poniedziałek, 26 grudnia 2016

Rozdział siedemnasty

Silla była dozgonnie wdzięczna Desowi za to, że bez słowa przyjął jej płacz i oferował wsparcie. Tkwił przy niej, chociaż nie znał powodu jej rozpaczy i ucieczki, ale odczuła ulgę, gdy nie pytał. Nie chciała go zadręczać już swoimi problemami, bo dobrze wiedziała, że jej przeszłość nie była tak ważna jak przyszłość.
I to jej powinna się teraz obawiać.
Połączenie dusz. Tak naprawdę nie miała pojęcia, jak to będzie wyglądało, ani w jaki sposób to się skończy dla niej, ale była pewna, że to nie będzie takie proste jak się wydaję. Dość szybko nauczyła się, że świat, w który ją wciągnęli krył w sobie wiele tajemnic, obrzędów i przeznaczenia narzuconego przez boga Akomo.
Nie wiedziała, dlaczego tak się dzieje, ale to, co rzekomo wyznaczył jej bóg, nie napawało ją zbytnio wielkim entuzjazmem. Przerażało ją to, co miała uczynić dla Desa i chociaż dał jej możliwość wycofania się z tego – nie mogła go zawieść. Nie była im nic winna, ale Ilbista Alma zaprowadziła ją w śnie do świata, w którym zło zwyciężyło, a skutki tego były okropne. Nawet nie chciała o tym myśleć, bo widok martwego Ragrema i Bean Rialty doprowadzał ją do łez.
Kiedy wojownik opuścił jej komnatę, Silla zmusiła się do tego, by przebrać się na obiad, po którym nastąpi spotkanie z wieszczką. Nie miała pojęcia, jak dokładnie będzie ono wyglądało, ale spodziewała się, że dowie się na nim wielu nowych rzeczy.
Miała kilka pytań, które chciałaby im zadać, ponieważ wciąż nie wiedziała, skąd Asarlai wiedział, gdzie mają jechać. Mimo łączącej ich więzi wciąż nie powiedzieli jej wszystkiego.
Obiad upłynął jej w ciszy. Des i Asarlai dyskutowali między sobą, a kapłanka nie zjawiła się na posiłku, co bardzo ją zaskoczyło. Nie dopytywała się jednak. Uznała, że kobieta na pewno miała ważny powód, żeby nie przyjść.
Skubnęła trochę owoców polanych czekoladą i odsunęła od siebie talerz. Nie była głodna. Denerwowała się spotkaniem z wieszczką i chociaż widziała ją już wcześniej, wiedziała co ta kobieta potrafi. Władała mocą, od której przechodziły ją ciarki. Miała nadzieję, że już więcej nie zabierze jej do tego świata wypełnionego śmiercią i cierpieniem.
Padł na nią nagle cień. Uniosła spojrzenie ku górze i napotkała ciemnego oczy Rai. Patrzyła na nią w taki sposób, że Silla poczuła się nagle małym, plugawym stworzeniem, nie wartym, by tu siedzieć. Ta kobieta, mimo swej pozycji w pałacu, zachowywała się tak, jakby tylko ona miała prawo do przebywania tu. A Silla i jej uczynek zakrawał na wielką obrazę. Wiedziała jednak, że Des nie był na nią zły, a to było dla niej najważniejsze.
- Najwyższa Kapłanka prosi cię, pani, byś ty i wojownik udali się do łaźni.
Odwróciła się na pięcie, rzucając jej jeszcze pełne litości i rozbawienia spojrzenie.
Silla zacisnęła usta i wbiła w nią gniewny wzrok. Czy naprawdę nie mogła sobie darować tego zachowania? Przecież i tak Des był dla niej jedynie mężczyzną, którego gościła w sypialni. Nie obchodziło ją to, a Rai zachowywała się tak jakby obie próbowały zdobyć wojownika.
- Dlaczego masz taką gniewną minę? - zapytał wojownik, gdy wstała od stołu gwałtownie i skierowała się w stronę towarzyszy.
- Bo... - zaczęła, ale urwała, gdy zerknęła na Asarlaia, który spoglądał na nią zaciekawiony. Machnęła ręką i dodatkowo pokręciła głową, zbywając tym samym zaciekawienie mężczyzn. - Bean Rialta prosiła mnie i Desa do łaźni.
- Już idziemy – odparł Asarlai i wstał, a za nim Des, który nie spuszczał ją z oczu. Silla odwróciła się do niego plecami zakłopotana i nie czekając na nich, poszła do łaźni.
Kiedy znalazła się w dobrze już znanym jej pomieszczeniu, zaskoczona rozejrzała się wokół. Całość udekorowano wielkimi, czarnymi kwiatami, które leżały rozsypane po podłodze, a także pływały po tafli wody. Wszędzie stały zapalone świecie, a na ścianach, w metalowych obręczach wisiały pochodnie, które wydzielały aromatyczny, znany jej zapach.
Cofnęła się gwałtownie i plecami wpadła na któregoś z jej towarzyszy.
- Co się stało, Sillo? - usłyszała zatroskany głos druida. Wyszarpnęła się z jego uścisku i odwróciła się do nich, wpatrując się w ciemne oczy Desa, który stał tuż obok Asarlaia.
- Znam ten zapach. To są zioła lih - zaczęła. Czasami wąchała je, gdy Raks życzył tego sobie. - Ja często je wdychałam, gdy... Cóż, przez trzy dni nie byłam świadoma tego, co się ze mną działo, ale spływał wtedy na mnie taki spokój.
W oczach wojownika dojrzała zrozumienie, które błysnęło, gdy zrozumiał, o czym mówiła. Uśmiechnął się do niej smutno i pokiwał głową. Silla odwzajemniła gest i wzruszyła ramionami. Naprawdę nie musiał wyrażać swojego współczucia. Na szczęście skończyło się to piekło, ale lih wzbudziło w niej wspomnienia i dreszcz odrazy przeszedł jej po plecach.
- Witajcie – usłyszeli nagle. Bean Rialta podeszła do nich z szeroko otwartymi ramionami.
Dziś na sobie miała szatę w kolorze kwiatów. Czarny materiał opinał jej giętkie ciało: cała suknia wiła się wokół ciała kapłanki, niczym gładka skóra i kończyła się na lewym ramieniu, na którym Silla dojrzała zjawiskową spinkę w kształcie wijącego się, zielonego smoka. Wyglądała przepięknie, a jej strój uzupełniał dodatkowo skromna biżuteria oraz rozpuszczone włosy, luźne opadające w miękkich falach na ramiona i plecy.
- Och, jak pięknie wyglądasz! - zawołała zachwycona Silla, nie zważając na obserwujących ją ludzi. Kapłanka roześmiała się i dotknęła jej policzka.
- Ty, droga, Sillo, będziesz wyglądała jeszcze piękniej. Chodźcie, musicie zostać odpowiednio przygotowani. Miejsce, w którym się spotkacie jest miejscem świętym. Nie możecie wejść do niego tak ubrani. Poza tym, wasze ciała musimy przyozdobić malunkami. Ten rytuał nazywamy delibah, czyli znacznie ciała rysunkami.
Podeszli do ławy zaścielonej czerwonym materiałem, na którym postawiono także świece.
- Najpierw rozbierzcie się, a potem wejdźcie dowody. Asarlairze, czy mógłbyś nas zostawić samych?
Druid nie wyglądał na rozczarowanego odprawą Najwyższej Kapłanki. Ścisnął ramię Desa, a Sillę delikatnie poklepał po policzku, starając się dodać jej jak najwięcej pewności siebie. W jego brązowych oczach dostrzegła nieme zapewnienie, że wszystko będzie dobrze.
