silny i twardy jak skała, dawał jej oparcie nie tylko fizyczne, ale i także duchowe.
- Trochę. To znaczy właśnie próbowałam wyjaśnić mu, żeby się do mnie nie zbliżał, bo nie chciałam mieć z nim nic wspólnego, no i wtedy...
- I wtedy wkroczył wojownik. Odsunąłbym się od niej, ale nie zdążyłem, bo rzucił mnie o ścianę jak jakiś dzikus! - oburzył się strażnik. Des nie czekał ani chwili. Dopadł do niego i znów przygwoździł do ściany.
- Jedynym dzikusem w tej grupie jesteś ty. Nie prowokuj mnie do walki, bo gorzko tego pożałujesz! - krzyknął rozjuszony Des.
Asarlai oraz jeden ze strażników, który stał za kapłanką dopadli do mężczyzn i próbowali ich rozdzielić. Des jednak w żaden sposób nie chciał oderwać się do zaatakowanego mężczyzny.
Silla wkroczyła między nimi, chociaż tak bardzo się bała, ale nie mogła pozwolić na to, by z jej powodu wszczynano karczemne burdy. Obawiała się konsekwencji.
- Desie, proszę... Nie złość się na niego. Już wszystko... - Odskoczyła od niego gwałtownie, gdy dostrzegła jego oczy.
Zmieniał się w demona. Czarne oczy wbiły się w nią, a nienawiść jaka się w nich tliła była porażająca. Nie mogła się ruszyć, wpatrywała się w niego, niczym urzeczona pięknym zaklęciem, lecz widok takiego Desa wcale nie miał w sobie nic z urody. Twarz miał przeraźliwie bladą, a usta wykrzywiały się w szyderczym grymasie.
- Na litość Akomo, puść mnie! - wrzasnął strażnik, który również widział to, co działo się z Desem. Nigdy czegoś takiego nie miał sposobności obejrzeć. Ale wcale mu się to nie podobało. Przeraziło go, podobnie jak i resztę towarzyszy.
Asarlai odwrócił do siebie wojownika, a potem odskoczył gwałtownie, gdy ten po prostu próbował go zaatakować. Silla opuściła bezradnie ramiona, patrząc na scenę rozgrywającą się przed nią.
Des rzucił się na druida, lecz ten w porę odskoczył. Za to strażnik, który go wcześniej próbował powstrzymać, wyjął miecz i naparł na niego z całej siły, lecz nie był znów tak silny, aby powstrzymać wojownika. Ten z łatwością odrzucił go na bok, a potem wzrokiem odszukał Sillę. Skierował się w jej stronę, a ona wiedziała, że znów zechce ją zaatakować, tak jak wtedy na polanie.
Odwróciła się na pięcie i nie czekając na nic, rzuciła się do ucieczki. Wybiegła z pałacu, ale nie na długo nacieszyła się ucieczką.
Des zaatakował ją, przewracając na kamienie. Poczuła jak ostre kamyki wbijają jej się w skórę na nogach, dłoniach i ramionach. Piekący ból szybko się rozprzestrzenił, ale i tak nie zwróciła na niego uwagi. Znów została zaatakowana.
Materiał pękł na piersiach. Dławiący strach, a także bezsilność spowolniły jej reakcję, ale ocknęła się, gdy przemówił do niej głosem tak podobnym do głosu bestii, z którą rozmawiała w wizji zesłanej przez Ilbista Almę.
- Jesteś moja! - zacharczał gardłowo i pochylił się do niej, znów rozdzierając suknię i obnażając piersi oraz brzuch pokryty bliznami.

Silla przymknęła powieki, próbując dojść do ładu ze swymi uczuciami. Nie mogła pozwolić na to, by znów zaatakował ją demon. Musiała walczyć, ale czy mogła? Patrząc na obliczę wojownika rozumiała, że nie miała z nim szans.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz