środa, 11 stycznia 2017

Rozdział dziewiętnasty

Des pozwolił płynąć słowom. Silla chętnie go słuchała. Swoją opowieścią chciał nie tylko ulżyć sobie, ale tak sprawić, by dziewczyna w końcu przestała trzymać go na dystans. Mimo że ufała mu, wciąż miał wrażenie, że robiła to jedynie tylko dlatego, że ją do tego zmusili. Nie chciał czegoś takiego, dlatego opowiedzenie o tym jak cierpiał sprawi, że i ona zacznie patrzeć w inny sposób na ich relacje. I zrzuci przynajmniej ten cholerny ciężar jaki przytłaczał go od ponad dwustu lat.
Silla siedziała cicho, próbując przetrawić to, co powiedział o cierpieniu, aż w końcu podniosła na niego oczy pełne szoku i niedowierzania, a także czegoś, co przyprawiło go o gęsią skórkę. Strach? A może przerażenie? Obawiała się go? Nie rozumiał tego, dlatego wyczekiwał jej słów.
- To musi być dla ciebie okropne, żyć tak i cierpieć nieustannie. Czy nie szukałeś ukojenia, żeby tak cię nie bolało? - dopytywała się, a Des uśmiechnął się lekko.
Silla właśnie taka była. Szukała odpowiedzi, chociaż sama doskonale wiedziała na swoim przykładzie, że był ból, od którego nie ma ucieczki. Ból tak wielki, iż człowiek miał wrażenie, że jest rozrywany na pół, chociaż wciąż był w całości. Jej urocza istota była dla niego jedynym ukojeniem w tym całym cierpieniu i chociaż wiedział, że nie mógł jej dotknąć, sam widok zranionej i połamanej przez los młodej kobiety stawał się dla niego swoistym lekarstwem. Nie zamierzał wyjawić swych myśli. Były dla niego jedyną osłodą w ciemne noce, gdy cierpiał coraz mocniej.
- Próbowałem. Wiele dni i nocy spędziłem, by pozbyć się tego wszystkiego, ale nie udawało mi się. Nie ma na to lekarstwa. I choćbym szukał przez wszystkie ery tego świata, prawdopodobnie nie miałbym szans na ukojenie tego bólu, Sillo.
Westchnęła cicho, potem poruszyła się niespokojnie na fotelu. Des dostrzegł jak cienka skóra na policzkach i szyi pokrywa się szkarłatnym rumieńcem, zaczęła także drżeć i przełykać gwałtownie ślinę. Zmarszczył brwi i czekał na to, co zamierzała mu powiedzieć. Nie spodziewał się niczego dobrego. Jej zachowanie świadczyło, że zamierzała wyznać coś, co go zaszokuje.
- Potrafię sprawić, byś przez chwilę nie czuł bólu – odparła tak cicho, że przez chwilę miał wrażenie, że się przesłyszał. A kiedy jej wzrok padł na łoże poczuł dławiące go uczucia.
I nawet nie potrafił je nazwać, ponieważ były one silne i tak dużo ich było, że ciężko było zrozumieć to, co właściwe działo się z nim w tej chwili.
Silla siedziała wpatrzona w łoże i czekała na jego słowa, a on miał kompletną pustkę w głowie. Nie trzeba było być geniuszem, by zrozumieć, co właśnie mu przekazała.
- Poczekaj, chyba źle zrozumiałem. Czy ty właśnie zaoferowałaś mi swoje ciało? - wydukał z siebie w końcu, krzywiąc się na te słowa. Źle to zabrzmiało, ale w ogóle nie wiedział, co powiedzieć.
Silla nie odpowiedziała, lecz skinęła głową. Des odchylił się do tyłu, zacisnął niemal z całej siły dłonie na podłokietnikach i przymknął powieki, czując pulsujące ciało. O na wszystkie świętości świata, czy to dziecko miało pojęcie, co właściwie mu zaproponowało? I co się z nim w tej chwili działo?
Nie ulegał afektom, raczej stronił od przelotnych romansów, ale Silla... Silla była dziewczyną, która wzbudzała w nim całą masę różnych uczuć, a ta propozycja była dla niego zachętą. Poczuł jak demon uwięziony w jego ciele gwałtownie rozpychał się na boki, próbując dostać się do niewinnej istoty siedzącej przed nim.
- Na litość miłościwego Akomo, dlaczego?! - zapytał, ale zrobił to zbyt gwałtownie i zbyt głośno, bo Silla skuliła się w sobie, patrząc na niego z przerażeniem.
- Po- pomyślałam, że może... Że chcesz tego... Każdy...
- Sillo, ja nie jestem Raksem, który wpoił ci, że każdy mężczyzna oczekuje od kobiet zaspokajania potrzeb.
Jego mała rozmówczyni nie odpowiedziała, bo nie wiedziała, co też mogłaby zrobić. Des domyślał się, że próbowała przetrawić jego słowa. Mimo że podziwiał ją za odwagę, bo w końcu będąc na jej miejscu, nigdy nie zaproponowałby obcej osobie czegoś takiego, nie zamierzał jej wykorzystywać. Nie chciała tego, zapytała go, bo nie znała innego sposobu.
- Ja pomyślałam, że może zechciałbyś...
- Nie zechciałbym – przerwał jej gwałtownie i wstał. - Odpocznij, powiem Najwyższej Kapłance, by ci nie przeszkadzano aż do jutra rana.
Opuścił szybko pokój, mając wrażenie, że zaraz wybuchnie od napierających z każdej strony emocji. Demon znów się poruszył, ale słabiej. Okiełznanie go kosztowało wojownika bardzo wiele wysiłku, nie tylko fizycznego, ale również mentalnego. Trzymanie w ryzach tak potężną istotę, było dla niego niezwykle męczące. On sam był słaby, bo został pozbawiony duszy, która połączona była niezwykle ściśle z jego magią, dlatego walka z tym, co tkwiło w jego środku była bardzo trudna. A Silla nie mając o niczym pojęcia podrażniła zło w nim śpiące.
Wypadł z pałacu, nie zwracając uwagi na przechodzącego obok niego druida i pognał w te pędy do stajni. Tam osiodłał Bathara i potrącając po drodze stajennych, pogalopował prosto przed siebie. Koń, który od dawna stał znudzony w stajni, w tej chwili nabrał werwy i poddając się rozpierającej energii, uderzał mocno kopytami o twardy dukt leśny.
W końcu, po szalonym biegu, znalazł odosobnione miejsce, ukryte między gęstwiną.
Zsiadł z konia i padł na kolana, głośno krzycząc z bólu, który pulsował w nim ze zdwojoną siłą. Nienawidził samego siebie za to, kim się stawał. Nienawidził całego świata, a najbardziej na świecie nienawidził Kenobara, który sprowadził na niego to nieszczęście.
Jeszcze nigdy nie był tak samotny jak w tej chwili. Silla obudziła w nim dawne, młodzieńcze pragnienia. Kiedy zasiadał na tronie jako nieopierzony jeszcze młodzieniec, chciał, by obok niego zasiadła kobieta nie tylko taka, która pomogłaby mu w rządzeniu krajem, ale także taka, którą obdarzyłby szacunkiem i miłością. Nim jednak zdążył rozejrzeć się za odpowiednią kandydatką, Kenobar wtargnął do zamku i pozbawił go władzy.
A teraz cierpiał okrutne męki, których nie życzyłby nawet największemu wrogowi. To, co działo się z nim w tej chwili wykraczało poza wszelkie granice ludzkiej wytrzymałości. Nikt nie byłby w stanie unieść tego bólu, ale on żył właśnie w ten sposób od dwóch wieków. A żył tylko dlatego, że musiał. Obawiał się o przyszłość świata, dlatego pragnął skończyć już rządy Kenobara.
Nim wrócił do pałacu kapłanek, pomachał trochę mieczem, który nosił zawsze przy sobie, tak że zmęczył się i jedynie, czego pragnął to kąpieli w samotności.

***

Pałac utulił się już do snu, kiedy Des wrócił w końcu do pokoju. Długa kąpiel sprawiła, że przestał się czuć tak okropnie zmęczony.
Położył się, chociaż wiedział, że i tak nie zaśnie. Zamknął oczy i znów zaczął wędrówkę po falach bólu.
Teraz jednak obraz jaki pojawił mu się przed oczami, zaskoczył nawet jego samego. Silla. Stała w ciemności, odziana w skąpą szatę, w dodatku tak cienką, że widział każdy skrawek jej ciała. Uśmiechała się do niego i już nie przypominała tego przestraszonego dziecka, które kuliło się pod każdym jego spojrzeniem. Przed nim stała Silla świadoma swego uroku. Przełknął gwałtownie ślinę, pragnąc by zniknęła, bo chciał odpocząć. Dlaczego miałby się kusić takim widokiem? Dziewczyna powinna zaufać mu bezgranicznie, a gdy będzie przed oczami miał coś takiego, to coraz trudniej będzie mu kontrolować potrzeby ciała.
- Odejdź, Sillo – szepnął, rozgorączkowanym tonem.
- Dlaczego? Przecież chcesz mnie... Proszę, wiem, że mnie chcesz – odpowiedziała śmiało, spojrzała mu w oczy.
Mógł tylko patrzeć jak dziewczyna powoli zdejmuje z siebie tę niewiele okrywającą suknię i prezentuje mu swe ciało. Dość śmiało przesunęła dłonią po piersiach, brzuchu i łonie, sprawdzając jego reakcję.
- Słodki boże w niebiosach – szepnął i otworzył oczy.
Wstał nowy dzień, a on nic nie wypoczął. Czuł się już tym wszystkim zmęczony, a dzisiejsza wizja była dla niego prawdziwą torturą.
Śniadanie upłynęło w spokojnej atmosferze. Silla nie pokazała się nigdzie, a on nawet nie próbował jej szukać. Jej widok wprawiłby go dziwnym nastrój, na przykład mógłby ją pocałować. Skubnął trochę zimnej wołowiny, ale mięso było bez smaku.
- Desie, czy wszystko w porządku? - padło pytanie z ust druida. Mężczyzna siedział obok niego i ciągle go obserwował.
- Oczywiście – odparł lakonicznie i wrócił do udawania, że posila się należycie.
- Nie wydaję mi się. Od jakiegoś czasu zauważyłem, że między tobą i Sillą dzieje się coś dziwnego.
- Mało powiedziane – odparł dość sarkastycznie, ale pohamował się w porę, gdy dostrzegł jak Asarlai zwraca uwagę na jego słowa. Westchnął ciężko i wzruszył ramionami. - Nie jestem z nią pokłócony, jeśli o to ci chodzi. Po prostu... Wydaję mi się, że proszę ją o zbyt wiele. Nie chcę, by poświęcała się w imię sprawy, która jej nie dotyczy. Nie chcę dźwigać takiego brzemienia, Asarlairze. Silla to niewinne, ludzkie dziecko. Powinna teraz układać sobie życie od nowa, a odzyskiwanie mojej duszy to coś, o co nie mogę jej prosić. A połączenia nas? To kolejna sprawa, która nie powinna być wplątywana.
- Rozumiem to, ale chyba nie możemy się już z tego wycofać. Za daleko zaszliśmy, wiesz o tym. Myślisz, że i mnie było łatwo, kiedy wieszczka odezwała się w moim snach? Oczywiście, że nie. Żyłem sobie spokojnie w lesie, a potem musiałem cię odszukać i nakłonić tę dziewczynę do pomocy. Ciężko mi jest ze świadomością, że to biedne dziecko musi nam pomagać, ale nikt nie ma wpływu na to, co zaplanowali bogowie.
Asarlai miał rację. Bogowie zaplanowali sobie to i nikt nie był w stanie przeciwstawić się ich woli. Szkoda tylko, że odbywało się to kosztem Silli.
Wieszczka z Vira'ah była wyrocznią, która przekazywała wolę bogów. Żyła w starej jaskini w górach między królestwem Hawrah, a krainą należącą do elfiego narodu – Rahim. Tak niedaleko Lavtalii.
Des przymknął oczy, gdy pierwszy raz usłyszał piękny kobiecy głos przekazujący mu słowa przepowiedni.
Dziecko Słońca i Dziecko Nocy...
Dlaczego akurat Silla? Było tyle sławnych wojowniczek, ale właśnie Akomo wybrał do tego Sillę. Co miała w sobie takiego, że zechciał właśnie ją?
Bogowie lubili zabawiać się losami istot żyjących na ziemi, ale czasami zdecydowanie przesadzali. Podarowali mu nadzieję na odzyskanie królestwa, a teraz przysporzyli nowych trosk.
Wieszczka nie miała wpływu na to, co zobaczy w swojej wizji, tak samo ludzie, którzy często ją odwiedzali, by na własne uszy usłyszeć, co ma im do powiedzenia ta istota. Każdy, kto związany był z przeznaczeniem musiał wiedzieć o przepowiedni, dlatego usłyszał ją Kenobar, Asarali i on.
Ale dziwnym było to, że do Silli nic nie dotarło. Że i ona nie miała pojęcia o tym. Nie zagłębiał się wcześniej w ten problem, ale teraz, kiedy o tym myślał, wydawało mu się to dziwne. Bardzo dziwne.
- Asarlairze, czy wszyscy, którzy związani są z konkretną przepowiednią zobaczą ją we śnie? Czy dotyczy to tylko istot związanych w jakiś sposób z magią? - zapytał nagle. Druid zerknął na niego, a potem zmarszczył czoło, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Wszyscy. Oczywiście, że wszyscy. Słowa wieszczki mają potężną moc, więc nawet ludzie mogą ją zobaczyć w umyśle. Dlaczego pytasz?
- Bo Silla o niczym nie miała pojęcia. Od początku nie wiedziała, o co nam chodzi. Wyjaśnialiśmy jej to przecież, chociaż powinna znać przynajmniej część słów wieszczki... A ona kompletnie nie miała pojęcia, o co się toczy gra. Jak to możliwe?
- Masz absolutną rację! - zawołał nagle druid i wstał gwałtownie. W jego ślady poszedł także wojownik.
Obaj przeprosili ucztujących za zamieszanie i niemal biegiem wypadli z jadalni.
Szybko znaleźli się przed drzwiami komnaty, w której przebywała Silla. Zapukali, a kiedy usłyszeli ciche „proszę”, weszli do środka.
Dziewczyna właśnie kończyła śniadanie, a kiedy napotkała wzrok Desa spąsowiała i skuliła się w sobie. Wojownik nie zamierzał teraz wracać do ich wczorajszej rozmowy, bo jego myśli zajmowała teraz zupełnie inna kwestia, bardziej nagląca.
- Sillo, powiedz nam, bo to niezwykle ważne, czy śniło ci coś, kiedy przebywałaś w jaskini w lesie? - zapytał druid.
Des stanął obok niego, w lekkim rozkroku. Silla siedziała ze wzrokiem utkwionym w dłoniach i marszczyła brwi. Nad czymś intensywnie myślała i to właśnie nie spodobało się mężczyźnie. Gdyby odpowiedź była prosta nie musiałaby tak długo zastanawiać się nad nią.
- Nie... To znaczy tak, śniło mi się, ale po przebudzeniu nic nie pamiętałam...
- Czy coś się zmieniło? - zagadnął łagodnie Des i podszedł do niej bliżej. Usiadł na fotelu obok i pochylił się w jej stronę. Silla wyglądała na zmieszaną, ale także przerażoną i właśnie to było mocno zastanawiające.
- Tak. - Drżący głos dziewczyny bardzo wiele mu powiedział.
Silla ukrywała coś. To spotkanie z Kenobarem sprawiło, że coś się zmieniło. Czyżby powiedział coś, czego się przestraszyła?
- Powiesz nam? - zapytał druid i kucnął przy niej. Wyglądał na zmartwionego, brązowe oczy patrzyły na nią z wyraźną troską, mimo to ich mała rozmówczyni milczała uparcie.
- Przysięgam, cokolwiek nam powiesz nie sprawi, że będziemy na ciebie źli. Nic, co się stało nie jest twoją winą, więc nie będziemy cię o nic obwiniać. Rozumiesz to, prawda? - Wojownik starał się, by jego głos jedynie zachęcił ją do wyznań, ale się przeliczył. Coś musiał powiedzieć nie tak, bo dziewczyna wstała gwałtownie i spojrzała na niego z łzami w oczach.
- Skąd mogę to wiedzieć? A jeśli ci powiem, że z mojej winy goniły nas te wszystkie potwory i twój brat wiedział, gdzie jesteśmy? To moja wina! - krzyknęła na końcu, czując już wzbierające łzy i wyrzuty sumienia. Odsunęła się od niego przerażona, czekając na jego reakcję, ale Des stał spokojnie, patrząc na jej poczerwieniałą twarz.
Nie zamierzał jej w żaden sposób skarcić, dlatego cierpliwie czekał na jej wyjaśnienia. Nic, co się stało nie mogło być jej winą. Ona nie miała żadnego wpływu na to, co zrobił Kenobar, bo coś na pewno zrobił.
- Spokojnie, dziewczyno. Nikt nie będzie miał do ciebie pretensji, cokolwiek mogłabyś uczynić – przemówił Asarlai, tym samym wypowiadając jego myśli na głos.
- Ale to przeze mnie twój brat, Desie, wiedział o każdym naszym ruchu! Kiedy zemdlałam podczas rytuału, obudziłam się w zamku... Podejrzewam, że było to Beilo. Rozmawiałam z Kenobarem. Czeka na ciebie, wiedział o każdym naszym ruchu, bo wszedł mi do umysłu! Wymazał każdy sen i...
Silla urwała, aby zaczerpnąć powietrza, a panowie patrzyli zdumieni na nią, nawet nie mrugnęli, a potem runęła na ziemię. Skuliła się i opuszczając głowę, załkała głośno.
- Jestem dla was tylko utrapieniem. Od samego początku musicie troszczyć się o mnie, chociaż nie musicie, a ja...
- To nie twoja wina – przemówił z mocą druid i kucnął przy niej. Wyciągnął w jej stronę dłoń i delikatnie pomasował ją po ramieniu. Przyjęła to z lekkim zesztywnieniem ciała. Nie zraził się jednak i próbował ją uspokoić.
Des natomiast milczał, wciąż patrząc na Sillę. Dziewczyna nie mogła się uspokoić. Pochylił się więc w stronę zrozpaczonej dziewczyny i palcami delikatnie podniósł drżący podbródek.
Ich mała towarzyszka uniosła na niego smutne spojrzenie. Duże, niebieskie oczy, wypełnione teraz łzami wpatrywały się w niego, aż poczuł poruszającego się w nim demona. Mimo to nie przestawał patrzeć na nią.
- Sillo, dlaczego myślisz, że coś, co stało się bez twojej woli, ba, nie miałaś o tym pojęcia, sprawi, że cię osądzimy? Kenobar jest potężny, nawet ja nie jestem sobie w stanie z nim poradzić, a nie mówiąc o małej i bezbronnej istocie jaką jesteś ty. Nie obwiniaj się o to, bo my tego nie zrobimy.
- Ale... - zaczęła, lecz Des przerwał jej stanowczo.
- Nie ma żadnego „ale”, dobrze? Nie myśl o tym. Zawładnięcie umysłem ludzkiej istoty jest bardzo proste, a dla Kenobara kontrolowanie twojego było naprawdę dziecinne łatwe.
- No dobrze, ale skoro już to wyjaśniliśmy, to może czas zastanowić się nad tym, po co tak naprawdę to robił? Przecież mógł użyć jej jako broni, tak? - zastanowił się na głos Asarlai, czym wyrwał oboje pozostałych przyjaciół z zamyślenia.
Silla oderwała wzrok od Desa, a on wrócił myślami do pokoju, chociaż zdecydowanie bardziej wolał wpatrywać się w dziewczynę i pocieszać ją na wszelkie sposoby.
- Tak, ale podejrzewam, że zbyt łatwo... Że Silla byłaby zbyt łatwym celem do zniszczenia – odpowiedział w końcu Des.
Złapał ją za ramiona i lekko podniósł do góry, potem zaprowadził do łóżka i tam posadził. Sam jednak stanął nad nią, podobnie uczynił druid. Obaj stali nad nią i poczęli zastanawiać się nad poczynaniami Kenobara.
- Chyba masz rację – odpowiedział w końcu Asarlai, zerkając na dziewczynę.
- Myślę, że chciał po prostu opóźnić nasze działania. Gdyby Silla pamiętała sny, w których mnie widziała, prawdopodobnie już dawno wyruszylibyśmy na Lavtarlię. Prawdopodobnie Podrzegacze nie są jeszcze gotowi do walki.
- Tak, masz rację. Skoro Kenobar wie, że do niego jedziesz, czeka na ciebie, to nie ma sensu cię ukrywać. Ragrem powinien do nas dołączyć wkrótce, musimy też rozesłać listy do większości królestw, które chcą nam pomóc. Wiem, że są tacy, co pamiętają historię Desomrana Khalam'Mhlen.
- Może pamiętają, może popierają, ale nie wiem, czy ktoś zdecyduje się na pomoc królowi, którego czasy już dawno przebrzmiały. Może potraktują to jako stary sentyment.. - odpowiedział Des, a Silla spojrzała na niego zaskoczona.
Wojownik widział jej zaskoczone spojrzenie i podejrzewał, że coś w jego słowach musiało ją zastanowić.
- Jak dawno to się wszystko rozegrało? Kiedy twój brat odebrał ci tron? - padło w końcu pytanie, którego się obawiał. Silla była człowiekiem, żyła, w porównaniu do niego, bardzo krótko, dlatego nie chciał, by wiedziała ile on miał lat. Może nie w tej chwili. Obawiał się, że się zniechęci do niego. Zależało mu na tym, by dziewczyna nie czuła wobec niego żadnych obiekcji.
- Dawno temu... - zaczął, ale w końcu zrozumiał, że nie powinien jej okłamywać. - Dwieście lat temu. Od dwustu lat jestem na wygnaniu.
- Dwieście lat?! - krzyknęła zaskoczona. Odsunęła się od niego. Nie dostrzegł w jej oczach przerażenia, lecz coś innego: jakby niechęć, chociaż nie wiedział z jakiego powodu tak się poczuła. - To... Ile ty masz lat?
- Trzysta siedemdziesiąt pięć...
- Och, czyli jesteś nieśmiertelny, tak?
- Nie, Sillo. Mimo że moja rasa wyglądem przypomina elfy, to nie należymy do nich. Mam spiczaste uszy i tak dalej, ale jestem długowieczny, nie nieśmiertelny. To znaczy, że mogę umrzeć ze starości... jeśli jej dożyję oczywiście.
Silla najwyraźniej była wstrząśnięta jego wiekiem, ale tylko dlatego, iż sądziła, że mógłby być taki jak ona. Nie był. Jego życie zupełnie inaczej płynęło, a jej inaczej.
Był młody i jeśli wszystko dobrze się skończy przed nim otwierały się długie wieki, ale dziewczyna uznała go za starca. Rozbawiony spojrzał na nią, gdy ta próbowała oswoić się z myślą, że nie jest tak jak myślała.
- Mam nadzieję, że cię nie przeraziłem?
- Oczywiście, że nie. Jestem zaskoczona, chociaż już wcześniej powinnam się domyśleć, prawda? Mówiłeś mi kiedyś, że twoja rasa jest podobna do elfów, a przecież są oni nieśmiertelni. To wiedziałam, bo widziałam elfa. No i te słowa przepowiedni... Jestem głupia – zaśmiała się cicho i pokręciła ze zmieszaniem głową.
- Jesteś słodka i bystra, ale głupia na pewno jesteś.
- Och, naprawdę tak myślisz? To znaczy... - zająknęła się, a Des z przyjemnością patrzył na zaskoczoną i zawstydzoną rozmówczynię. Z bólem uświadomił sobie, biedna dziewczyna nigdy wcześniej nie słyszała komplementów.
- Tak, Sillo. Jesteś bystra, ponadto uważam cię za ślicznego skrzata.
- Przestań, nie mów tak.
Jej humor nagle się zmienił. Z uroczego zawstydzenia przemienił się w głęboki smutek. Odsunęła się od niego, a kiedy wyciągnął w jej stronę dłoń gwałtownie odpechnęła go od siebie i wybiegła z pokoju.
- Jeszcze sporo wody upłynie w rzece, nim nauczy się przyjmować takie komplementy – powiedział druid, który do tej pory milczał. Des spojrzał na niego sfrustrowany.
- Nie chcę zbliżać się do niej na siłę, ale zawsze, kiedy wydaję mi się, że pozwoli mi na więcej nagle się odsuwa... Jak dziś. W ogóle jej nie rozumiem... - mruknął, przypominając sobie sytuację z wczoraj, kiedy myślała, iż zechce ją wykorzystać po to, by ukoić ból. A trraz uciekła, bo powiedział, że jest piękna.
- Bądź cierpliwy, mój panie. Silla wiele przeszła, wiesz o tym doskonale. Rany na sercu są zbyt świeże, a blizny zbyt widoczne... Daj jej trochę czasu.

- Właśnie w tym problem, przyjacielu. Ja nie mam czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz