poniedziałek, 23 stycznia 2017

Rozdział dwudziesty

Silla biegła co sił w nogach.
Śliczny skrzat...
Słowa Desa dudniły jej w głowie i z każdym kolejnym krokiem słyszała jego głos coraz wyraźniej. Nie była śliczna! Nigdy nie będzie.
Kiedy dostrzegła budynek stajni, postanowiła tam pójść. Kręciło się tam niewiele ludzi, a obecność koni była bardzo uspokajająca. Weszła do boksu Chavarti i osunęła się po ściance boksu, czując napływające do oczu łzy.
Nawet nie potrafiła sensownie wytłumaczyć swoje zachowanie. Nagle poczuła się okropnie źle, gdy Des nazwał ją śliczną. Co ona sobą reprezentowała? Nic. Miała ciało pełne blizn, była niewolnicą... Co było w niej takiego pięknego? Twarz? Nie sądziła, by się wyróżniała pośród tutejszych kobiet czymś szczególnym. Des nie powinien był tak mówić, zwłaszcza, że wzbudził w niej falę niepotrzebnych i niezrozumiałych uczuć.
Rax nigdy nie bawił się w coś takiego. Owszem, uwielbiał piękne kobiety i zawsze dobierał takie, by mógł nacieszyć nimi oko, ale Silla podczas tych okrutnych lat niewoli pozbyła się pewności siebie. Nie uważała się za piękną czy pociągającą kobietę. W ogóle nie uważała się za kobietę. Czym była jak nie kimś pozbawionym godności?
Ale słowa wojownika zrobiły na niej tak duże wrażenie, że nie była w stanie się uspokoić jeszcze przez kilka długich chwil. Mimo wszystko poczuła kojące ciepło w okolicy serca, że wojownik tak powiedział, nawet jeśli kłamał. Mógł prawić jej komplementy tylko po to, by ją pocieszyć, nie musiał tak myśleć.
Poczuła zimny nosek na dłoni. Kiedy otwarła oczy, dostrzegła Rae, który podszedł do niej zaciekawiony. Uśmiechnęła się do puszystego rudzielca i wzięła go na kolana. Lisek od ich przyjazdu nabrał więcej ciała, jego sierść nabrała miękkości i jakby bardziej urosła. On sam również zwiększył swoje rozmiary. Spędzanie czasu w stajni bardzo mu się przysłużyło. Była wdzięczna stajennym za to, że o niego dbali, chociaż sama również przynosiła mu jedzenie. Karmiła go przeważnie mięsem, dlatego Rae rósł w oczach.
Chavarti, która przywiązała się do swej tymczasowej pani, również dopraszała się o uwagę, dlatego zniżyła łeb, a po chwili położyła się obok Silli. Dziewczyna czuła się już znacznie spokojniejsza, gdy zwierzęta otoczyły ją opieką – jakby wiedziała, że w tej chwili potrzebowała czegoś takiego.
Dziewczyna zmieniła pozycję i oparła się o bok klaczy, która natychmiast wykorzystała to i ułożyła pysk na kolanach, dokuczając tym samym Rae. Lisek fuknął rozzłoszczony i zszedł z kolan piastunki, kładąc się pod jej podciągniętymi kolanami.
- Tutaj jesteś – usłyszała nagle wesoły głos druida. Uniosła zaskoczone spojrzenie i przyjrzała się mężczyźnie. Stał oparty o drzwi boksu i wpatrywał się w nią radośnie, chociaż nie rozumiała obecnie jego humoru. Wyglądał na to, że cieszył się z jakiegoś konkretnego powodu.
- Szukałeś mnie? - zapytała zaskoczona. Nie ruszyła się z miejsca, mając nadzieję, że druid jednak zostawi ją w spokoju. Chciała być teraz sama, ale nie była na tyle niegrzeczna, by go poprosić o pozostawienie w samotności.
Druid wszedł do środka i przysiadł po przeciwnej stronie boksu, nie spuszczając wzroku z dziewczyny. Silla zmieszała się, gdy mężczyzna nic nie powiedział i wróciła do rozdawania czułości między zwierzakami.
- Dlaczego tak zareagowałaś na komplement Desa? Mówił szczerze – powiedział, a Silla poczuła jak cała krew odpływa jej z twarzy. Musiała wyglądać na zszokowaną, ale Asarlai nic nie dał po sobie poznać. To pytanie wytrąciło ją z równowagi.
- Nie wierzę w to, że tak myśli. Nie jestem śliczna. Powiedział, że jestem śliczna jak skrzat, ale ja wiem jak one wyglądają. Jak mógł nawet tak zbluźnić?! - zawołała oburzona. Des oczywiście w niczym nie zawinił, lecz ona odebrała to jako oszczerstwo wobec urody tych nieziemskich stworzeń.
- A gdyby tak w istocie było? Dlaczego temu tak zaprzeczasz?
- Nie jestem piękna. Jak mógłby nawet tak pomyśleć? Tyle razy widział moje ciało, wie jakie jest szkaradne. Brzydzę się sama sobą...
- Ale twoje odczucia nie mają z tym nic wspólnego. Desomran zawsze mówi prawdę, więc nie powiedziałby tego, gdyby tak nie myślał naprawdę. Nie pomyślałaś, że mógłby cię lubić inaczej niż ja? Że jesteś dla niego ważna?
Zapadło milczenie i jedynie Chavarti chrupała głośno i radośnie siano. Silla wpatrywała się w druida zaskoczona, próbując zrozumieć to, co właśnie powiedział. Dziewczynie zakręciło się w głowie. Zamknęła oczy, aby to przetrwać.
Asarali mówił takie dziwne słowa, których nie rozumiała. Des lubią ją trochę inaczej, niż druid? Ale w jaki sposób? Co to znaczyło? Była dla niego ważna... Wiele pytań zrodziło się jej w głowie i chociaż chciała zadać je swemu rozmówcy nie zrobiła tego.
- Oczywiście wiem, że jestem dla niego ważna. Muszę pomóc mu w odzyskaniu duszy. To chyba oczywiste, prawda? - odpowiedziała, co druid skwitował głośnym śmiechem.
- Och, Sillo, gdybyś wiedziała... Niech będzie i tak, ale pamiętaj, że długo nie możesz temu zaprzeczać...
- Zaprzeczać? Czemu?
Druid wstał i pożegnał się z nią, unikając odpowiedzi na pytania.
Silla siedziała w milczeniu i próbowała przetrawić jego słowa, ale marnie jej to szło. Ostatecznie uznała, że druid niepotrzebnie się wtrącał. Nie chciała rozstrzygać tej sprawy, bo obawiała się, że jej relacje z Desem mogą się popsuć.

***

Des oczekiwał Silli. Chciał z nią porozmawiać, ale długo nie wracała. Zaczął się irytować, ale w końcu usłyszał szelest w pokoju obok. Szybko zapukał do drzwi łączące ich pokoje. Silla nie odpowiedziała. Ruch w pokoju jasno dał mu do zrozumienia, że dziewczyna wpadła w panikę i nie wiedziała, co zrobić. Nie chciała go w puścić, ale nie zamierzał odpuścić. Silla nie powinna chować głowy w piasek za każdym razem, gdy ktoś powie jej, że jest śliczna.
Bo była. Jej uroda nie należała do tych przytłaczających piękności: była delikatna. Przypominała mu elfa, małego wystraszonego elfa, wobec którego roztaczał opiekę. I nigdy nie zmieni zdania na ten temat. Chciał pomóc jej wydobyć się z tej okrutnej traumy, pozbyć się przeszłości. Pragnął jej szczęścia, bardziej niż własnego.
- Sillo, mogę wejść? - zapytał Des, kiedy nadal nie odpowiadała na jego pukanie. Usłyszał szuranie stopami po podłodze i po chwili drzwi się otworzyły. Stanęła w nich zawstydzona dziewczyna. Westchnął, widząc ją ubraną w nową szatę, z lekko rozczochranymi włosami i głębokimi rumieńcami na policzkach.
Była taka drobna i krucha wobec jego postury i siły. Mógłby zrobić jej krzywdę jedną ręką. Nie mógł oderwać od niej oczu, chociaż wiedział, że jego zachowanie może skomplikować ich relacje. Musiał z tym poczekać do momentu, aż skończy się to piekło, które rozpętało się jakiś czas temu. Ale tak bardzo potrzebował bliskiej sercu kobiety, że obawiał się o błąd. Musiał nastawić się na to, że Silla potrzebowała czasu i dystansu, aby się do niego przyzwyczaić. Nie marzył o tym, by się w nim zakochała, ale przynajmniej, żeby zdołała mu w pełni zaufać.
Wiedział, że oboje pochodzili z różnych światów, no i nie myślał, że zechce zostać w Lavtarlii. Marzyła o spokoju i życiu z dala od mężczyzn. Zapewne zechce wrócić do kapłanek. Nie będzie mógł jej zatrzymać... A gdy odzyska królestwo jego podwładni będą oczekiwali na sojusze z innymi krainami dla wzmocnienia pozycji...
- Tak? - zagadnęła do niego niepewnie i cicho. Miała drżący głos. Płakała.
Skrzywił się nieznacznie. Nie chciał, by wylewała przez niego łzy, ale nie spodziewał się, że kilka niewinnych słów doprowadzi ją do płaczu. Mógł jednak spodziewać się gwałtownej reakcji z jej strony. Była niewolnicą, raczej nikt nie obsypywał ją pięknymi słówkami za każdym razem, gdy znajdowała się w ramionach mężczyzny.
Chociaż nie rozumiał jej już w ogóle. Raz oferuje mu swe ciało, chcąc mu pomóc w cierpieniu, a innym razem ucieka, gdy mówi, że jest śliczna. Jak miał w końcu z nią postępować?
Druid kazał mu poczekać, ale nie miał czasu. Silla była dla niego ważna i jeśli chciał jej dać odrobinę szczęścia, to będzie musiał zawalczyć o to i postarać się o przegonienie traumatycznej przeszłości biednej dziewczyny.

***

Silla nie bardzo wiedziała, co zrobić, gdy stanęła z Desem oko w oko. Musiał usłyszeć jak wróciła do sypialni i zapukał. Wahała się przez chwilę, ale skoro wiedział, że tu jest, nie było sensu już się ukrywać.
Wpuściła go do środka i wycofała się pod łóżko. Usiadła na nim, bacznie obserwując gościa. Wiedziała, że nie zrobi jej krzywdy, ale nie mogła przestać go obserwować, będąc ciekawą jego reakcji.
Wojownik wyglądał na strapionego, nieco też smutnego, ale nie rozumiała powodów jego smutku. Czyżby chodziło o jej zachowanie? Że po prostu uciekła?
- Powinnam cię przeprosić. Zamiast przyjąć twoje słowa ze spokojem – uciekłam. Nie chciałam, ale... Ale nie potrafiłam się zgodzić z tym, co powiedziałeś... - zająknęła się, gdy na niego spojrzała, a wszystko to, co chciała powiedzieć uciekło z głowy. Chciała wyjaśnić to szybko i sprawnie, by sobie już poszedł, ale teraz nie miała na to szans. Myśli poplątały się w jedno i pogubiła się w nich.
- Sillo, ja mówiłem prawdę. Rozumiem twoje położenie i wiem, że będąc u Raksa nigdy nie usłyszałaś od niego dobrych słów, ale to, że kiedyś byłaś niewolnicą nie sprawiło, że zniknęła twoja uroda. Jesteś piękna. Uwierz w to.
