Silla
biegła co sił w nogach.
Śliczny
skrzat...
Słowa
Desa dudniły jej w głowie i z każdym kolejnym krokiem słyszała
jego głos coraz wyraźniej. Nie była śliczna! Nigdy nie będzie.
Kiedy
dostrzegła budynek stajni, postanowiła tam pójść. Kręciło
się tam niewiele ludzi, a obecność koni była bardzo uspokajająca.
Weszła do boksu Chavarti i osunęła się po ściance boksu, czując
napływające do oczu łzy.
Nawet
nie potrafiła sensownie wytłumaczyć swoje zachowanie. Nagle
poczuła się okropnie źle, gdy Des nazwał ją śliczną. Co ona sobą reprezentowała? Nic. Miała ciało pełne blizn, była
niewolnicą... Co było w niej takiego pięknego? Twarz? Nie sądziła,
by się wyróżniała pośród tutejszych kobiet czymś
szczególnym. Des nie powinien był tak mówić,
zwłaszcza, że wzbudził w niej falę niepotrzebnych i
niezrozumiałych uczuć.
Rax
nigdy nie bawił się w coś takiego. Owszem, uwielbiał piękne
kobiety i zawsze dobierał takie, by mógł nacieszyć nimi
oko, ale Silla podczas tych okrutnych lat niewoli pozbyła się
pewności siebie. Nie uważała się za piękną czy pociągającą
kobietę. W ogóle nie uważała się za kobietę. Czym była
jak nie kimś pozbawionym godności?
Ale
słowa wojownika zrobiły na niej tak duże wrażenie, że nie była
w stanie się uspokoić jeszcze przez kilka długich chwil. Mimo
wszystko poczuła kojące ciepło w okolicy serca, że wojownik tak
powiedział, nawet jeśli kłamał. Mógł prawić jej
komplementy tylko po to, by ją pocieszyć, nie musiał tak myśleć.
Poczuła
zimny nosek na dłoni. Kiedy otwarła oczy, dostrzegła Rae, który
podszedł do niej zaciekawiony. Uśmiechnęła się do puszystego
rudzielca i wzięła go na kolana. Lisek od ich przyjazdu nabrał
więcej ciała, jego sierść nabrała miękkości i jakby bardziej
urosła. On sam również zwiększył swoje rozmiary. Spędzanie
czasu w stajni bardzo mu się przysłużyło. Była wdzięczna
stajennym za to, że o niego dbali, chociaż sama również
przynosiła mu jedzenie. Karmiła go przeważnie mięsem, dlatego Rae
rósł w oczach.
Chavarti,
która przywiązała się do swej tymczasowej pani, również
dopraszała się o uwagę, dlatego zniżyła łeb, a po chwili
położyła się obok Silli. Dziewczyna czuła się już znacznie
spokojniejsza, gdy zwierzęta otoczyły ją opieką – jakby
wiedziała, że w tej chwili potrzebowała czegoś takiego.
Dziewczyna
zmieniła pozycję i oparła się o bok klaczy, która
natychmiast wykorzystała to i ułożyła pysk na kolanach,
dokuczając tym samym Rae. Lisek fuknął rozzłoszczony i zszedł z
kolan piastunki, kładąc się pod jej podciągniętymi kolanami.
-
Tutaj jesteś – usłyszała nagle wesoły głos druida. Uniosła
zaskoczone spojrzenie i przyjrzała się mężczyźnie. Stał oparty
o drzwi boksu i wpatrywał się w nią radośnie, chociaż nie
rozumiała obecnie jego humoru. Wyglądał na to, że cieszył się z
jakiegoś konkretnego powodu.
-
Szukałeś mnie? - zapytała zaskoczona. Nie ruszyła się z miejsca,
mając nadzieję, że druid jednak zostawi ją w spokoju. Chciała
być teraz sama, ale nie była na tyle niegrzeczna, by go poprosić o
pozostawienie w samotności.
Druid
wszedł do środka i przysiadł po przeciwnej stronie boksu, nie
spuszczając wzroku z dziewczyny. Silla zmieszała się, gdy
mężczyzna nic nie powiedział i wróciła do rozdawania
czułości między zwierzakami.
-
Dlaczego tak zareagowałaś na komplement Desa? Mówił
szczerze – powiedział, a Silla poczuła jak cała krew odpływa jej z twarzy. Musiała wyglądać na zszokowaną, ale Asarlai nic nie
dał po sobie poznać. To pytanie wytrąciło ją z równowagi.
-
Nie wierzę w to, że tak myśli. Nie jestem śliczna. Powiedział,
że jestem śliczna jak skrzat, ale ja wiem jak one wyglądają. Jak
mógł nawet tak zbluźnić?! - zawołała oburzona. Des
oczywiście w niczym nie zawinił, lecz ona odebrała to jako
oszczerstwo wobec urody tych nieziemskich stworzeń.
-
A gdyby tak w istocie było? Dlaczego temu tak zaprzeczasz?
-
Nie jestem piękna. Jak mógłby nawet tak pomyśleć? Tyle
razy widział moje ciało, wie jakie jest szkaradne. Brzydzę się
sama sobą...
-
Ale twoje odczucia nie mają z tym nic wspólnego. Desomran
zawsze mówi prawdę, więc nie powiedziałby tego, gdyby tak
nie myślał naprawdę. Nie pomyślałaś, że mógłby cię
lubić inaczej niż ja? Że jesteś dla niego ważna?
Zapadło
milczenie i jedynie Chavarti chrupała głośno i radośnie siano.
Silla wpatrywała się w druida zaskoczona, próbując
zrozumieć to, co właśnie powiedział. Dziewczynie zakręciło się
w głowie. Zamknęła oczy, aby to przetrwać.
Asarali
mówił takie dziwne słowa, których nie rozumiała. Des
lubią ją trochę inaczej, niż druid? Ale w jaki sposób? Co
to znaczyło? Była dla niego ważna... Wiele pytań zrodziło się
jej w głowie i chociaż chciała zadać je swemu rozmówcy nie
zrobiła tego.
-
Oczywiście wiem, że jestem dla niego ważna. Muszę pomóc mu
w odzyskaniu duszy. To chyba oczywiste, prawda? - odpowiedziała, co
druid skwitował głośnym śmiechem.
-
Och, Sillo, gdybyś wiedziała... Niech będzie i tak, ale pamiętaj,
że długo nie możesz temu zaprzeczać...
-
Zaprzeczać? Czemu?
Druid
wstał i pożegnał się z nią, unikając odpowiedzi na pytania.
Silla
siedziała w milczeniu i próbowała przetrawić jego słowa,
ale marnie jej to szło. Ostatecznie uznała, że druid niepotrzebnie
się wtrącał. Nie chciała rozstrzygać tej sprawy, bo obawiała
się, że jej relacje z Desem mogą się popsuć.
***
Des
oczekiwał Silli. Chciał z nią porozmawiać, ale długo nie
wracała. Zaczął się irytować, ale w końcu usłyszał szelest w
pokoju obok. Szybko zapukał do drzwi łączące ich pokoje. Silla
nie odpowiedziała. Ruch w pokoju jasno dał mu do zrozumienia, że
dziewczyna wpadła w panikę i nie wiedziała, co zrobić. Nie
chciała go w puścić, ale nie zamierzał odpuścić. Silla nie
powinna chować głowy w piasek za każdym razem, gdy ktoś powie
jej, że jest śliczna.
Bo
była. Jej uroda nie należała do tych przytłaczających piękności:
była delikatna. Przypominała mu elfa, małego wystraszonego elfa,
wobec którego roztaczał opiekę. I nigdy nie zmieni zdania na
ten temat. Chciał pomóc jej wydobyć się z tej okrutnej
traumy, pozbyć się przeszłości. Pragnął jej szczęścia,
bardziej niż własnego.
-
Sillo, mogę wejść? - zapytał Des, kiedy nadal nie odpowiadała na
jego pukanie. Usłyszał szuranie stopami po podłodze i po chwili
drzwi się otworzyły. Stanęła w nich zawstydzona dziewczyna.
Westchnął, widząc ją ubraną w nową szatę, z lekko
rozczochranymi włosami i głębokimi rumieńcami na policzkach.
Była
taka drobna i krucha wobec jego postury i siły. Mógłby
zrobić jej krzywdę jedną ręką. Nie mógł oderwać od niej
oczu, chociaż wiedział, że jego zachowanie może skomplikować ich
relacje. Musiał z tym poczekać do momentu, aż skończy się to
piekło, które rozpętało się jakiś czas temu. Ale tak
bardzo potrzebował bliskiej sercu kobiety, że obawiał się o błąd.
Musiał nastawić się na to, że Silla potrzebowała czasu i
dystansu, aby się do niego przyzwyczaić. Nie marzył o tym, by się
w nim zakochała, ale przynajmniej, żeby zdołała mu w pełni
zaufać.
Wiedział,
że oboje pochodzili z różnych światów, no i nie
myślał, że zechce zostać w Lavtarlii. Marzyła o spokoju i życiu
z dala od mężczyzn. Zapewne zechce wrócić do kapłanek. Nie
będzie mógł jej zatrzymać... A gdy odzyska królestwo
jego podwładni będą oczekiwali na sojusze z innymi krainami dla
wzmocnienia pozycji...
-
Tak? - zagadnęła do niego niepewnie i cicho. Miała drżący głos.
Płakała.
Skrzywił
się nieznacznie. Nie chciał, by wylewała przez niego łzy, ale nie
spodziewał się, że kilka niewinnych słów doprowadzi ją do
płaczu. Mógł jednak spodziewać się gwałtownej reakcji z
jej strony. Była niewolnicą, raczej nikt nie obsypywał ją
pięknymi słówkami za każdym razem, gdy znajdowała się w
ramionach mężczyzny.
Chociaż
nie rozumiał jej już w ogóle. Raz oferuje mu swe ciało,
chcąc mu pomóc w cierpieniu, a innym razem ucieka, gdy mówi,
że jest śliczna. Jak miał w końcu z nią postępować?
Druid
kazał mu poczekać, ale nie miał czasu. Silla była dla niego ważna
i jeśli chciał jej dać odrobinę szczęścia, to będzie musiał
zawalczyć o to i postarać się o przegonienie traumatycznej
przeszłości biednej dziewczyny.
***
Silla
nie bardzo wiedziała, co zrobić, gdy stanęła z Desem oko w oko.
Musiał usłyszeć jak wróciła do sypialni i zapukał. Wahała
się przez chwilę, ale skoro wiedział, że tu jest, nie było sensu
już się ukrywać.
Wpuściła
go do środka i wycofała się pod łóżko. Usiadła na nim,
bacznie obserwując gościa. Wiedziała, że nie zrobi jej krzywdy,
ale nie mogła przestać go obserwować, będąc ciekawą jego
reakcji.
Wojownik
wyglądał na strapionego, nieco też smutnego, ale nie rozumiała
powodów jego smutku. Czyżby chodziło o jej zachowanie? Że
po prostu uciekła?
-
Powinnam cię przeprosić. Zamiast przyjąć twoje słowa ze spokojem
– uciekłam. Nie chciałam, ale... Ale nie potrafiłam się zgodzić
z tym, co powiedziałeś... - zająknęła się, gdy na niego
spojrzała, a wszystko to, co chciała powiedzieć uciekło z głowy.
Chciała wyjaśnić to szybko i sprawnie, by sobie już poszedł, ale
teraz nie miała na to szans. Myśli poplątały się w jedno i
pogubiła się w nich.
-
Sillo, ja mówiłem prawdę. Rozumiem twoje położenie i wiem,
że będąc u Raksa nigdy nie usłyszałaś od niego dobrych słów,
ale to, że kiedyś byłaś niewolnicą nie sprawiło, że zniknęła
twoja uroda. Jesteś piękna. Uwierz w to.