Dziewczyna miała spore wątpliwości. Nie miała pojęcia, czego się dowie, ale tak poważne przygotowania do spotkania z Ilbistą Alma przyprawiały ją szybsze bicie serca i głowę pełną niejasności.
Silla pozbyła się ubrania nie bez skrępowania, nie spoglądała na Desa, ale za to czuła na sobie jego wzrok. Miała wrażenie, że cała skóra swędzi ją z tego powodu. Niemal siłą starała się nie drapać po plecach i brzuchu. To było okropne uczucie, ale musiała poddać się wszelkim obrządkom.
Ku jej konsternacji, Des wszedł do wody, w której i ona się znajdowała. Usiadł nieopodal i pozwolił, by służąca zajęła się jego ciałem. Spojrzała na kobietę obmywającą miękką szmatką wojownika. Służąca z nadmierną troskliwością obmywała jego tors, schodziła dłońmi coraz niżej, aż jej palce dotknęły wody i miejsca ukrytego pod nią. Kiedy wojownik spojrzał w stronę dziewczyny, ta odwrócił gwałtownie głowę i wlepiła wzrok w swoje dłonie, czując jak cała pokryła się głębokim rumieńcem.
Służąca jej przydzielona, skrupulatnie pomagała ją myć i nie pozwoliła jej ominąć żadnej części ciała. A potem, kiedy już skończyła zabrała się za jej włosy, podcinając je jeszcze bardziej, aż sięgały jej do połowy pleców.
Silla poczuła ulgę, gdy zobaczyła ucięte pasma, leżąca smętnie na podłodze. Lubiła swoje włosy, ale jednak ich długość przytłaczała ją i teraz czuła się znacznie lepiej. Potem przyszła kolej na pozbywanie się zbędnego owłosienia, co dziewczyna przyjęła ze zdumieniem.
Bean Rialta wyjaśniła, że musi zostać oczyszczona ze zbędnych włosów, które przeszkodzą w malowaniu wzorów na jej ciele. Pokiwała głową i zrozumiała, że nie tylko ją poddadzą podobnemu zabiegowi, ale również i Desa to nie minie.
Oboje usiedli na ławkach wyścielonych miękkim materiałem. Silla zadrżała, gdy poczuła jego ramię i udo delikatnie przylegające do jej boku. Próbowała się odsunąć, ale nie mogła, ponieważ ława była krótka, zdolna pomieścić dwie osoby.
Próbowała się uspokoić, ale fakt, że była naga i siedziała obok wojownika wcale jej nie pomagał, sprawił tylko, że czuła się coraz gorzej. Jej wstyd rósł z każdą chwilą, więc kiedy służąca kazała jej się rozluźnić – nie zrobiła tego. Nie potrafiła, chociaż Najwyższa Kapłanka chciała, by pozbycie się włosów z nóg i rąk, a także z pach i okolic łona przebiegło gładko i bezboleśnie. Silla nigdy nie poddawała się podobnym zabiegom, ale słyszała o nich u Raksa, i nie należały one do najprzyjemniejszych. Des jednak, jak zauważyła, bez słowa protestu pozwolił nałożyć sobie na tors kleistą maź zbliżoną do koloru czerwonego. Nie była pewna w jaki sposób służące chciały oczyścić jej ciało, ale widząc jak przykładają jej do nasmarowanych nóg dziwne materiały poczuła niepokój.
Z jej ust wydobył się krzyk, gdy nagle kobieta oderwała pas materiału od skóry.
- Sillo...? - zaczął Des i pochylił się w jej stronę, zaglądając jej w oczy, ale dziewczyna odruchowo złapała go za rękę i lekko wbiła mu paznokcie w skórę na dłoni.
- To boli – wysyczała przez zęby, starając się zignorować ból. Było to jednak trudne. Skóra na nogach była zaczerwieniona i piekła ją niemiłosiernie.
- Zaraz przestanie – powiedział Des i uśmiechnął się do niej pokrzepiająco. Odsunęła się od niego delikatnie, ponieważ wydało jej się, że mężczyzna jest zbyt blisko niej. Był duży, silny i taki ciepły, i chociaż usilnie starała się trzymać jednej myśli: że jest on mężczyzną, to dziwiło ją to, że gdzieś na dnie serca rodziło się poczucie bezpieczeństwa.
Chociaż przeżyli już kilka niebezpiecznych przygód, te wszystkie ataki bestii, sprawiły, że Silla mimo swej niechęci do mężczyzn do Desa, a także do Asarlaia odnosiła się zupełnie inaczej. Powoli ufała im i czuła się bezpiecznie, wciąż się przekonując, że żaden z nich nie jest w stanie wyrządzić jej krzywdy. Wojownik w ostatnim czasie stał się jej bliższy, otoczył ją opieką i robił wszystko, by poczuła się w jego towarzystwie jak najlepiej, a dziś, gdy siedziała na tej ławie kompletnie naga tuż przy jego boku, wiedziała, że jej nie skrzywdzi. Czuła się jedynie zawstydzona swoją nagością i nic więcej.
Pozbawianie owłosienia z ich ciał zajęło im trochę czasu i wcale nie było to przyjemna czynność. Silla nie powstrzymywała się przed wydawaniem bolesnych jęków, natomiast Des milczał i poddawał się każdemu zabiegowi z takim spokojem, jakby jego to nie bolało.
Silla zerkała na niego ukradkiem, wpatrując się w jego znamię na ciele. Było okropne: czarne, rozlewające się niemal wszędzie. Miała wrażenie, że ostatni raz, gdy je widziała było mniejsze. Ale nie przyglądała się temu zbytnio, więc nie chciała zasiewać w sobie ziarna niepokoju.
Jednak jej oczy wciąż kierowały się w stronę czarnej skóry i nie mogła nic poradzić na to, by zdusić w sobie ciekawość. Im dłużej na nią patrzyła, tym coraz większą miała pewność, że znamię było mniejsze. Sięgało już poniżej pasa, zaplatało swe ciemne wstęgi wokół jego ud i prawie muskało kolana.
- Czy to znamię się powiększyło? - zapytała, nie mogąc już dłużej powstrzymać swej ciekawości. Des spojrzał na nią i pokiwał głową, ale nic nie powiedział. Poczuła się zawiedziona, ale już o nic nie pytała.
Doszła do wniosku, że Des powie jej, gdy sam będzie tego chciał. Na razie jednak musiała czekać, aż kobiety wytrą jej ciało. Kiedy to zrobiły, Bean Rialta podeszła do nich z miskami wypełnionymi po brzegi czarną i białą substancją.
- To farba. Pozyskuję się ją z różnych źródeł, a jednym z nich są dość rzadkie, o silnej mocy kwiaty semper. Są to kwiaty, które posiadają magiczną moc, lecz zjedzenie ich jest śmiertelne dla ludzkiej istoty – wyjaśniła spokojnym, wyważonym tonem.
Silla spojrzała z przerażeniem na miseczkę, w której znajdowała się farba i już wstawała, gdy kapłanka osadziła ją na miejscu, przykładając dłoń do jej nagiego ramienia.
- Spokojnie, Sillo, są trujące, kiedy się je zje, a nie kiedy nałoży się ich sok na ciało.
Uspokojona dziewczyna z powrotem zajęła swoje miejsce, a Najwyższa Kapłanka uklęknęła przed nią.
- Zacznę najpierw od ciebie – powiedziała i zamoczyła pędzel w czarnej substancji.
Po dość długim czasie na jej ciele pojawiło się wiele znaków, których nie znała, a ich znaczenie pozostawało dla niej zagadką. Wyglądała jednak pięknie i nie spodziewała się, że pomalowanie jej ciała zakryje niemal wszystkie blizny. Najgorzej było, gdy kapłanka pędzlem muskała jej łono. Wzdragała się przed każdym dotykiem, bo było to miejsce, które przez wiele lat wykorzystywał podły generał. Des jednak dzielnie przy niej trwał i szeptał, by się nie bała.
Nie bała się, ale nie mogła znieść myśli o tym, że ktoś ją dotyka w tym miejscu. Nawet jeśli była to kobieta i malowała znaki.
Kolej przyszła na Desa, lecz do jego farby kapłanka dodała biały proszek: zmielone zęby uratu – dzikiego konia, który również należał do istot z magicznymi mocami. W zasadzie było to stworzenie wyglądem przypominającym wierzchowce, lecz posiadało długi twardy ogon oraz parę wielkich rogów.
Ona wymalowana była na czarno, natomiast ciało Desa pokrywały białe wzory, znaki i smugi. Oboje jednak byli udekorowani w podobny sposób. Ich ciała bardziej przypominały dzieła sztuki, rysunki precyzyjnego artysty.
- Ubierzcie te szaty – powiedziała w końcu Najwyższa Kapłanka, a służące, które towarzyszyły im niemal przez cały czas, podeszły do nich. Na rękach trzymały ubrania.
Silla wzięła do ręki swoją garderobę, a Des swoją. Oboje dostali podobne ubrania, różniły ich kolory i koszula.
Silla przywdziała na siebie miękką bieliznę, długie, luźne spodnie związane w kostkach oraz koszulę bez rękawów, zapiętą na złote guziki. Cały strój był w kolorze błękitu.
Desa ubrano w czerwone spodnie i koszulę z długimi rękawami, sznurowaną na rzemyki.
Uśmiechnął się do niej, a ona odpowiedziała na jego gest.
Mimo niepewności i strachu jakie jej towarzyszyły podczas tych wszystkich obrzędów, była przekonana o słuszności decyzji jaką podjęła. Czy mogłaby ich zostawić teraz, gdy najbardziej jej potrzebowali? Przecież nie mogła pozwolić złu panować nad światem, bo to oznaczałoby jej niewolę. A przecież nie mogła znów pozwolić na coś takiego!
- Nie bój się, będę cały czas przy tobie – szepnął Des. Coś w jej wyrazie twarzy musiało zdradzić jej obawy. Ale była pewna, że wojownik rzeczywiście będzie obok niej. Kilkakrotnie ratował jej życie, więc czy teraz mogłoby się coś zmienić?
Bean Rialta ruszyła przed nimi. Bez słowa udali się do wyjścia. Wspięli się na schody i przez kilka chwil kluczyli w labiryncie korytarzy oraz drzwi. Silla nie spodziewała się, że pałac jest tak duży. Wiedziała, że musi pomieść kilkanaście kapłanek, służących oraz strażników, ale widok tak licznych przejść wprawił ją w osłupienie.
W końcu, gdy przestała już zwracać uwagę na drzwi, Najwyższa Kapłanka zatrzymała się przed wejściem, zasłoniętym jedynie rzędem licznych kolorowych koralików, przetykanych piórami i muszlami.
- Wejdźcie tam i czekajcie na znak Ilbista Almy.
Des i Silla bez słowa wkroczyli do środka, a towarzyszył im chrzęst ozdób zwisających z framugi.
Pomieszczenie, w którym się znaleźli było nieduże, kwadratowe i ciemne. Oboje rozglądali się niespokojnie.
- Tu jest wejście – powiedział w końcu Des i delikatnie dotknął ramienia Silli. Dziewczyna podążyła za nim, gdy wojownik ruszył w ciemność.
Skrzywiła się, gdy przypomniała sobie nairy, bo przecież wtedy też poszła za Desem, a potem w jaskiniach towarzyszył jej mrok. To wydarzyło się już jakiś czas temu, ale doskonale pamiętała każdą scenę rozgrywającą się nie tylko w lesie, ale w jaskiniach, gdzie zmierzyła się ze swoimi lękami.
Pokój, w którym się znaleźli był ciemny.
- Gdzie my jesteśmy? - zapytała Silla, rozglądając się na boki i próbując dojrzeć coś w tej mrocznej otchłani, która ich otaczała.
Czuła się niepewnie i miała wrażenie, że zaraz coś na nich wyskoczy. Nauczona poprzednimi wydarzeniami, kiedy atakowały ich różne stworzenia, nasłuchiwała, ale w pokoju panowała cisza.
- Witajcie w moim królestwie – odezwała się nagle Ilbista Alma.
Pomieszczenie rozbłysło nagle tysiącem świateł.
Dostrzegli świece ustawione w sporym okręgu na środku pokoju, stały one także na półkach, pod ścianą – wszędzie. Mimo to, Silla odczuła, że w miejscu, gdzie się znajdowali, to mrok był panem i nawet liczne płomienie nie mogły go przegonić.
Zadrżała, ale dzielnie trzymała się boku Desa, jakby wiedziała, że zdoła ją obronić przed ewentualnym zagrożeniem.
- Pozbądźcie się ubrań – rzekła wieszczka i w końcu ukazała się ich oczom.
Dziewczyna spojrzała na nią zdumiona. Była niemal naga. Niemal, bo na biodrach i piersiach przewiązane miała szerokie pasy materiału. Jej ciało ozdabiały podobne malowidła do ich, jednak jej farba była złota. Mieniła się w pomarańczowym, przytłumionym świetle. Ciemne włosy rozpuściła, a gęste fale wiły się wokół jej twarzy, zakrywały ramiona.
- Zdejmij ubranie, Córko Słońca – poprosiła kobieta, a Silla drgnęła zaskoczona i zerknęła na Desa. Wojownik stał już nagi, a wokół jego kostek walał się materiał.
Dziewczyna niechętnie, ale dość szybko rozebrała się z warstw ubrań i zaproszona gestem dłoni przesz wieszczkę, wkroczyła w krąg światła. Tuż za nią przystanął Des.
- Wykonujcie moje polecenia bez słowa sprzeciwu. To pozwoli nam na szybkie uzyskanie odpowiedzi... Dręczą was pytania, więc zobaczymy, co kryje się przed naszym wzrokiem.
Wieszczka rozpostarła ramiona, odchyliła głowę do tyłu i zaczęła coś nucić. Silla nie rozumiała słów, nie znała melodii, ale pieśń była piękna, wstrząsająca posadami jej małego świata. Czuła jak coś unosi się w jej piersi; serce zabiło gwałtownie. A ona rozwarła oczy, nie potrafiąc przestać słuchać melodyjnych słów.
Ale pieśń skończyła się, lecz zaraz potem dziewczyna poczuła jak wokół nich zaczyna coś wibrować. Powietrze jakby zadrgało lekko, ale nie była pewna. Stała obok Desa i nie była pewna, co się dzieje. W końcu jednak Ilbista Alma zwróciła się do nich, a jej słowa zmroziły biednej Silli krew w żyłach.
- Niech Dziecko Słońca dotknie wzorów na piersi Dziecka Nocy.
Dziewczyna zamarła, zerkając niepewnie na wojownika. Ten stał sztywny, bez jakiegokolwiek wyrazu na twarzy i wlepiał spojrzenie w wieszczkę.
- Spójrzcie na siebie – rozkazała kobieta i spiorunowała ich wzrokiem.
Oboje dość niechętnie uczynili to, co kazała im zrobić. Stanęli więc naprzeciwko siebie. Silla czuła się zmieszana, ale musiała to zrobić. W końcu kobieta wymagała tego od nich, a im szybciej to zrobi, tym szybciej stąd wyjdzie.
Wyciągnęła w stronę torsu wojownika dłoń i palcem dotknęła białego wzoru zaczynającego się na lewej piersi. Miał wspaniałe ciało, nie była ślepa, więc dostrzegała zarysowane mięśnie, silne i napięte do granic. Dostrzegła to, potrafiła ocenić, kiedy mężczyzna spina mięśnie, tyle lat niewoli sprawiło, że to była w stanie ocenić.
Ale dlaczego był taki zdenerwowany. Uniosła spojrzenie ku jego twarzy, nieco się przestraszyła. Był tak ponury, a półmrok panujący w pomieszczeniu jeszcze tylko pogłębiał jego wyraz. Nie bardzo wiedziała, co się stało, ale nie mogła go zapytać, dlatego słuchając rzeczowego głosu wieszczki, robiła dokładnie to, o co ją prosiła.
Palcem przesunęła po farbie, która ścierała się pod wpływem dotyku. Wieszczka ciągle mówiła, jak powinna go dotykać, a ona czuła narastającą w gardle gorycz, ponieważ nigdy wcześniej nie dotykała mężczyzny w ten sposób.
Ale dzielnie robiła to, co musiała. Palce zsunął się z piersi na bok, potem na brzuch i biodro i tam zakończył swą wędrówkę. Przyszła kolej na Desa, który spojrzał jej w oczy z żalem i dotknął lewej piersi. Przymknęła powieki, a drżenie na ciele nasilało się. Dotykał piersi, która tak niezliczoną ilość razy była dotykana przez Raksa. Kiedy spojrzała na niego, oczy miała pełne łez, aż wojownik stał się niewyraźny.
Ilbista wciąż coś mówiła, ale nie słyszała tego, patrzyła tylko mężczyźnie w oczy i czuła jak przesuwa palcem po jej ciele i chociaż nie czuła do niego wstrętu, wstyd nie odstępował ją nawet na krok. Opuściła oczy i oddychała powoli, próbując przekonać się, że Des nie zrobi jej krzywdy. Nie może. Obiecał jej, ale trudno jest przekonać umysł do tego, kiedy było się niewolnicą przez niemal całe swoje życie. Doznawała krzywdy każdego dnia, dlatego dotyk wojownika sprowadzał ją na skraj strachu. Widziała ciemną przepaść, do której lada moment mogła wskoczyć.
- Spokojnie, Sillo – usłyszała jego pełen łagodnego współczucia głos. Wiedziała, że tak będzie, ale jednocześnie gdzieś z tyłu głowy czuła bolesne kłucie. Strach nasilał się z każdą chwilą, chociaż próbowała go zwalczyć.
- Sillo! - nagły krzyk rozległ się w pomieszczeniu. Wytrącił ją z równowagi. Zerknęła zdezorientowana na wieszczkę. Ta jednak patrzyła na nią ze spokojem. - Skup się. Twoje myśli rozpraszają się w ciemności.
Dziewczyna uśmiechnęła się przepraszająco i skupiła się na zadaniu, chociaż było naprawdę ciężko. Obecność nagiego Desa wcale nie ułatwiała zadania, ale nie miała zbytnio wielkiego wyboru.

Zgodziła się na wszystko, więc powinna robić to, co kazała jej kobieta.

1 komentarz:

  1. Bardzo sie ciesze ze rodzial sie pojawil! Nie moglam sie doczekc dalszych losow bohaterow.
    Szkoda ze jest przerwane w takim momecie, ale to sprwdza wytrzymalosc czytelnikow ��
    Rozdzial jak zawsze cudowny. I czy mam wrazenie, ze nasi kochani bohaterowie zaczynaj cos do siebie czuc ^^
    Mam nadzieje ze nastepny rozdzial bedze calkiem niebawem. Zycze duzo weny ;D oraz przepraszam za bledy ortograficzne

    OdpowiedzUsuń