- Nie jestem! - krzyknęła zła na niego, choć sama nie wiedziała dlaczego. - Jak możesz tak mówić?! Widziałeś moje ciało! Wiesz jakie mam blizny. To nie może być piękne.
- Bo nie jest. Masz rację, Sillo. Blizny nigdy nie będą czymś, co stanowi kanon piękna, ale pamiętaj, że to, co masz na ciele nie oznacza, że jesteś gorsza czy brzydsza. Blizny to dowód na to, że kiedyś ktoś cię skrzywdził, a ty byłaś na tyle silna i odważna, że przeżyłaś. Odwaga jest piękna, bo pokazuje innym, że człowiek potrafi przejść wiele i nikt nie jest w stanie go złamać. Jesteś piękna, bo jesteś silna. Wiele innych kobiet próbowałoby zakończyć swój żywot, a ty wytrwałaś. Masz dobre serce, nieskalane złem, złamane, lecz dobre. Czego jeszcze chcesz? Myślisz, że ładna buzia to wszystko, co kobieta może oferować mężczyźnie? Nie, to nie wszystko. Doceń to, że kiedy patrzę na ciebie, to nie widzę tylko śliczną twarz, ale również piękne wnętrze.
Silla milczała, nie była w stanie wykrztusić nawet słowa. Nie spodziewała się tych słów. Des mówił z ożywieniem i pasją, święcie przekonany o słuszności swej wypowiedzi. Dziewczyna zagapiła się na niego, a kiedy wciąż nic nie mogła powiedzieć, wojownik usiadł na łóżku obok. Drgnęła zaskoczona i lekko zesztywniała, ale nie odsunęła się.
Rozwarła szeroko oczy i wgapiała się w niego z niepewną miną, jakby wciąż się go obawiała. Ale tak nie było. Jedynie jego bliskość działała na nią dość deprymująco. Bo był mężczyzną.
- Posłuchaj mnie, Sillo. Wiem, że nigdy już nie zaufasz żadnemu mężczyźnie, ale chciałbym, żebyś się mnie nie obawiała. Że nigdy nie wyrządzę ci krzywdę.
Delikatnie złapał ją za dłoń i ścisnął ją lekko. Silla w końcu się rozluźniła i poczuła się odprężona, chociaż było to naprawdę trudne.
- Staram się o tym pamiętać cały czas – przyznała cicho, opuszczając głowę i przyglądając się dłoni Desa. Była duża, silna, naznaczona bliznami i odciskami, ale biło z niej kojące ciepło. Miał dłonie wojownika, trochę żylaste i wysuszone, ale jej zawsze będą kojarzyły się z dobrym człowiekiem. Z Desem, którą ją nigdy nie skrzywdzi.
- To dobrze, bo chciałbym coś zrobić... Coś ci pokazać, jeśli się zgodzisz...
Poruszył się i nieco zbliżył do niej. Sila nie wiedziała, o co chodzi, ale poczuła niepokój, który powoli zaczął w niej rosnąć, napędzając przy tym także jej strach.
- Co? - wydukała tylko, bo gardło ścisnęło się boleśnie. Miała suche usta i kompletną pustkę w głowie.
- Spokojnie, pamiętaj, że to ja. Nie jestem demonem, nie uczynię nic wbrew twojej woli, rozumiesz?
Silla nie rozumiała, ale zaczęła się obawiać tego, co mówił. Brzmiał jakoś tak dziwnie...
- Czego ode mnie chcesz? - zapytała w końcu, bo myśli napierały na nią z każdą chwilą coraz bardziej. Próbowały znaleźć ujście. Wątpliwości wciąż się piętrzyły, a Des milczał.
- Chciałbym cię pocałować – wyznał szeptem, na co Silla nie zareagowała od razu, lecz kiedy sens słów dotarł do dziewczyny, ta odsunęła się od niego gwałtownie ze strachem w oczach.
- Nie! - odpowiedziała przestraszona i próbowała się wyrwać z uścisku. Puścił ją, ale pozostał na swym miejscu, wciąż blisko niej. Wpatrywał się w nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy, jakby chciał ją w jakiś sposób do tego nakłonić.
- Sillo, pozwól mi to zrobić – odpowiedział w końcu, gdy przestała się szamotać. Nie uciekła, siedziała na swoim miejscu, chociaż mogła go opuścić.
- Dla-dlaczego? Po co chcesz mi to zrobić? - pytała bez ładu i składu.
- Chciałbym ci pokazać, że taka bliskość z mężczyzną nie zawsze krzywdzi kobietę.
Silla wpatrywała się w twarz mężczyzny i zastanawiała się, dlaczego tak nagle zaczęło mu na tym zależeć. Dlaczego chcę to zrobić, skoro nigdy wcześniej, prócz tego jednego incydentu, nie zamierzał ją dotykać w tak czy inny sposób. I wtedy, gdy oferowała mu siebie, chcąc przegonić jego cierpienie. Te dwie sytuacje były tak różne od siebie, a teraz? Teraz nie wiedziała, co uczynić, bo chciał ją pocałować. Czyli jednak chciał to zrobić? Ukoić swój ból w łożu?
Ufała mu. Oczywiście, że mu ufała. Tyle razy ratował jej życie, że nie wiedziała nawet jak mu się odwdzięczyć. Nigdy nie żądał od niej niczego, nie prosił czy nie brał siłą to, co mu się należało. Otaczał ją opieką, uczył i zajmował rozmową. Lubiła go, naprawdę go lubiła. Co miała zrobić? Pozwolić się pocałować? Przez tyle lat była krzywdzona. Rax nawet nie pytał ją o pozwolenie... Nie obchodziło go czy chce być całowaną czy nie. Brał co chciał. Des natomiast powiedział jej, co chce zrobić i pytał czy może... Czy mogła powiedzieć nie, jeśli nie zamierzał nic więcej wziąć?
Po kilkunastu chwilach milczenia kiwnęła lekko głową. Kiedy spojrzała w jego kierunku, zobaczyła jak gwałtownie wciąga powietrze. Wyglądał na zaskoczonego, ale coś w jego twarzy się zmieniło; jakby rysy złagodniały, oczy nabrały blasku, a kąciki ust podniosły się delikatnie.
Pochylił się powoli w jej stronę, jedną dłonią otaczając jej policzek. Miał szorstką skórę, zgrubiałą w niektórych miejscach od odcisków, ale biło od niej kojące ciepło. Przymknęła powieki, a kiedy znów uniosła spojrzenie na mężczyznę, widziała go jak przez mgłę. Łzy skutecznie przesłoniły jej widok.
- Nie bój się, Sillo. Nie bój się mnie – szeptał cicho. Czuła jego gorący oddech na policzku.
Zaraz ją pocałuje.
Powinna była spodziewać się bólu, obrzydzenia czy niechęci, lecz gdy jego usta zetknęły się z jej ustami, była zaskoczona delikatnością pocałunku. Przywarł do niej wargami, a ona nie wiedziała, co robić dalej. Nie poruszał nimi, lecz trwał znieruchomiały. Zaskoczyło ją to. Nie brał niczego siłą, nie rozkazywał i nie krzyczał na nią. Po prostu, tkwili tak nieruchomo, aż wojownik odsunął się od niej, pozostawiając po sobie dziwną pustkę. Zrobiło jej się nagle przykro, chociaż sama nie wiedziała dlaczego. Nie podejrzewała się nawet o to!
- Mam nadzieję, że cię nie przestraszyłem? - zapytał, uważnie ją obserwując. Silla pokręciła głową skołowana.
Czegoś takiego w ogóle się nie spodziewała. Oszołomiona trwała w jednej pozycji i próbowała wyczytać coś z twarzy wojownika, lecz ten uśmiechał się do tylko.
- Dziękuję ci za zaufanie – odpowiedział, a potem wstał i pożegnał się z nią, życząc dobrej nocy.

Długo nie wiedziała, co ze sobą począć. W głowie miała okropny mętlik, a całe ciało drżało od gwałtownych emocji. Des wprawił ją tym pocałunkiem w dziwny nastrój, którego jeszcze nigdy nie doświadczyła.
Nie rozumiała tego jak to jest być całowaną za zgodą, kiedy mężczyzna tylko muska kobiece wargi; nie miażdży ich w natarczywym, bolesnym pocałunku.
Des lubi cię inaczej niż ja...
Przypomniało się jej, co powiedział Asarlai. Nadal nie mogła tego rozgryźć. Jak mógł inaczej ją lubić? Musiała go o to zapytać.
Ale nie miała już potem na to czasu, bo oto rankiem następnego dnia otrzymali wiadomość od Ragrema.
Sillę zaskoczył nagły ruch w pokoju druida. Podniesione głosy i głośny tupot stóp obwieścił dziewczynie, że coś się wydarzyło. Wybiegła z pokoju, akurat wprost w ramiona Desa. Poczerwieniała lekko. Mężczyzna odsunął ją od siebie.
- Co się dzieje? - zapytała, próbując brzmieć na opanowaną, ale marnie to wyszło. Głos zadrżał, gdy ich spojrzenia skrzyżowały się na chwilę. Uciekła wzrokiem w bok i oswobodziła się z jego ramion.
- Ragrem przysłał wiadomość – odparł, a Silla poderwała głowę do góry.
- Naprawdę? Mogę iść z tobą? - zapytała z nadzieją. Cieszyłaby się bardziej, gdyby to sam Wekot przybył do pałacu, ale skoro przysłała kogoś z wiadomością, to i tym potrafiła się ucieszyć.
Oboje zeszli na dół, szukając Asarlaia. Od jego ze strażników dowiedzieli się, iż druid jest na zewnątrz i wysłuchuje wieści od posłańca. Des skinął głową mężczyźnie i wyszli na schody.
Silla z góry ujrzała stojącego u podnóża schodów druida, Najwyższą Kapłankę oraz Wekota o szaro-czerwonej sierści. Był, jak się zorientowała, znacznie mniejszy niż Ragrem, miał lekką, zwinną budowę ciała, wąski pysk i duże uszy.
Witaj Sillo, córko Słońca.
Usłyszała nagle w głowie. Zebrani na dole towarzysze spojrzeli w jej stronę. Zmieszana kiwnęła głową i zeszła razem z wojownikiem po schodach.
- Witaj – odparła, kiedy stanęła przed nim. Był trochę podobny do Ragrema, ale tylko trochę. Zatęskniła za nim. Brakowało jej wilczego towarzysza.
Wieść o tym, iż Dziecko Księżyca odnalazło Dziecko Słońca rozeszła się po wszelkich krainach. Twój brat, Wasza Wysokość, zaciera ręce. Oczekuje cię.
- Wiem – odparł Des. Machnął ręką, kiedy Wekot spojrzał na niego z zaskoczeniem. - Po prostu to wiem. Jak cię zwią?
Jestem Ace, panie.
- No dobrze, zwiadowco Ace. Powiedz nam, co takiego Ragrem ma nam do przekazania. - Głos zabrał druid, a Ace kiwnął głową.

Bean Rialta wtrąciła się do rozmowy, proponując przybyszowi posiłek oraz chwilę odpoczynku. Wyraźnie zmęczony podróżnik z wielką chęcią przystał na propozycję szanownej gospodyni i pozwolił się zaprowadzić do pałacu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz