Silla
była dozgonnie wdzięczna Desowi za to, że bez słowa przyjął jej
płacz i oferował wsparcie. Tkwił przy niej, chociaż nie znał
powodu jej rozpaczy i ucieczki, ale odczuła ulgę, gdy nie pytał.
Nie chciała go zadręczać już swoimi problemami, bo dobrze
wiedziała, że jej przeszłość nie była tak ważna jak
przyszłość.
I
to jej powinna się teraz obawiać.
Połączenie
dusz. Tak naprawdę nie miała pojęcia, jak to będzie wyglądało,
ani w jaki sposób to się skończy dla niej, ale była pewna,
że to nie będzie takie proste jak się wydaję. Dość szybko
nauczyła się, że świat, w który ją wciągnęli krył w
sobie wiele tajemnic, obrzędów i przeznaczenia narzuconego
przez boga Akomo.
Nie
wiedziała, dlaczego tak się dzieje, ale to, co rzekomo wyznaczył
jej bóg, nie napawało ją zbytnio wielkim entuzjazmem.
Przerażało ją to, co miała uczynić dla Desa i chociaż dał jej
możliwość wycofania się z tego – nie mogła go zawieść. Nie
była im nic winna, ale Ilbista Alma zaprowadziła ją w śnie do
świata, w którym zło zwyciężyło, a skutki tego były
okropne. Nawet nie chciała o tym myśleć, bo widok martwego Ragrema
i Bean Rialty doprowadzał ją do łez.
Kiedy
wojownik opuścił jej komnatę, Silla zmusiła się do tego, by
przebrać się na obiad, po którym nastąpi spotkanie z
wieszczką. Nie miała pojęcia, jak dokładnie będzie ono
wyglądało, ale spodziewała się, że dowie się na nim wielu
nowych rzeczy.
Miała
kilka pytań, które chciałaby im zadać, ponieważ wciąż
nie wiedziała, skąd Asarlai wiedział, gdzie mają jechać. Mimo
łączącej ich więzi wciąż nie powiedzieli jej wszystkiego.
Obiad
upłynął jej w ciszy. Des i Asarlai dyskutowali między sobą, a
kapłanka nie zjawiła się na posiłku, co bardzo ją zaskoczyło.
Nie dopytywała się jednak. Uznała, że kobieta na pewno miała
ważny powód, żeby nie przyjść.
Skubnęła
trochę owoców polanych czekoladą i odsunęła od siebie
talerz. Nie była głodna. Denerwowała się spotkaniem z wieszczką
i chociaż widziała ją już wcześniej, wiedziała co ta kobieta
potrafi. Władała mocą, od której przechodziły ją ciarki.
Miała nadzieję, że już więcej nie zabierze jej do tego świata
wypełnionego śmiercią i cierpieniem.
Padł
na nią nagle cień. Uniosła spojrzenie ku górze i napotkała
ciemnego oczy Rai. Patrzyła na nią w taki sposób, że Silla
poczuła się nagle małym, plugawym stworzeniem, nie wartym, by tu
siedzieć. Ta kobieta, mimo swej pozycji w pałacu, zachowywała się
tak, jakby tylko ona miała prawo do przebywania tu. A Silla i jej
uczynek zakrawał na wielką obrazę. Wiedziała jednak, że Des nie
był na nią zły, a to było dla niej najważniejsze.
-
Najwyższa Kapłanka prosi cię, pani, byś ty i wojownik udali się
do łaźni.
Odwróciła
się na pięcie, rzucając jej jeszcze pełne litości i rozbawienia
spojrzenie.
Silla
zacisnęła usta i wbiła w nią gniewny wzrok. Czy naprawdę nie
mogła sobie darować tego zachowania? Przecież i tak Des był dla
niej jedynie mężczyzną, którego gościła w sypialni. Nie
obchodziło ją to, a Rai zachowywała się tak jakby obie próbowały
zdobyć wojownika.
-
Dlaczego masz taką gniewną minę? - zapytał wojownik, gdy wstała
od stołu gwałtownie i skierowała się w stronę towarzyszy.
-
Bo... - zaczęła, ale urwała, gdy zerknęła na Asarlaia, który
spoglądał na nią zaciekawiony. Machnęła ręką i dodatkowo
pokręciła głową, zbywając tym samym zaciekawienie mężczyzn. -
Bean Rialta prosiła mnie i Desa do łaźni.
-
Już idziemy – odparł Asarlai i wstał, a za nim Des, który
nie spuszczał ją z oczu. Silla odwróciła się do niego
plecami zakłopotana i nie czekając na nich, poszła do łaźni.
Kiedy
znalazła się w dobrze już znanym jej pomieszczeniu, zaskoczona
rozejrzała się wokół. Całość udekorowano wielkimi,
czarnymi kwiatami, które leżały rozsypane po podłodze, a
także pływały po tafli wody. Wszędzie stały zapalone świecie, a
na ścianach, w metalowych obręczach wisiały pochodnie, które
wydzielały aromatyczny, znany jej zapach.
Cofnęła
się gwałtownie i plecami wpadła na któregoś z jej
towarzyszy.
-
Co się stało, Sillo? - usłyszała zatroskany głos druida.
Wyszarpnęła się z jego uścisku i odwróciła się do nich,
wpatrując się w ciemne oczy Desa, który stał tuż obok
Asarlaia.
-
Znam ten zapach. To są zioła lih - zaczęła. Czasami wąchała je,
gdy Raks życzył tego sobie. - Ja często je wdychałam, gdy... Cóż,
przez trzy dni nie byłam świadoma tego, co się ze mną działo,
ale spływał wtedy na mnie taki spokój.
W
oczach wojownika dojrzała zrozumienie, które błysnęło, gdy
zrozumiał, o czym mówiła. Uśmiechnął się do niej smutno
i pokiwał głową. Silla odwzajemniła gest i wzruszyła ramionami.
Naprawdę nie musiał wyrażać swojego współczucia. Na
szczęście skończyło się to piekło, ale lih wzbudziło w niej
wspomnienia i dreszcz odrazy przeszedł jej po plecach.
-
Witajcie – usłyszeli nagle. Bean Rialta podeszła do nich z
szeroko otwartymi ramionami.
Dziś
na sobie miała szatę w kolorze kwiatów. Czarny materiał
opinał jej giętkie ciało: cała suknia wiła się wokół
ciała kapłanki, niczym gładka skóra i kończyła się na
lewym ramieniu, na którym Silla dojrzała zjawiskową spinkę
w kształcie wijącego się, zielonego smoka. Wyglądała
przepięknie, a jej strój uzupełniał dodatkowo skromna
biżuteria oraz rozpuszczone włosy, luźne opadające w miękkich
falach na ramiona i plecy.
-
Och, jak pięknie wyglądasz! - zawołała zachwycona Silla, nie
zważając na obserwujących ją ludzi. Kapłanka roześmiała się i
dotknęła jej policzka.
-
Ty, droga, Sillo, będziesz wyglądała jeszcze piękniej. Chodźcie,
musicie zostać odpowiednio przygotowani. Miejsce, w którym
się spotkacie jest miejscem świętym. Nie możecie wejść do niego
tak ubrani. Poza tym, wasze ciała musimy przyozdobić malunkami. Ten
rytuał nazywamy delibah, czyli znacznie ciała rysunkami.
Podeszli
do ławy zaścielonej czerwonym materiałem, na którym
postawiono także świece.
-
Najpierw rozbierzcie się, a potem wejdźcie dowody. Asarlairze, czy
mógłbyś nas zostawić samych?
Druid
nie wyglądał na rozczarowanego odprawą Najwyższej Kapłanki.
Ścisnął ramię Desa, a Sillę delikatnie poklepał po policzku,
starając się dodać jej jak najwięcej pewności siebie. W jego
brązowych oczach dostrzegła nieme zapewnienie, że wszystko będzie
dobrze.
Dziewczyna
miała spore wątpliwości. Nie miała pojęcia, czego się dowie,
ale tak poważne przygotowania do spotkania z Ilbistą Alma
przyprawiały ją szybsze bicie serca i głowę pełną niejasności.
Silla
pozbyła się ubrania nie bez skrępowania, nie spoglądała na Desa,
ale za to czuła na sobie jego wzrok. Miała wrażenie, że cała
skóra swędzi ją z tego powodu. Niemal siłą starała się
nie drapać po plecach i brzuchu. To było okropne uczucie, ale
musiała poddać się wszelkim obrządkom.
Ku
jej konsternacji, Des wszedł do wody, w której i ona się
znajdowała. Usiadł nieopodal i pozwolił, by służąca zajęła
się jego ciałem. Spojrzała na kobietę obmywającą miękką
szmatką wojownika. Służąca z nadmierną troskliwością obmywała
jego tors, schodziła dłońmi coraz niżej, aż jej palce dotknęły
wody i miejsca ukrytego pod nią. Kiedy wojownik spojrzał w stronę
dziewczyny, ta odwrócił gwałtownie głowę i wlepiła wzrok
w swoje dłonie, czując jak cała pokryła się głębokim
rumieńcem.
Służąca
jej przydzielona, skrupulatnie pomagała ją myć i nie pozwoliła
jej ominąć żadnej części ciała. A potem, kiedy już skończyła
zabrała się za jej włosy, podcinając je jeszcze bardziej, aż
sięgały jej do połowy pleców.
Silla
poczuła ulgę, gdy zobaczyła ucięte pasma, leżąca smętnie na
podłodze. Lubiła swoje włosy, ale jednak ich długość
przytłaczała ją i teraz czuła się znacznie lepiej. Potem
przyszła kolej na pozbywanie się zbędnego owłosienia, co
dziewczyna przyjęła ze zdumieniem.
Bean
Rialta wyjaśniła, że musi zostać oczyszczona ze zbędnych włosów,
które przeszkodzą w malowaniu wzorów na jej ciele.
Pokiwała głową i zrozumiała, że nie tylko ją poddadzą
podobnemu zabiegowi, ale również i Desa to nie minie.
Oboje
usiedli na ławkach wyścielonych miękkim materiałem. Silla
zadrżała, gdy poczuła jego ramię i udo delikatnie przylegające
do jej boku. Próbowała się odsunąć, ale nie mogła,
ponieważ ława była krótka, zdolna pomieścić dwie osoby.
Próbowała
się uspokoić, ale fakt, że była naga i siedziała obok wojownika
wcale jej nie pomagał, sprawił tylko, że czuła się coraz gorzej.
Jej wstyd rósł z każdą chwilą, więc kiedy służąca
kazała jej się rozluźnić – nie zrobiła tego. Nie potrafiła,
chociaż Najwyższa Kapłanka chciała, by pozbycie się włosów
z nóg i rąk, a także z pach i okolic łona przebiegło
gładko i bezboleśnie. Silla nigdy nie poddawała się podobnym
zabiegom, ale słyszała o nich u Raksa, i nie należały one do
najprzyjemniejszych. Des jednak, jak zauważyła, bez słowa protestu
pozwolił nałożyć sobie na tors kleistą maź zbliżoną do koloru
czerwonego. Nie była pewna w jaki sposób służące chciały
oczyścić jej ciało, ale widząc jak przykładają jej do
nasmarowanych nóg dziwne materiały poczuła niepokój.
Z
jej ust wydobył się krzyk, gdy nagle kobieta oderwała pas
materiału od skóry.
-
Sillo...? - zaczął Des i pochylił się w jej stronę, zaglądając
jej w oczy, ale dziewczyna odruchowo złapała go za rękę i lekko
wbiła mu paznokcie w skórę na dłoni.
-
To boli – wysyczała przez zęby, starając się zignorować ból.
Było to jednak trudne. Skóra na nogach była zaczerwieniona i
piekła ją niemiłosiernie.
-
Zaraz przestanie – powiedział Des i uśmiechnął się do niej
pokrzepiająco. Odsunęła się od niego delikatnie, ponieważ wydało
jej się, że mężczyzna jest zbyt blisko niej. Był duży, silny i
taki ciepły, i chociaż usilnie starała się trzymać jednej myśli:
że jest on mężczyzną, to dziwiło ją to, że gdzieś na dnie
serca rodziło się poczucie bezpieczeństwa.
Chociaż
przeżyli już kilka niebezpiecznych przygód, te wszystkie
ataki bestii, sprawiły, że Silla mimo swej niechęci do mężczyzn
do Desa, a także do Asarlaia odnosiła się zupełnie inaczej.
Powoli ufała im i czuła się bezpiecznie, wciąż się przekonując,
że żaden z nich nie jest w stanie wyrządzić jej krzywdy. Wojownik
w ostatnim czasie stał się jej bliższy, otoczył ją opieką i
robił wszystko, by poczuła się w jego towarzystwie jak najlepiej,
a dziś, gdy siedziała na tej ławie kompletnie naga tuż przy jego
boku, wiedziała, że jej nie skrzywdzi. Czuła się jedynie
zawstydzona swoją nagością i nic więcej.
Pozbawianie
owłosienia z ich ciał zajęło im trochę czasu i wcale nie było
to przyjemna czynność. Silla nie powstrzymywała się przed
wydawaniem bolesnych jęków, natomiast Des milczał i poddawał
się każdemu zabiegowi z takim spokojem, jakby jego to nie bolało.
Silla
zerkała na niego ukradkiem, wpatrując się w jego znamię na ciele.
Było okropne: czarne, rozlewające się niemal wszędzie. Miała
wrażenie, że ostatni raz, gdy je widziała było mniejsze. Ale nie
przyglądała się temu zbytnio, więc nie chciała zasiewać w sobie
ziarna niepokoju.
Jednak
jej oczy wciąż kierowały się w stronę czarnej skóry i nie
mogła nic poradzić na to, by zdusić w sobie ciekawość. Im dłużej
na nią patrzyła, tym coraz większą miała pewność, że znamię
było mniejsze. Sięgało już poniżej pasa, zaplatało swe ciemne
wstęgi wokół jego ud i prawie muskało kolana.
-
Czy to znamię się powiększyło? - zapytała, nie mogąc już
dłużej powstrzymać swej ciekawości. Des spojrzał na nią i
pokiwał głową, ale nic nie powiedział. Poczuła się zawiedziona,
ale już o nic nie pytała.
Doszła
do wniosku, że Des powie jej, gdy sam będzie tego chciał. Na razie
jednak musiała czekać, aż kobiety wytrą jej ciało. Kiedy to
zrobiły, Bean Rialta podeszła do nich z miskami wypełnionymi po
brzegi czarną i białą substancją.
-
To farba. Pozyskuję się ją z różnych źródeł, a
jednym z nich są dość rzadkie, o silnej mocy kwiaty semper. Są to
kwiaty, które posiadają magiczną moc, lecz zjedzenie ich
jest śmiertelne dla ludzkiej istoty – wyjaśniła spokojnym,
wyważonym tonem.
Silla
spojrzała z przerażeniem na miseczkę, w której znajdowała
się farba i już wstawała, gdy kapłanka osadziła ją na miejscu,
przykładając dłoń do jej nagiego ramienia.
-
Spokojnie, Sillo, są trujące, kiedy się je zje, a nie kiedy nałoży
się ich sok na ciało.
Uspokojona
dziewczyna z powrotem zajęła swoje miejsce, a Najwyższa Kapłanka
uklęknęła przed nią.
-
Zacznę najpierw od ciebie – powiedziała i zamoczyła pędzel w
czarnej substancji.
Po
dość długim czasie na jej ciele pojawiło się wiele znaków,
których nie znała, a ich znaczenie pozostawało dla niej
zagadką. Wyglądała jednak pięknie i nie spodziewała się, że
pomalowanie jej ciała zakryje niemal wszystkie blizny. Najgorzej
było, gdy kapłanka pędzlem muskała jej łono. Wzdragała się
przed każdym dotykiem, bo było to miejsce, które przez wiele
lat wykorzystywał podły generał. Des jednak dzielnie przy niej
trwał i szeptał, by się nie bała.
Nie
bała się, ale nie mogła znieść myśli o tym, że ktoś ją
dotyka w tym miejscu. Nawet jeśli była to kobieta i malowała
znaki.
Kolej
przyszła na Desa, lecz do jego farby kapłanka dodała biały
proszek: zmielone zęby uratu – dzikiego konia, który
również należał do istot z magicznymi mocami. W zasadzie
było to stworzenie wyglądem przypominającym wierzchowce, lecz
posiadało długi twardy ogon oraz parę wielkich rogów.
Ona
wymalowana była na czarno, natomiast ciało Desa pokrywały białe
wzory, znaki i smugi. Oboje jednak byli udekorowani w podobny sposób.
Ich ciała bardziej przypominały dzieła sztuki, rysunki
precyzyjnego artysty.
-
Ubierzcie te szaty – powiedziała w końcu Najwyższa Kapłanka, a
służące, które towarzyszyły im niemal przez cały czas,
podeszły do nich. Na rękach trzymały ubrania.
Silla
wzięła do ręki swoją garderobę, a Des swoją. Oboje dostali
podobne ubrania, różniły ich kolory i koszula.
Silla
przywdziała na siebie miękką bieliznę, długie, luźne spodnie
związane w kostkach oraz koszulę bez rękawów, zapiętą na
złote guziki. Cały strój był w kolorze błękitu.
Desa
ubrano w czerwone spodnie i koszulę z długimi rękawami, sznurowaną
na rzemyki.
Uśmiechnął
się do niej, a ona odpowiedziała na jego gest.
Mimo
niepewności i strachu jakie jej towarzyszyły podczas tych
wszystkich obrzędów, była przekonana o słuszności decyzji
jaką podjęła. Czy mogłaby ich zostawić teraz, gdy najbardziej
jej potrzebowali? Przecież nie mogła pozwolić złu panować nad
światem, bo to oznaczałoby jej niewolę. A przecież nie mogła
znów pozwolić na coś takiego!
-
Nie bój się, będę cały czas przy tobie – szepnął Des.
Coś w jej wyrazie twarzy musiało zdradzić jej obawy. Ale była
pewna, że wojownik rzeczywiście będzie obok niej. Kilkakrotnie
ratował jej życie, więc czy teraz mogłoby się coś zmienić?
Bean
Rialta ruszyła przed nimi. Bez słowa udali się do wyjścia.
Wspięli się na schody i przez kilka chwil kluczyli w labiryncie
korytarzy oraz drzwi. Silla nie spodziewała się, że pałac jest
tak duży. Wiedziała, że musi pomieść kilkanaście kapłanek,
służących oraz strażników, ale widok tak licznych przejść
wprawił ją w osłupienie.
W
końcu, gdy przestała już zwracać uwagę na drzwi, Najwyższa
Kapłanka zatrzymała się przed wejściem, zasłoniętym jedynie
rzędem licznych kolorowych koralików, przetykanych piórami
i muszlami.
-
Wejdźcie tam i czekajcie na znak Ilbista Almy.
Des
i Silla bez słowa wkroczyli do środka, a towarzyszył im chrzęst
ozdób zwisających z framugi.
Pomieszczenie,
w którym się znaleźli było nieduże, kwadratowe i ciemne.
Oboje rozglądali się niespokojnie.
-
Tu jest wejście – powiedział w końcu Des i delikatnie dotknął
ramienia Silli. Dziewczyna podążyła za nim, gdy wojownik ruszył w
ciemność.
Skrzywiła
się, gdy przypomniała sobie nairy, bo przecież wtedy też poszła
za Desem, a potem w jaskiniach towarzyszył jej mrok. To wydarzyło
się już jakiś czas temu, ale doskonale pamiętała każdą scenę
rozgrywającą się nie tylko w lesie, ale w jaskiniach, gdzie
zmierzyła się ze swoimi lękami.
Pokój,
w którym się znaleźli był ciemny.
-
Gdzie my jesteśmy? - zapytała Silla, rozglądając się na boki i
próbując dojrzeć coś w tej mrocznej otchłani, która
ich otaczała.
Czuła
się niepewnie i miała wrażenie, że zaraz coś na nich wyskoczy.
Nauczona poprzednimi wydarzeniami, kiedy atakowały ich różne
stworzenia, nasłuchiwała, ale w pokoju panowała cisza.
-
Witajcie w moim królestwie – odezwała się nagle Ilbista
Alma.
Pomieszczenie
rozbłysło nagle tysiącem świateł.
Dostrzegli
świece ustawione w sporym okręgu na środku pokoju, stały one
także na półkach, pod ścianą – wszędzie. Mimo to, Silla
odczuła, że w miejscu, gdzie się znajdowali, to mrok był panem i
nawet liczne płomienie nie mogły go przegonić.
Zadrżała,
ale dzielnie trzymała się boku Desa, jakby wiedziała, że zdoła
ją obronić przed ewentualnym zagrożeniem.
-
Pozbądźcie się ubrań – rzekła wieszczka i w końcu ukazała
się ich oczom.
Dziewczyna
spojrzała na nią zdumiona. Była niemal naga. Niemal, bo na
biodrach i piersiach przewiązane miała szerokie pasy materiału.
Jej ciało ozdabiały podobne malowidła do ich, jednak jej farba
była złota. Mieniła się w pomarańczowym, przytłumionym świetle.
Ciemne włosy rozpuściła, a gęste fale wiły się wokół
jej twarzy, zakrywały ramiona.
-
Zdejmij ubranie, Córko Słońca – poprosiła kobieta, a
Silla drgnęła zaskoczona i zerknęła na Desa. Wojownik stał już
nagi, a wokół jego kostek walał się materiał.
Dziewczyna
niechętnie, ale dość szybko rozebrała się z warstw ubrań i
zaproszona gestem dłoni przesz wieszczkę, wkroczyła w krąg
światła. Tuż za nią przystanął Des.
-
Wykonujcie moje polecenia bez słowa sprzeciwu. To pozwoli nam na
szybkie uzyskanie odpowiedzi... Dręczą was pytania, więc
zobaczymy, co kryje się przed naszym wzrokiem.
Wieszczka
rozpostarła ramiona, odchyliła głowę do tyłu i zaczęła coś
nucić. Silla nie rozumiała słów, nie znała melodii, ale
pieśń była piękna, wstrząsająca posadami jej małego świata.
Czuła jak coś unosi się w jej piersi; serce zabiło gwałtownie. A
ona rozwarła oczy, nie potrafiąc przestać słuchać melodyjnych
słów.
Ale
pieśń skończyła się, lecz zaraz potem dziewczyna poczuła jak
wokół nich zaczyna coś wibrować. Powietrze jakby zadrgało
lekko, ale nie była pewna. Stała obok Desa i nie była pewna, co
się dzieje. W końcu jednak Ilbista Alma zwróciła się do
nich, a jej słowa zmroziły biednej Silli krew w żyłach.
-
Niech Dziecko Słońca dotknie wzorów na piersi Dziecka Nocy.
Dziewczyna
zamarła, zerkając niepewnie na wojownika. Ten stał sztywny, bez
jakiegokolwiek wyrazu na twarzy i wlepiał spojrzenie w wieszczkę.
-
Spójrzcie na siebie – rozkazała kobieta i spiorunowała ich
wzrokiem.
Oboje
dość niechętnie uczynili to, co kazała im zrobić. Stanęli więc
naprzeciwko siebie. Silla czuła się zmieszana, ale musiała to
zrobić. W końcu kobieta wymagała tego od nich, a im szybciej to
zrobi, tym szybciej stąd wyjdzie.
Wyciągnęła
w stronę torsu wojownika dłoń i palcem dotknęła białego wzoru
zaczynającego się na lewej piersi. Miał wspaniałe ciało, nie
była ślepa, więc dostrzegała zarysowane mięśnie, silne i
napięte do granic. Dostrzegła to, potrafiła ocenić, kiedy
mężczyzna spina mięśnie, tyle lat niewoli sprawiło, że to była
w stanie ocenić.
Ale
dlaczego był taki zdenerwowany. Uniosła spojrzenie ku jego twarzy,
nieco się przestraszyła. Był tak ponury, a półmrok
panujący w pomieszczeniu jeszcze tylko pogłębiał jego wyraz. Nie
bardzo wiedziała, co się stało, ale nie mogła go zapytać,
dlatego słuchając rzeczowego głosu wieszczki, robiła dokładnie
to, o co ją prosiła.
Palcem
przesunęła po farbie, która ścierała się pod wpływem
dotyku. Wieszczka ciągle mówiła, jak powinna go dotykać, a
ona czuła narastającą w gardle gorycz, ponieważ nigdy wcześniej
nie dotykała mężczyzny w ten sposób.
Ale
dzielnie robiła to, co musiała. Palce zsunął się z piersi na
bok, potem na brzuch i biodro i tam zakończył swą wędrówkę.
Przyszła kolej na Desa, który spojrzał jej w oczy z żalem i
dotknął lewej piersi. Przymknęła powieki, a drżenie na ciele
nasilało się. Dotykał piersi, która tak niezliczoną ilość
razy była dotykana przez Raksa. Kiedy spojrzała na niego, oczy
miała pełne łez, aż wojownik stał się niewyraźny.
Ilbista
wciąż coś mówiła, ale nie słyszała tego, patrzyła tylko
mężczyźnie w oczy i czuła jak przesuwa palcem po jej ciele i
chociaż nie czuła do niego wstrętu, wstyd nie odstępował ją
nawet na krok. Opuściła oczy i oddychała powoli, próbując
przekonać się, że Des nie zrobi jej krzywdy. Nie może. Obiecał
jej, ale trudno jest przekonać umysł do tego, kiedy było się
niewolnicą przez niemal całe swoje życie. Doznawała krzywdy
każdego dnia, dlatego dotyk wojownika sprowadzał ją na skraj
strachu. Widziała ciemną przepaść, do której lada moment
mogła wskoczyć.
-
Spokojnie, Sillo – usłyszała jego pełen łagodnego współczucia
głos. Wiedziała, że tak będzie, ale jednocześnie gdzieś z tyłu
głowy czuła bolesne kłucie. Strach nasilał się z każdą chwilą,
chociaż próbowała go zwalczyć.
-
Sillo! - nagły krzyk rozległ się w pomieszczeniu. Wytrącił ją z
równowagi. Zerknęła zdezorientowana na wieszczkę. Ta jednak
patrzyła na nią ze spokojem. - Skup się. Twoje myśli rozpraszają
się w ciemności.
Dziewczyna
uśmiechnęła się przepraszająco i skupiła się na zadaniu,
chociaż było naprawdę ciężko. Obecność nagiego Desa wcale nie
ułatwiała zadania, ale nie miała zbytnio wielkiego wyboru.
Zgodziła
się na wszystko, więc powinna robić to, co kazała jej kobieta.
Bardzo sie ciesze ze rodzial sie pojawil! Nie moglam sie doczekc dalszych losow bohaterow.
OdpowiedzUsuńSzkoda ze jest przerwane w takim momecie, ale to sprwdza wytrzymalosc czytelnikow ��
Rozdzial jak zawsze cudowny. I czy mam wrazenie, ze nasi kochani bohaterowie zaczynaj cos do siebie czuc ^^
Mam nadzieje ze nastepny rozdzial bedze calkiem niebawem. Zycze duzo weny ;D oraz przepraszam za bledy ortograficzne