-
Nie jestem! - krzyknęła zła na niego, choć sama nie wiedziała
dlaczego. - Jak możesz tak mówić?! Widziałeś moje ciało!
Wiesz jakie mam blizny. To nie może być piękne.
-
Bo nie jest. Masz rację, Sillo. Blizny nigdy nie będą czymś, co
stanowi kanon piękna, ale pamiętaj, że to, co masz na ciele nie
oznacza, że jesteś gorsza czy brzydsza. Blizny to dowód na
to, że kiedyś ktoś cię skrzywdził, a ty byłaś na tyle silna i
odważna, że przeżyłaś. Odwaga jest piękna, bo pokazuje innym, że
człowiek potrafi przejść wiele i nikt nie jest w stanie go złamać.
Jesteś piękna, bo jesteś silna. Wiele innych kobiet próbowałoby
zakończyć swój żywot, a ty wytrwałaś. Masz dobre serce,
nieskalane złem, złamane, lecz dobre. Czego jeszcze chcesz?
Myślisz, że ładna buzia to wszystko, co kobieta może oferować
mężczyźnie? Nie, to nie wszystko. Doceń to, że kiedy patrzę na
ciebie, to nie widzę tylko śliczną twarz, ale również piękne wnętrze.
Silla
milczała, nie była w stanie wykrztusić nawet słowa. Nie
spodziewała się tych słów. Des mówił z ożywieniem
i pasją, święcie przekonany o słuszności swej wypowiedzi.
Dziewczyna zagapiła się na niego, a kiedy wciąż nic nie mogła
powiedzieć, wojownik usiadł na łóżku obok. Drgnęła
zaskoczona i lekko zesztywniała, ale nie odsunęła się.
Rozwarła
szeroko oczy i wgapiała się w niego z niepewną miną, jakby wciąż
się go obawiała. Ale tak nie było. Jedynie jego bliskość
działała na nią dość deprymująco. Bo był mężczyzną.
-
Posłuchaj mnie, Sillo. Wiem, że nigdy już nie zaufasz żadnemu
mężczyźnie, ale chciałbym, żebyś się mnie nie obawiała. Że
nigdy nie wyrządzę ci krzywdę.
Delikatnie
złapał ją za dłoń i ścisnął ją lekko. Silla w końcu się
rozluźniła i poczuła się odprężona, chociaż było to naprawdę
trudne.
-
Staram się o tym pamiętać cały czas – przyznała cicho,
opuszczając głowę i przyglądając się dłoni Desa. Była duża,
silna, naznaczona bliznami i odciskami, ale biło z niej kojące
ciepło. Miał dłonie wojownika, trochę żylaste i wysuszone, ale
jej zawsze będą kojarzyły się z dobrym człowiekiem. Z Desem,
którą ją nigdy nie skrzywdzi.
-
To dobrze, bo chciałbym coś zrobić... Coś ci pokazać, jeśli się
zgodzisz...
Poruszył
się i nieco zbliżył do niej. Sila nie wiedziała, o co chodzi, ale
poczuła niepokój, który powoli zaczął w niej rosnąć,
napędzając przy tym także jej strach.
-
Co? - wydukała tylko, bo gardło ścisnęło się boleśnie. Miała
suche usta i kompletną pustkę w głowie.
-
Spokojnie, pamiętaj, że to ja. Nie jestem demonem, nie uczynię nic
wbrew twojej woli, rozumiesz?
Silla
nie rozumiała, ale zaczęła się obawiać tego, co mówił.
Brzmiał jakoś tak dziwnie...
-
Czego ode mnie chcesz? - zapytała w końcu, bo myśli napierały na
nią z każdą chwilą coraz bardziej. Próbowały znaleźć
ujście. Wątpliwości wciąż się piętrzyły, a Des milczał.
-
Chciałbym cię pocałować – wyznał szeptem, na co Silla nie
zareagowała od razu, lecz kiedy sens słów dotarł do
dziewczyny, ta odsunęła się od niego gwałtownie ze strachem w
oczach.
-
Nie! - odpowiedziała przestraszona i próbowała się wyrwać
z uścisku. Puścił ją, ale pozostał na swym miejscu, wciąż
blisko niej. Wpatrywał się w nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy,
jakby chciał ją w jakiś sposób do tego nakłonić.
-
Sillo, pozwól mi to zrobić – odpowiedział w końcu, gdy
przestała się szamotać. Nie uciekła, siedziała na swoim miejscu,
chociaż mogła go opuścić.
-
Dla-dlaczego? Po co chcesz mi to zrobić? - pytała bez ładu i
składu.
-
Chciałbym ci pokazać, że taka bliskość z mężczyzną nie zawsze
krzywdzi kobietę.
Silla
wpatrywała się w twarz mężczyzny i zastanawiała się, dlaczego
tak nagle zaczęło mu na tym zależeć. Dlaczego chcę to zrobić,
skoro nigdy wcześniej, prócz tego jednego incydentu, nie
zamierzał ją dotykać w tak czy inny sposób. I wtedy, gdy oferowała mu siebie, chcąc przegonić jego cierpienie. Te dwie sytuacje były tak różne od siebie, a teraz? Teraz nie wiedziała, co uczynić, bo chciał ją pocałować. Czyli jednak chciał to zrobić? Ukoić swój ból w łożu?
Ufała
mu. Oczywiście, że mu ufała. Tyle razy ratował jej życie, że
nie wiedziała nawet jak mu się odwdzięczyć. Nigdy nie żądał od
niej niczego, nie prosił czy nie brał siłą to, co mu się
należało. Otaczał ją opieką, uczył i zajmował rozmową. Lubiła
go, naprawdę go lubiła. Co miała zrobić? Pozwolić się
pocałować? Przez tyle lat była krzywdzona. Rax nawet nie pytał ją
o pozwolenie... Nie obchodziło go czy chce być całowaną czy nie.
Brał co chciał. Des natomiast powiedział jej, co chce zrobić i
pytał czy może... Czy mogła powiedzieć nie, jeśli nie zamierzał
nic więcej wziąć?
Po
kilkunastu chwilach milczenia kiwnęła lekko głową. Kiedy
spojrzała w jego kierunku, zobaczyła jak gwałtownie wciąga
powietrze. Wyglądał na zaskoczonego, ale coś w jego twarzy się
zmieniło; jakby rysy złagodniały, oczy nabrały blasku, a kąciki
ust podniosły się delikatnie.
Pochylił
się powoli w jej stronę, jedną dłonią otaczając jej policzek.
Miał szorstką skórę, zgrubiałą w niektórych
miejscach od odcisków, ale biło od niej kojące ciepło.
Przymknęła powieki, a kiedy znów uniosła spojrzenie na
mężczyznę, widziała go jak przez mgłę. Łzy skutecznie
przesłoniły jej widok.
-
Nie bój się, Sillo. Nie bój się mnie – szeptał
cicho. Czuła jego gorący oddech na policzku.
Zaraz
ją pocałuje.
Powinna
była spodziewać się bólu, obrzydzenia czy niechęci, lecz
gdy jego usta zetknęły się z jej ustami, była zaskoczona delikatnością
pocałunku. Przywarł do niej wargami, a ona nie wiedziała, co robić
dalej. Nie poruszał nimi, lecz trwał znieruchomiały. Zaskoczyło
ją to. Nie brał niczego siłą, nie rozkazywał i nie krzyczał na
nią. Po prostu, tkwili tak nieruchomo, aż wojownik odsunął się
od niej, pozostawiając po sobie dziwną pustkę. Zrobiło jej się
nagle przykro, chociaż sama nie wiedziała dlaczego. Nie
podejrzewała się nawet o to!
-
Mam nadzieję, że cię nie przestraszyłem? - zapytał, uważnie ją
obserwując. Silla pokręciła głową skołowana.
Czegoś
takiego w ogóle się nie spodziewała. Oszołomiona trwała w
jednej pozycji i próbowała wyczytać coś z twarzy wojownika,
lecz ten uśmiechał się do tylko.
-
Dziękuję ci za zaufanie – odpowiedział, a potem wstał i
pożegnał się z nią, życząc dobrej nocy.
Długo
nie wiedziała, co ze sobą począć. W głowie miała okropny
mętlik, a całe ciało drżało od gwałtownych emocji. Des wprawił
ją tym pocałunkiem w dziwny nastrój, którego jeszcze
nigdy nie doświadczyła.
Nie
rozumiała tego jak to jest być całowaną za zgodą, kiedy
mężczyzna tylko muska kobiece wargi; nie miażdży ich w
natarczywym, bolesnym pocałunku.
Des
lubi cię inaczej niż ja...
Przypomniało
się jej, co powiedział Asarlai. Nadal nie mogła tego rozgryźć.
Jak mógł inaczej ją lubić? Musiała go o to zapytać.
Ale
nie miała już potem na to czasu, bo oto rankiem następnego dnia
otrzymali wiadomość od Ragrema.
Sillę
zaskoczył nagły ruch w pokoju druida. Podniesione głosy i głośny
tupot stóp obwieścił dziewczynie, że coś się wydarzyło.
Wybiegła z pokoju, akurat wprost w ramiona Desa. Poczerwieniała
lekko. Mężczyzna odsunął ją od siebie.
-
Co się dzieje? - zapytała, próbując brzmieć na opanowaną,
ale marnie to wyszło. Głos zadrżał, gdy ich spojrzenia
skrzyżowały się na chwilę. Uciekła wzrokiem w bok i oswobodziła
się z jego ramion.
-
Ragrem przysłał wiadomość – odparł, a Silla poderwała głowę
do góry.
-
Naprawdę? Mogę iść z tobą? - zapytała z nadzieją. Cieszyłaby
się bardziej, gdyby to sam Wekot przybył do pałacu, ale skoro
przysłała kogoś z wiadomością, to i tym potrafiła się
ucieszyć.
Oboje
zeszli na dół, szukając Asarlaia. Od jego ze strażników
dowiedzieli się, iż druid jest na zewnątrz i wysłuchuje wieści
od posłańca. Des skinął głową mężczyźnie i wyszli na schody.
Silla
z góry ujrzała stojącego u podnóża schodów
druida, Najwyższą Kapłankę oraz Wekota o szaro-czerwonej sierści.
Był, jak się zorientowała, znacznie mniejszy niż Ragrem, miał
lekką, zwinną budowę ciała, wąski pysk i duże uszy.
Witaj
Sillo, córko Słońca.
Usłyszała
nagle w głowie. Zebrani na dole towarzysze spojrzeli w jej stronę.
Zmieszana kiwnęła głową i zeszła razem z wojownikiem po
schodach.
-
Witaj – odparła, kiedy stanęła przed nim. Był trochę podobny
do Ragrema, ale tylko trochę. Zatęskniła za nim. Brakowało jej
wilczego towarzysza.
Wieść
o tym, iż Dziecko Księżyca odnalazło Dziecko Słońca rozeszła się po
wszelkich krainach. Twój brat, Wasza Wysokość, zaciera ręce.
Oczekuje cię.
-
Wiem – odparł Des. Machnął ręką, kiedy Wekot spojrzał na
niego z zaskoczeniem. - Po prostu to wiem. Jak cię zwią?
Jestem
Ace, panie.
-
No dobrze, zwiadowco Ace. Powiedz nam, co takiego Ragrem ma nam do
przekazania. - Głos zabrał druid, a Ace kiwnął głową.
Bean
Rialta wtrąciła się do rozmowy, proponując przybyszowi posiłek
oraz chwilę odpoczynku. Wyraźnie zmęczony podróżnik z
wielką chęcią przystał na propozycję szanownej gospodyni i
pozwolił się zaprowadzić do pałacu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz