Des
pozwolił płynąć słowom. Silla chętnie go słuchała. Swoją
opowieścią chciał nie tylko ulżyć sobie, ale tak sprawić, by
dziewczyna w końcu przestała trzymać go na dystans. Mimo że ufała
mu, wciąż miał wrażenie, że robiła to jedynie tylko dlatego, że
ją do tego zmusili. Nie chciał czegoś takiego, dlatego
opowiedzenie o tym jak cierpiał sprawi, że i ona zacznie patrzeć w
inny sposób na ich relacje. I zrzuci przynajmniej ten cholerny
ciężar jaki przytłaczał go od ponad dwustu lat.
Silla
siedziała cicho, próbując przetrawić to, co powiedział o
cierpieniu, aż w końcu podniosła na niego oczy pełne szoku i
niedowierzania, a także czegoś, co przyprawiło go o gęsią
skórkę. Strach? A może przerażenie? Obawiała się go? Nie
rozumiał tego, dlatego wyczekiwał jej słów.
-
To musi być dla ciebie okropne, żyć tak i cierpieć nieustannie.
Czy nie szukałeś ukojenia, żeby tak cię nie bolało? - dopytywała
się, a Des uśmiechnął się lekko.
Silla
właśnie taka była. Szukała odpowiedzi, chociaż sama doskonale
wiedziała na swoim przykładzie, że był ból, od którego
nie ma ucieczki. Ból tak wielki, iż człowiek miał wrażenie,
że jest rozrywany na pół, chociaż wciąż był w całości.
Jej urocza istota była dla niego jedynym ukojeniem w tym całym
cierpieniu i chociaż wiedział, że nie mógł jej dotknąć,
sam widok zranionej i połamanej przez los młodej kobiety stawał
się dla niego swoistym lekarstwem. Nie zamierzał wyjawić swych
myśli. Były dla niego jedyną osłodą w ciemne noce, gdy cierpiał
coraz mocniej.
-
Próbowałem. Wiele dni i nocy spędziłem, by pozbyć się
tego wszystkiego, ale nie udawało mi się. Nie ma na to lekarstwa. I
choćbym szukał przez wszystkie ery tego świata, prawdopodobnie nie
miałbym szans na ukojenie tego bólu, Sillo.
Westchnęła
cicho, potem poruszyła się niespokojnie na fotelu. Des dostrzegł
jak cienka skóra na policzkach i szyi pokrywa się szkarłatnym
rumieńcem, zaczęła także drżeć i przełykać gwałtownie ślinę.
Zmarszczył brwi i czekał na to, co zamierzała mu powiedzieć. Nie
spodziewał się niczego dobrego. Jej zachowanie świadczyło, że
zamierzała wyznać coś, co go zaszokuje.
-
Potrafię sprawić, byś przez chwilę nie czuł bólu –
odparła tak cicho, że przez chwilę miał wrażenie, że się
przesłyszał. A kiedy jej wzrok padł na łoże poczuł dławiące
go uczucia.
I
nawet nie potrafił je nazwać, ponieważ były one silne i tak dużo
ich było, że ciężko było zrozumieć to, co właściwe działo
się z nim w tej chwili.
Silla
siedziała wpatrzona w łoże i czekała na jego słowa, a on miał
kompletną pustkę w głowie. Nie trzeba było być geniuszem, by
zrozumieć, co właśnie mu przekazała.
-
Poczekaj, chyba źle zrozumiałem. Czy ty właśnie zaoferowałaś mi
swoje ciało? - wydukał z siebie w końcu, krzywiąc się na te
słowa. Źle to zabrzmiało, ale w ogóle nie wiedział, co
powiedzieć.
Silla
nie odpowiedziała, lecz skinęła głową. Des odchylił się do
tyłu, zacisnął niemal z całej siły dłonie na podłokietnikach i
przymknął powieki, czując pulsujące ciało. O na wszystkie
świętości świata, czy to dziecko miało pojęcie, co właściwie
mu zaproponowało? I co się z nim w tej chwili działo?
Nie
ulegał afektom, raczej stronił od przelotnych romansów, ale
Silla... Silla była dziewczyną, która wzbudzała w nim całą
masę różnych uczuć, a ta propozycja była dla niego
zachętą. Poczuł jak demon uwięziony w jego ciele gwałtownie
rozpychał się na boki, próbując dostać się do niewinnej
istoty siedzącej przed nim.
-
Na litość miłościwego Akomo, dlaczego?! - zapytał, ale zrobił
to zbyt gwałtownie i zbyt głośno, bo Silla skuliła się w sobie,
patrząc na niego z przerażeniem.
-
Po- pomyślałam, że może... Że chcesz tego... Każdy...
-
Sillo, ja nie jestem Raksem, który wpoił ci, że każdy
mężczyzna oczekuje od kobiet zaspokajania potrzeb.
Jego
mała rozmówczyni nie odpowiedziała, bo nie wiedziała, co
też mogłaby zrobić. Des domyślał się, że próbowała
przetrawić jego słowa. Mimo że podziwiał ją za odwagę, bo w
końcu będąc na jej miejscu, nigdy nie zaproponowałby obcej osobie
czegoś takiego, nie zamierzał jej wykorzystywać. Nie chciała
tego, zapytała go, bo nie znała innego sposobu.
-
Ja pomyślałam, że może zechciałbyś...
-
Nie zechciałbym – przerwał jej gwałtownie i wstał. - Odpocznij,
powiem Najwyższej Kapłance, by ci nie przeszkadzano aż do jutra
rana.
Opuścił
szybko pokój, mając wrażenie, że zaraz wybuchnie od
napierających z każdej strony emocji. Demon znów się
poruszył, ale słabiej. Okiełznanie go kosztowało wojownika bardzo
wiele wysiłku, nie tylko fizycznego, ale również mentalnego.
Trzymanie w ryzach tak potężną istotę, było dla niego niezwykle
męczące. On sam był słaby, bo został pozbawiony duszy, która
połączona była niezwykle ściśle z jego magią, dlatego walka z
tym, co tkwiło w jego środku była bardzo trudna. A Silla nie mając
o niczym pojęcia podrażniła zło w nim śpiące.
Wypadł
z pałacu, nie zwracając uwagi na przechodzącego obok niego druida
i pognał w te pędy do stajni. Tam osiodłał Bathara i potrącając
po drodze stajennych, pogalopował prosto przed siebie. Koń, który
od dawna stał znudzony w stajni, w tej chwili nabrał werwy i
poddając się rozpierającej energii, uderzał mocno kopytami o
twardy dukt leśny.
W
końcu, po szalonym biegu, znalazł odosobnione miejsce, ukryte
między gęstwiną.
Zsiadł
z konia i padł na kolana, głośno krzycząc z bólu, który
pulsował w nim ze zdwojoną siłą. Nienawidził samego siebie za
to, kim się stawał. Nienawidził całego świata, a najbardziej na
świecie nienawidził Kenobara, który sprowadził na niego to
nieszczęście.
Jeszcze
nigdy nie był tak samotny jak w tej chwili. Silla obudziła w nim
dawne, młodzieńcze pragnienia. Kiedy zasiadał na tronie jako
nieopierzony jeszcze młodzieniec, chciał, by obok niego zasiadła
kobieta nie tylko taka, która pomogłaby mu w rządzeniu
krajem, ale także taka, którą obdarzyłby szacunkiem i
miłością. Nim jednak zdążył rozejrzeć się za odpowiednią
kandydatką, Kenobar wtargnął do zamku i pozbawił go władzy.
A
teraz cierpiał okrutne męki, których nie życzyłby nawet
największemu wrogowi. To, co działo się z nim w tej chwili
wykraczało poza wszelkie granice ludzkiej wytrzymałości. Nikt nie
byłby w stanie unieść tego bólu, ale on żył właśnie w
ten sposób od dwóch wieków. A żył tylko
dlatego, że musiał. Obawiał się o przyszłość świata, dlatego
pragnął skończyć już rządy Kenobara.
Nim
wrócił do pałacu kapłanek, pomachał trochę mieczem, który
nosił zawsze przy sobie, tak że zmęczył się i jedynie, czego
pragnął to kąpieli w samotności.
***
Pałac
utulił się już do snu, kiedy Des wrócił w końcu do
pokoju. Długa kąpiel sprawiła, że przestał się czuć tak
okropnie zmęczony.
Położył
się, chociaż wiedział, że i tak nie zaśnie. Zamknął oczy i
znów zaczął wędrówkę po falach bólu.
Teraz
jednak obraz jaki pojawił mu się przed oczami, zaskoczył nawet
jego samego. Silla. Stała w ciemności, odziana w skąpą szatę, w
dodatku tak cienką, że widział każdy skrawek jej ciała.
Uśmiechała się do niego i już nie przypominała tego
przestraszonego dziecka, które kuliło się pod każdym jego
spojrzeniem. Przed nim stała Silla świadoma swego uroku. Przełknął
gwałtownie ślinę, pragnąc by zniknęła, bo chciał odpocząć.
Dlaczego miałby się kusić takim widokiem? Dziewczyna powinna
zaufać mu bezgranicznie, a gdy będzie przed oczami miał coś
takiego, to coraz trudniej będzie mu kontrolować potrzeby ciała.
-
Odejdź, Sillo – szepnął, rozgorączkowanym tonem.
-
Dlaczego? Przecież chcesz mnie... Proszę, wiem, że mnie chcesz –
odpowiedziała śmiało, spojrzała mu w oczy.
Mógł
tylko patrzeć jak dziewczyna powoli zdejmuje z siebie tę niewiele
okrywającą suknię i prezentuje mu swe ciało. Dość śmiało
przesunęła dłonią po piersiach, brzuchu i łonie, sprawdzając
jego reakcję.
-
Słodki boże w niebiosach – szepnął i otworzył oczy.
Wstał
nowy dzień, a on nic nie wypoczął. Czuł się już tym wszystkim
zmęczony, a dzisiejsza wizja była dla niego prawdziwą torturą.
Śniadanie
upłynęło w spokojnej atmosferze. Silla nie pokazała się nigdzie,
a on nawet nie próbował jej szukać. Jej widok wprawiłby go
dziwnym nastrój, na przykład mógłby ją pocałować.
Skubnął trochę zimnej wołowiny, ale mięso było bez smaku.
-
Desie, czy wszystko w porządku? - padło pytanie z ust druida.
Mężczyzna siedział obok niego i ciągle go obserwował.
-
Oczywiście – odparł lakonicznie i wrócił do udawania, że
posila się należycie.
-
Nie wydaję mi się. Od jakiegoś czasu zauważyłem, że między
tobą i Sillą dzieje się coś dziwnego.
-
Mało powiedziane – odparł dość sarkastycznie, ale pohamował
się w porę, gdy dostrzegł jak Asarlai zwraca uwagę na jego słowa.
Westchnął ciężko i wzruszył ramionami. - Nie jestem z nią
pokłócony, jeśli o to ci chodzi. Po prostu... Wydaję mi
się, że proszę ją o zbyt wiele. Nie chcę, by poświęcała się
w imię sprawy, która jej nie dotyczy. Nie chcę dźwigać
takiego brzemienia, Asarlairze. Silla to niewinne, ludzkie dziecko.
Powinna teraz układać sobie życie od nowa, a odzyskiwanie mojej
duszy to coś, o co nie mogę jej prosić. A połączenia nas? To
kolejna sprawa, która nie powinna być wplątywana.
-
Rozumiem to, ale chyba nie możemy się już z tego wycofać. Za
daleko zaszliśmy, wiesz o tym. Myślisz, że i mnie było łatwo,
kiedy wieszczka odezwała się w moim snach? Oczywiście, że nie.
Żyłem sobie spokojnie w lesie, a potem musiałem cię odszukać i
nakłonić tę dziewczynę do pomocy. Ciężko mi jest ze
świadomością, że to biedne dziecko musi nam pomagać, ale nikt
nie ma wpływu na to, co zaplanowali bogowie.
Asarlai
miał rację. Bogowie zaplanowali sobie to i nikt nie był w stanie
przeciwstawić się ich woli. Szkoda tylko, że odbywało się to
kosztem Silli.
Wieszczka
z Vira'ah była wyrocznią, która przekazywała wolę bogów.
Żyła w starej jaskini w górach między królestwem
Hawrah, a krainą należącą do elfiego narodu – Rahim. Tak
niedaleko Lavtalii.
Des
przymknął oczy, gdy pierwszy raz usłyszał piękny kobiecy głos
przekazujący mu słowa przepowiedni.
Dziecko
Słońca i Dziecko Nocy...
Dlaczego
akurat Silla? Było tyle sławnych wojowniczek, ale właśnie Akomo
wybrał do tego Sillę. Co miała w sobie takiego, że zechciał
właśnie ją?
Bogowie
lubili zabawiać się losami istot żyjących na ziemi, ale czasami
zdecydowanie przesadzali. Podarowali mu nadzieję na odzyskanie
królestwa, a teraz przysporzyli nowych trosk.
Wieszczka
nie miała wpływu na to, co zobaczy w swojej wizji, tak samo ludzie,
którzy często ją odwiedzali, by na własne uszy usłyszeć,
co ma im do powiedzenia ta istota. Każdy, kto związany był z
przeznaczeniem musiał wiedzieć o przepowiedni, dlatego usłyszał
ją Kenobar, Asarali i on.
Ale
dziwnym było to, że do Silli nic nie dotarło. Że i ona nie miała
pojęcia o tym. Nie zagłębiał się wcześniej w ten problem, ale
teraz, kiedy o tym myślał, wydawało mu się to dziwne. Bardzo
dziwne.
-
Asarlairze, czy wszyscy, którzy związani są z konkretną
przepowiednią zobaczą ją we śnie? Czy dotyczy to tylko istot
związanych w jakiś sposób z magią? - zapytał nagle. Druid
zerknął na niego, a potem zmarszczył czoło, zastanawiając się
nad odpowiedzią.
-
Wszyscy. Oczywiście, że wszyscy. Słowa wieszczki mają potężną
moc, więc nawet ludzie mogą ją zobaczyć w umyśle. Dlaczego
pytasz?
-
Bo Silla o niczym nie miała pojęcia. Od początku nie wiedziała, o
co nam chodzi. Wyjaśnialiśmy jej to przecież, chociaż powinna
znać przynajmniej część słów wieszczki... A ona
kompletnie nie miała pojęcia, o co się toczy gra. Jak to możliwe?
-
Masz absolutną rację! - zawołał nagle druid i wstał gwałtownie.
W jego ślady poszedł także wojownik.
Obaj
przeprosili ucztujących za zamieszanie i niemal biegiem wypadli z
jadalni.
Szybko
znaleźli się przed drzwiami komnaty, w której przebywała
Silla. Zapukali, a kiedy usłyszeli ciche „proszę”, weszli do
środka.
Dziewczyna
właśnie kończyła śniadanie, a kiedy napotkała wzrok Desa
spąsowiała i skuliła się w sobie. Wojownik nie zamierzał teraz
wracać do ich wczorajszej rozmowy, bo jego myśli zajmowała teraz
zupełnie inna kwestia, bardziej nagląca.
-
Sillo, powiedz nam, bo to niezwykle ważne, czy śniło ci coś,
kiedy przebywałaś w jaskini w lesie? - zapytał druid.
Des
stanął obok niego, w lekkim rozkroku. Silla siedziała ze wzrokiem
utkwionym w dłoniach i marszczyła brwi. Nad czymś intensywnie
myślała i to właśnie nie spodobało się mężczyźnie. Gdyby
odpowiedź była prosta nie musiałaby tak długo zastanawiać się
nad nią.
-
Nie... To znaczy tak, śniło mi się, ale po przebudzeniu nic nie
pamiętałam...
-
Czy coś się zmieniło? - zagadnął łagodnie Des i podszedł do
niej bliżej. Usiadł na fotelu obok i pochylił się w jej stronę.
Silla wyglądała na zmieszaną, ale także przerażoną i właśnie
to było mocno zastanawiające.
-
Tak. - Drżący głos dziewczyny bardzo wiele mu powiedział.
Silla
ukrywała coś. To spotkanie z Kenobarem sprawiło, że coś się
zmieniło. Czyżby powiedział coś, czego się przestraszyła?
-
Powiesz nam? - zapytał druid i kucnął przy niej. Wyglądał na
zmartwionego, brązowe oczy patrzyły na nią z wyraźną troską,
mimo to ich mała rozmówczyni milczała uparcie.
-
Przysięgam, cokolwiek nam powiesz nie sprawi, że będziemy na
ciebie źli. Nic, co się stało nie jest twoją winą, więc nie
będziemy cię o nic obwiniać. Rozumiesz to, prawda? - Wojownik
starał się, by jego głos jedynie zachęcił ją do wyznań, ale
się przeliczył. Coś musiał powiedzieć nie tak, bo dziewczyna
wstała gwałtownie i spojrzała na niego z łzami w oczach.
-
Skąd mogę to wiedzieć? A jeśli ci powiem, że z mojej winy goniły
nas te wszystkie potwory i twój brat wiedział, gdzie
jesteśmy? To moja wina! - krzyknęła na końcu, czując już
wzbierające łzy i wyrzuty sumienia. Odsunęła się od niego
przerażona, czekając na jego reakcję, ale Des stał spokojnie,
patrząc na jej poczerwieniałą twarz.
Nie
zamierzał jej w żaden sposób skarcić, dlatego cierpliwie
czekał na jej wyjaśnienia. Nic, co się stało nie mogło być jej
winą. Ona nie miała żadnego wpływu na to, co zrobił Kenobar, bo
coś na pewno zrobił.
-
Spokojnie, dziewczyno. Nikt nie będzie miał do ciebie pretensji,
cokolwiek mogłabyś uczynić – przemówił Asarlai, tym
samym wypowiadając jego myśli na głos.
-
Ale to przeze mnie twój brat, Desie, wiedział o każdym
naszym ruchu! Kiedy zemdlałam podczas rytuału, obudziłam się w
zamku... Podejrzewam, że było to Beilo. Rozmawiałam z Kenobarem.
Czeka na ciebie, wiedział o każdym naszym ruchu, bo wszedł mi do
umysłu! Wymazał każdy sen i...
Silla
urwała, aby zaczerpnąć powietrza, a panowie patrzyli zdumieni na
nią, nawet nie mrugnęli, a potem runęła na ziemię. Skuliła się
i opuszczając głowę, załkała głośno.
-
Jestem dla was tylko utrapieniem. Od samego początku musicie
troszczyć się o mnie, chociaż nie musicie, a ja...
-
To nie twoja wina – przemówił z mocą druid i kucnął przy
niej. Wyciągnął w jej stronę dłoń i delikatnie pomasował ją
po ramieniu. Przyjęła to z lekkim zesztywnieniem ciała. Nie zraził
się jednak i próbował ją uspokoić.
Des
natomiast milczał, wciąż patrząc na Sillę. Dziewczyna nie mogła
się uspokoić. Pochylił się więc w stronę zrozpaczonej
dziewczyny i palcami delikatnie podniósł drżący podbródek.
Ich
mała towarzyszka uniosła na niego smutne spojrzenie. Duże,
niebieskie oczy, wypełnione teraz łzami wpatrywały się w niego,
aż poczuł poruszającego się w nim demona. Mimo to nie przestawał
patrzeć na nią.
-
Sillo, dlaczego myślisz, że coś, co stało się bez twojej woli,
ba, nie miałaś o tym pojęcia, sprawi, że cię osądzimy? Kenobar
jest potężny, nawet ja nie jestem sobie w stanie z nim poradzić, a
nie mówiąc o małej i bezbronnej istocie jaką jesteś ty.
Nie obwiniaj się o to, bo my tego nie zrobimy.
-
Ale... - zaczęła, lecz Des przerwał jej stanowczo.
-
Nie ma żadnego „ale”, dobrze? Nie myśl o tym. Zawładnięcie
umysłem ludzkiej istoty jest bardzo proste, a dla Kenobara
kontrolowanie twojego było naprawdę dziecinne łatwe.
-
No dobrze, ale skoro już to wyjaśniliśmy, to może czas zastanowić
się nad tym, po co tak naprawdę to robił? Przecież mógł
użyć jej jako broni, tak? - zastanowił się na głos Asarlai, czym
wyrwał oboje pozostałych przyjaciół z zamyślenia.
Silla
oderwała wzrok od Desa, a on wrócił myślami do pokoju,
chociaż zdecydowanie bardziej wolał wpatrywać się w dziewczynę i
pocieszać ją na wszelkie sposoby.
-
Tak, ale podejrzewam, że zbyt łatwo... Że Silla byłaby zbyt
łatwym celem do zniszczenia – odpowiedział w końcu Des.
Złapał
ją za ramiona i lekko podniósł do góry, potem
zaprowadził do łóżka i tam posadził. Sam jednak stanął
nad nią, podobnie uczynił druid. Obaj stali nad nią i poczęli
zastanawiać się nad poczynaniami Kenobara.
-
Chyba masz rację – odpowiedział w końcu Asarlai, zerkając na
dziewczynę.
-
Myślę, że chciał po prostu opóźnić nasze działania.
Gdyby Silla pamiętała sny, w których mnie widziała,
prawdopodobnie już dawno wyruszylibyśmy na Lavtarlię.
Prawdopodobnie Podrzegacze nie są jeszcze gotowi do walki.
-
Tak, masz rację. Skoro Kenobar wie, że do niego jedziesz, czeka na
ciebie, to nie ma sensu cię ukrywać. Ragrem powinien do nas
dołączyć wkrótce, musimy też rozesłać listy do
większości królestw, które chcą nam pomóc.
Wiem, że są tacy, co pamiętają historię Desomrana Khalam'Mhlen.
-
Może pamiętają, może popierają, ale nie wiem, czy ktoś
zdecyduje się na pomoc królowi, którego czasy już
dawno przebrzmiały. Może potraktują to jako stary sentyment.. -
odpowiedział Des, a Silla spojrzała na niego zaskoczona.
Wojownik
widział jej zaskoczone spojrzenie i podejrzewał, że coś w jego
słowach musiało ją zastanowić.
-
Jak dawno to się wszystko rozegrało? Kiedy twój brat odebrał
ci tron? - padło w końcu pytanie, którego się obawiał.
Silla była człowiekiem, żyła, w porównaniu do niego,
bardzo krótko, dlatego nie chciał, by wiedziała ile on miał
lat. Może nie w tej chwili. Obawiał się, że się zniechęci do
niego. Zależało mu na tym, by dziewczyna nie czuła wobec niego
żadnych obiekcji.
-
Dawno temu... - zaczął, ale w końcu zrozumiał, że nie powinien
jej okłamywać. - Dwieście lat temu. Od dwustu lat jestem na
wygnaniu.
-
Dwieście lat?! - krzyknęła zaskoczona. Odsunęła się od niego.
Nie dostrzegł w jej oczach przerażenia, lecz coś innego: jakby
niechęć, chociaż nie wiedział z jakiego powodu tak się poczuła.
- To... Ile ty masz lat?
-
Trzysta siedemdziesiąt pięć...
-
Och, czyli jesteś nieśmiertelny, tak?
-
Nie, Sillo. Mimo że moja rasa wyglądem przypomina elfy, to nie
należymy do nich. Mam spiczaste uszy i tak dalej, ale jestem
długowieczny, nie nieśmiertelny. To znaczy, że mogę umrzeć ze
starości... jeśli jej dożyję oczywiście.
Silla
najwyraźniej była wstrząśnięta jego wiekiem, ale tylko dlatego,
iż sądziła, że mógłby być taki jak ona. Nie był. Jego
życie zupełnie inaczej płynęło, a jej inaczej.
Był
młody i jeśli wszystko dobrze się skończy przed nim otwierały
się długie wieki, ale dziewczyna uznała go za starca. Rozbawiony
spojrzał na nią, gdy ta próbowała oswoić się z myślą,
że nie jest tak jak myślała.
-
Mam nadzieję, że cię nie przeraziłem?
-
Oczywiście, że nie. Jestem zaskoczona, chociaż już wcześniej
powinnam się domyśleć, prawda? Mówiłeś mi kiedyś, że
twoja rasa jest podobna do elfów, a przecież są oni
nieśmiertelni. To wiedziałam, bo widziałam elfa. No i te słowa
przepowiedni... Jestem głupia – zaśmiała się cicho i pokręciła
ze zmieszaniem głową.
-
Jesteś słodka i bystra, ale głupia na pewno jesteś.
-
Och, naprawdę tak myślisz? To znaczy... - zająknęła się, a Des
z przyjemnością patrzył na zaskoczoną i zawstydzoną
rozmówczynię. Z bólem uświadomił sobie, biedna
dziewczyna nigdy wcześniej nie słyszała komplementów.
-
Tak, Sillo. Jesteś bystra, ponadto uważam cię za ślicznego
skrzata.
-
Przestań, nie mów tak.
Jej
humor nagle się zmienił. Z uroczego zawstydzenia przemienił się w
głęboki smutek. Odsunęła się od niego, a kiedy wyciągnął w
jej stronę dłoń gwałtownie odpechnęła go od siebie i wybiegła
z pokoju.
-
Jeszcze sporo wody upłynie w rzece, nim nauczy się przyjmować
takie komplementy – powiedział druid, który do tej pory
milczał. Des spojrzał na niego sfrustrowany.
-
Nie chcę zbliżać się do niej na siłę, ale zawsze, kiedy wydaję
mi się, że pozwoli mi na więcej nagle się odsuwa... Jak dziś. W
ogóle jej nie rozumiem... - mruknął, przypominając sobie
sytuację z wczoraj, kiedy myślała, iż zechce ją wykorzystać po
to, by ukoić ból. A trraz uciekła, bo powiedział, że jest
piękna.
-
Bądź cierpliwy, mój panie. Silla wiele przeszła, wiesz o
tym doskonale. Rany na sercu są zbyt świeże, a blizny zbyt
widoczne... Daj jej trochę czasu.
-
Właśnie w tym problem, przyjacielu. Ja nie mam czasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz