Des
w milczeniu przysłuchiwał się wymianie zdań Silli z druidem i
czekał na reakcję. Nie chciał ją do niczego zmuszać, bo
wiedział, że mogłaby zginąć z jego powodu, a takiego brzemienia
nie mógłby udźwignąć. Zbyt wielki ciężar spoczywałby na
jego barkach. Co innego, gdyby chodziło o niego samego, nie miałby
z tym problemu, ale wciąganie Silli w to było egoistyczne i
nieodpowiedzialne.
Silla
wychyliła się w pewnym momencie za krawędź łóżka i
spojrzała na niego wyczekująco. Jakby szukała w nim zaprzeczenia.
Dostrzegał w jej twarzy zarysy zaskoczenia i niewiary, jakby
naprawdę myślała, że Asarlai żartuje. Ale nie żartował.
-
Bean Rialta znalazła pewien sposób na to, byś mogła łatwo
przejść przez Krainę Zmarłych – odpowiedział, gdy nie mógł
już wytrzymać jej wyczekującego spojrzenia. Nie chciał jej
zwodzić.
-
Naprawdę? Jaki? - zapytała, ale w jej głosie wyraźnie słychać
było strach i niechęć. Wcale się nie dziwił, dlatego rozumiał
jej zachowanie.
Wstał,
podszedł do łóżka i usiadł również w nogach, po
jej prawej stronie. Patrzyła na niego wyczekująco, z dłońmi
zaciśniętymi na okryciu i z szeroko otwartymi oczami. Zdecydowanie
niepokoiły go jej oczy.
-
Od wielu tysięcy lat ludzie powiadają, że połączenie dwóch
dusz sprawia, że ludzie stają się silniejsi i dzięki temu mogą
przejść przez Krainę Zmarłych. Bogowie Śmierci oraz ich Posłańcy
nie mają prawa zrobić im krzywdy, ponieważ Akomo przede wszystkim
ukochał sobie jedność.
-
Czyli moja dusza musi połączyć się z twoją, żebym mogła wejść
tam, gdzie przebywają zmarli? Tylko to pozwoli ci ją odzyskać? -
zapytała jeszcze, trafnie rozumując. Des skinął głową i
uśmiechnął się do niej pokrzepiająco. Silla wydawała się
przytłoczona tym wszystkim.
Była
zbyt drobna i krucha, by przeżyć w centrum tych wydarzeń, ale
modlił się do bogów, by wyszła z tego cało. Naprawdę
pragnął, by dostała to, na co zasłużyła.
***
Nie
była pewna jak potraktować nowości, jakimi uraczyli ją
towarzysze. To, co jej zakomunikowali wydawało się okropne – nie
potrafiła inaczej tego nazwać. Okryła się szczelniej pościelą,
bo nagle zaczęła czuć nieprzyjemne dreszcze biegnące wzdłuż
kręgosłupa.
Nie
mieściło jej się w głowie, że dotarła do tego etapu w swoim
życiu, iż z nieprzypuszczonej woli gości w swej komacie dwóch
mężczyzn, słuchając opowieści o tym, że będzie musiała
połączyć się z mężczyzną mityczną więzią. Nie chciała, by
jej życie potoczyło się w ten sposób, ale od chwili, gdy
znalazła się w tamtej jaskini uratowana przez lud Krevrki, miała
wrażenie, że nieustannie się zmienia i nie pozwala jej zatrzymać
się tam, gdzie chce. A ona nie zamierzała łączyć swej duszy z
Desem, chociaż w ostatnich dniach nauczyła się go tolerować i
nawet lubić. To było zbyt wiele jak dla niej, zbyt dużo od niej
wymagano.
-
Jeśli się nie zgodzisz, wyślemy cię do Krainy Zmarłych, ale
wtedy staniesz się łatwym łupem dla demonów, które
pragną ucieczki z tego miejsca. Ty będziesz dla nich bramą –
odezwał się Des.
Silla
spojrzała na niego, zastanawiając się, co mu powiedzieć.
Dostrzegała w jego oczach tęsknotę, cierpienie, którego
doświadczał nieustannie od wielu lat. Bardzo mu współczuła,
ale nie mogła się przełamać.
-
Z czym wiążę się to połączenie dusz? - zapytała w końcu,
przełykając nerwowo ślinkę. Obawiała się odpowiedzi, bo czuła,
że jej się nie spodoba. Jakoś w ciągu tych paru tygodni
instynktownie nauczyła się przeczuwać wszystko, co najgorsze.
I
chociaż wciąż się bała, czuła wstręt do mężczyzn i pragnęła
życia w spokoju, to mimo to, nieustannie rzucana była w sam środek
kłopotów i sytuacji, w których musiała odsunąć na
bok swoją przeszłość. Musiała nauczyć się walczyć, musiała
także przejść przez próbę, a teraz przyjdzie jej połączyć
swą połamaną duszę z Desem, którego opętał demon. I
miała tak po prostu zgodzić się na to? I jaką cenę przyjdzie jej
zapłacić?
-
Połączenie dwojga dusz, to bardzo specyficzna więź. Krucha, ale
jednocześnie dość trwała, a ludzie, którzy są ze sobą
złączeni czują to, co czuje druga osoba, a także mogą zajrzeć
do jej wspomnień – wyjaśnił Des. Silla szybko zrozumiała, co
„straci”, jeśli pozwoli na to.
Pokręciła
głową i umknęła przed ich wzrokiem. Kiedy spojrzała na Asarlaia,
widziała w jego oczach rozczarowanie, a Des patrzył na nią z
obojętnością, chociaż mogłaby przysiąc, że błysnęła
nadzieja, gdy opowiadał jej, o co chodzi z tym połączeniem. Teraz
jednak nie mogła dostrzec, co chował w sobie. Nie chciała robić
mu przykrości, ale nie chciała także zdradzać swych wspomnień,
dzielić się nimi z tym wojownikiem.
-
Nie mogę. Nie dam rady tego zrobić. Przykro mi – odparła
jeszcze, zaciskając dłonie na pościeli, na których po
chwili poczuła ciepły dotyk dłoni Desa. Szarpnęła się
gwałtownie i schowała ręce pod narzutkę.
Nie chciała by jej dotykał, bo kiedy trzymał dystans, kiedy nie
przekraczał tej granicy, którą narzuciła mu od początku,
czuła się znacznie pewniej i lubiła go.
-
Sillo, nie będę zaglądał do twoich wspomnień. Potrafię władać
magią, więc twój umysł mnie nie wciągnie. Raczej obawiam
się tego, co ujrzysz w moich myślach. Wiele razy popełniałem
czyny, od których do tej pory boli mnie serce i nie mogę
spokojnie spać. Dlatego ja również nie pałam do tego
pomysłu zbyt wielką chęcią, ale Asarlai przekonał mnie, że
jeśli wyślemy cię do Krainy Zmarłych, to jest jedyna ochrona dla
ciebie. A to jest najważniejsze. - Miał łagodny głos, przekonywał
ją cicho, a dziewczyna czuła, że nie powinna na to się zgadzać.
Nie
mogła się wycofać z tego, co powiedziała. Obiecała, że pomoże
Desowi i zrobi to, ale teraz zaczynało ją to denerwować. Nie mogła
się zgadzać na wszystko, co jej zaproponują. Nie o to jej
chodziło. Myślała, że po prostu pomoże im, a w zmian wojownik
spełni kilka skromnych marzeń.
-
Nie mogę się zgodzić na coś takiego, to zbyt wiele.
Wciąż
kręciła głową, próbując im przekazać, że nie jest w
stanie tego zrobić i chociaż według ich słów w Krainie
Zmarłych groziło jej niebezpieczeństwo nie chciała przekraczać
tej granicy.
-
To zbyt blisko ciebie – dorzuciła w końcu, gdy żaden z mężczyzn
nic nie odpowiedział. Bała się bliskość, nawet jeśli była ona
jedynie duchowa.
Przez
chwilę tylko miała wrażenie, że Des czuje się urażony jej
słowami, ale to wrażenie szybko minęło i znów mogła
patrzeć na jego bezbarwny wyraz twarzy. A im dłużej na niego
patrzyła, im głębiej zaglądała w jego bezdenne oczy, czuła coraz
silniejsze poczucie winy.
Poczuła
napływające do oczu łzy, poczucie
bezsilności wywołało w niej nieprzyjemne dreszcze. Zacisnęła
wargi i spojrzała Desowi w oczy, szukając tam jakiejkolwiek
odpowiedzi na wątpliwości, które nią targały.
-
Sillo, nie przejmuj się tym. Wiem, że wymagamy od ciebie bardzo
wiele, dlatego nie będziemy naciskać. Zresztą, jeszcze nie wiemy,
co powie nam wieszczka, prawda?
Silla
kiwnęła głową i poprzez mgłę łez dostrzegła jakiś ruch ze
strony wojownika, jakby chciał wyciągnąć w jej stronę dłoń,
ale w ostatniej chwili powstrzymał się, za co była mu wdzięczna.
-
Śpij, dziewczyno, musisz odpocząć – rzekł w końcu druid, gdy
cisza stała się zbyt krępująca.
-
Nie gniewajcie się na mnie – powiedziała w końcu, gdy była
pewna, że nie wybuchnie płaczem. Mężczyźni spojrzeli na nią,
ale żadnemu nie zajrzała w oczy, wstydziła się.
-
Ależ nie mamy do ciebie żadnych pretensji – odparł w końcu Des.
W jego głosie brzmiało rozumienie i jakaś powaga, ale Silla
usłyszała także ból. Nie musiała się bardzo wysilać, by
zrozumieć, że dla Desa było to ważne, ale w żaden sposób
nie chciał jej do czegoś zmuszać. Poczuła się jeszcze gorzej.
-
Dziękuję – szepnęła i objęła ramionami podciągnięte nogi i
podparła brodę o kolana, spoglądając wojownikowi w oczy, a
wszystko, co słyszała w jego głosie odnalazła w jego oczach.
Cierpiał, może nawet tak bardzo, że nie miała nawet o tym
pojęcia? I to nie był tylko ból zrodzony w sercu, ale także
ten ogarniający ciało.
-
Dobranoc, Sillo – pożegnał się Des i razem z druidem opuścili
jej komnatę. Odpowiedziała mu, ale głos drżał jej bardzo mocno.
Kiedy
została sama, zsunęła się w dół po poduszkach i zacisnęła
mocno powieki. Okryła się miękką i pachnącą pościelą i
próbowała zasnąć, ale sen, jak na złość, nie chciał do
niej przychodzić, więc kręciła się po łóżku i wzdychała
ciężko. Noc jakby stała w miejscu. Miała wrażenie, że księżyc
wciąż pozostaje w tym samym miejscu, zawieszony na ciemnym
nieboskłonie pośród małych gwiazdek.
Jednak
po kilku godzinach w końcu zasnęła, zmęczona wierceniem się i
wyrzutami sumienia. Sen jednak miała niespokojny, pełen obaw i
dziwnych szeptów, które wypełniały jej umysł.
Ogarnęła
ją nieprzenikniona ciemność, jak lepkie ręce natrętnego
mężczyzny.
Wiedziała,
że śniła. Czuła się dość dziwnie, bo miała wrażenie, że
wszystko, co ją otacza jest prawdziwe, a jednocześnie
takie...nierealne. Nie była pewna, co się z nią dzieje, ale w
pełni świadoma czuła, że to będzie kolejny koszmar. Dreszcze
przechodziły przez całe jej ciało falami.
Stała. Rozejrzała się wokół,
zastanawiając się, kiedy udało jej się zejść z łoża. Ruszyła
krok do przodu, chociaż nie była pewna, czy dobrze robi. Nie
wiedziała, co ją czeka w tej ciemności. Szła niepewnie, i
próbowała przebić wzrokiem mrok.
W
pewnym momencie poczuła ciepłe podmuchy powietrza. Rozejrzała się, lecz niczego nie mogła dostrzec. Nie była pewna, co się
dzieje, dlaczego ten sen wygląda tak realnie.
Sillo,
chodź do mnie.
W
ciemności wyraźnie rozbrzmiał kobiecy głos. Przez chwilę
myślała, że przemawiała do niej Najwyższa Kapłanka, ale głos znów do niej przemówił – przywoływał
ją, i dziewczyna uznała, że to nie Bean Rialta.
Sillo,
chodź do mnie.
Nawoływanie
znów rozległo się w nocy, lecz Silla nie wiedziała, z
której strony ją dobiegało, aż w końcu zrezygnowana
przystanęła w miejscu, czekając aż głos znów ją zawoła.
Przez
chwilę stała w miejscu i nasłuchiwała. Miała wrażenie, że
niedaleko niej kapie woda. Znała ten dźwięk, bo słyszała go już
tak wiele razy. W jaskiniach: u Asarlaia i gdy przechodziła próbę
nair. Dlatego poszła w tamtym kierunku, chociaż nie znała celu tej
wędrówki.
Nie
miała pojęcia ile kroczyła pośród tej ciemności, ale
powoli zaczęła tracić cierpliwość. Nie widziała nic, nie miała
pojęcia, gdzie się znajduje i dlaczego nie może wybudzić się z
tego snu. Przerażało ją to.
W
pewnym momencie, chociaż tak naprawdę przez chwilę niczego nie
rozumiała, dostrzegła jaśniejszą plamę gdzieś przed sobą. Nie
potrafiła ocenić odległości, ale jakieś czterdzieści kroków
przed sobą widziała coś, co powinno być wyjściem z ciemności.
Przyspieszyła i po chwili wkroczyła do pomieszczenia. Była pewna,
że to jakiś pokój. Światło padało z góry.
Promienie słońca przebijały się przez witraż znajdujący się
pod sufitem. Środek pomieszczenia był oświetlony, a kąty wciąż
pozostawały w ukryciu.
Stanęła
pośrodku pokoju i rozejrzała się wokół. Nie była pewna,
ale wydawało jej się, że pod jedną ze ścian, bardziej na lewo
od niej, coś się poruszyło. Poczuła zimny strach przeszywający
całe ciało. Spięła się cała, czekając na atak ze strony
stworzenia, które kryło się w cieniu. Odwróciła się
przodem do miejsca, w którym coś się znajdowało.
Spodziewała
się jakieś kreatury wysłanej tu przez brata Desa, ale gdy nagle
stworzenie ruszyło do przodu, aż stęknęła zaskoczona, gdy przed
sobą ujrzała kobietę. Postąpiła kilka kroków do tyłu,
mrugając z zaskoczeniem. Przez chwilę milczała, a kiedy zebrała
się na odwagę, by przemówić, kobieta ubiegła ją.
Uśmiechnęła się do niej, a potem szybko przemówiła:
-
Witaj, Sillo – powiedziała, czym ją wprawiła w jeszcze większe
zdumienie.
-
Skąd znasz moje imię? Kim ty w ogóle jesteś? - zapytała
ją, czując narastającą irytację.
Śniła
jej się nieznajoma kobieta. W dodatku znała jej imię.
-
To nie jest ważne kim ja jestem, Sillo. Nie ważne jest to, że znam
twoje imię. Wszyscy już je znają.
Silla
przez chwilę przypatrywała się tajemniczej rozmówczyni.
Kobieta była jej wzrostu, o pociągłej twarz, zakończoną
szpiczastym podbródkiem. Oczy miała duże i złociste. Długie
czarne włosy okalały twarz i łagodnie opadały aż do pasa. Ubrana
była w szerokie pomarańczowe spodnie wiązane przy kostkach. Górną
część ciała została ukryta pod czerwonym bezrękawnikiem.
Dziewczyna nie miała pojęcia, skąd w jej śnie znalazła się ta
dziwna kobieta, ale zaczynała mieć podejrzenia, że to, co się
działo wokół niej, to magia. Ktoś ją tu specjalnie
sprowadził, ale nie była pewna kto.
W
jej życiu wydarzyło się ostatnio wiele rzeczy, które były
spowodowane oczywiście magią.
-
Nie wiem, co tu robię. Chcę się już obudzić! - powiedziała to
głośno i stanowczo. Pragnęła już opuścić to miejsce.
-
Nim cię odeślę chcę ci coś pokazać. To coś bardzo ważnego –
odpowiedziała cichym głosem. Nie czuła się urażona jej gwałtowną
reakcją. Wyglądała na spokojną.
Silla
natomiast odczuwała coraz większą złość. Miała już tego
wszystkiego serdecznie dość. Zaczynała się zastanawiać, czy ona
jest taka głupia, czy może tylko ci wszyscy ludzie, z którymi
obecnie ma do czynienia, uwielbiają mówić takimi zagadkami.
Niby wyjaśniają jej wszystko, a i tak miała mętlik w głowie.
-
Kim jesteś? - powtórzyła pytanie, spodziewając się
jakiejkolwiek reakcji ze strony rozmówczyni, ale przeliczyła
się. Kobieta nie odpowiedziała.
Wyciągnęła
w jej stronę dłoń i czekała. Spojrzenie miała poważne, a całą
twarz spowił spokój. Silla stała w jednym miejscu, ale w
końcu uległa. Oczy nieznajomej przerażały ją. Gdy patrzyła na
nią, nie mogła pozbyć się wrażenie, że lepiej jest, gdy się
jej słucha.
Wzięła
więc jej dłoń i pozwoliła się poprowadzić w ciemność.
-
Zamknij oczy, Sillo – poprosiła cicho. Dziewczyna uczyniła to.
Przystanęły w pewnym momencie. Po ciele przebiegły jej dreszcze,
gdy nagle zrobiło się chłodniej, a lekki wiaterek, który
poczuła w tej samej chwili przyniósł duszący zapach dymu.
Ale nie była pewna, co to mogło być. Coś się paliło.
Po
kilku uderzeniach serca Silla usłyszała jęki. Najpierw były one
słabe, ledwo słyszalne, a potem narastały. Ludzie wołali o pomoc,
konie rżały, dzikie bestie warczały i wyły.
-
Otwórz oczy – usłyszała z tyłu. Gdy to uczyniła, szybko
pożałowała tego.
Tuż
przed nią rozciągało się ogromne pole, w oddali oświetlone
promieniami słońca stały góry, nieporuszone i obojętne na
to, co działo się u ich stóp.
Pole,
na którym się znalazły było miejscem krwawej bity. Rzeź
jaka się tu rozpętała pochłonęła liczne istnienia. Silla od
razu to zrozumiała, gdy szybko ogarnęła wzrokiem to okropne
miejsce. Wszędzie leżeli ludzie i bestie przebite włóczniami,
strzałami lub mieczami.
W
oddali dostrzegła spacerujących po polu bitewnym ludzi lub
stworzenia, które pochylały się nad każdym trupem. Nie
rozumiała, co się dzieję, ale to, co widziała przerażało ją.
Odór śmierci był aż nadto wyraźny i nie musiała pytać
nieznajomej, by dowiedzieć się, co unosiło się w powietrzu.
Ziemia przesiąkła oceanem krwi poległych.
-
Gdzie my jesteśmy? - zapytała w końcu drżącym głosem. Gryzący
dym dostał się do gardła i sprawił, że ślina stała się
gorzka. Wypluła ją, ocierając usta rękawem koszuli.
-
To pole bitwy, Sillo – wyjaśniła. Ale dziewczyna to wiedziała.
Chciała wiedzieć, po co jej to pokazywała i co to za pole bitwy
było.
Rozumiała,
że to miało jakieś znacznie, ale pytanie było – jakie?
-
Po co mi to pokazujesz?
Kobieta skinęła głową i ruszyła przed siebie. Dziewczyna poszła za nią, chociaż nie miała ochoty brnąć dalej w tą śmierć i pożogę.
Kobieta skinęła głową i ruszyła przed siebie. Dziewczyna poszła za nią, chociaż nie miała ochoty brnąć dalej w tą śmierć i pożogę.
To
wszystko ją przerażało. Bała się iść dalej i chociaż była z dziwną towarzyszką, a to, co się działo wokół niej, to
tylko sen, bała się go. Koszmar, w którym brała udział był
tak realny, iż przez chwilę naprawdę sądziła, że to, co
widziała to prawda. Że w jakiś magiczny sposób przedostały
się na pole bitwy, by nieznajoma mogła jej coś pokazać. Nie
wiedziała tylko, co.
-
Nie zgodziłaś się na to, by połączyć swoją duszę z duszą
Desomranem Kalam'Mhlen, więc tak wyglądają następstwa twojej
odmowy – powiedziała jej rozmówczyni.
Silla
spojrzała na nią zaskoczona, zastanawiając się najpierw skąd o
tym wiedziała, a dopiero potem uświadamiając sobie, co tak naprawę
do niej powiedziała.
-
To, co widzisz, to przyszłość, Sillo. Przyszłość całego
świata! - zagrzmiała na końcu, jakby była na nią zła, ale w jej
spojrzeniu nie dostrzegła tej emocji. Mimo to, jej słowa zrobiły
na dziewczynie wrażenie.
Odsunęła
się od niej i rozejrzała się po pobojowisku, szukając wzrokiem
znajomych twarzy. Była tak oszołomiona wieściami jakie usłyszała.
To okropne i nie mogła w to uwierzyć. Serce zaczęło galopować w klatce, a krew nagle zaszumiała w uszach od natłoku uczuć.
Przerażenie i niedowierzanie – to głównie dominowało w
niej. Poczucie bezsilności i wstydu również się pojawiło.
Nie mogła dopuścić do siebie myśli, że to, co rozciągało się
przed jej oczami, to prawda.
To
przyszłość?, pytała siebie raz za razem, ale odpowiedź była
zbyt przytłaczająca, by mogłaby nawet o niej pomyśleć.
Kiedy
uderzyła bosą stopą w chełm. Spojrzała pod nogi i spostrzegła,
że tuż przed nią leży martwy człowiek. Okrycie głowy spadło mu
z głowy. Serce przebijała mu strzała o czarnych lotkach. Pochyliła
się i dotknęła jej, chociaż czuła wstręt do tego.
Kiedy
spojrzała na człowieka, szeroko rozwarła oczy. Rozpoznała go.
Chociaż nie znała jego imienia wiedziała kim był. To był
strażnik, który okazywał jej w ostatnich dniach
zainteresowanie. A teraz leżał martwy, o sinej twarzy, z otwartymi
ustami. Oczy miał otwarte: wypełniała je pustka, były jak dwie szklane
kulki. Cofnęła się gwałtownie, aż upadła na ziemię. Odsunęła
się od niego, a potem podniosła się do góry. Kiedy udało
jej się utrzymać pionową pozycję, odwróciła się do
kobiety, która ją tu sprowadziła, lecz nigdzie jej nie
dostrzegła.
Została
całkowicie sama.
Z
przerażeniem rozejrzała się wokół, szukając czegoś, co
mogłoby ją sprowadzić znów do normalnego świata.
Koniecznie chciała się wydostać z tego koszmaru, ale nie mogła
się obudzić.
W
oddali wciąż widziała ludzi pochylających się nad zwłokami i
bestie, które im towarzyszyły. Szybko pobiegła w przeciwną
stronę. Obawiała się, że ktoś ją w końcu dopadnie i zostanie
tu zamordowana, a nie wiedziała, co się stanie, jeśli zostanie tu,
w tym śnie pozbawiona życia. Obudzi się? A może zostanie w nim
na zawsze?
Przyspieszyła,
choć koszula nocna bardzo utrudniała jej bieg, robiła wszystko, by
oddalić się od tej śmierci. Ale im dłużej biegła, tym pole
wydawało się coraz rozleglejsze. Nie widziała jego końca, tylko
trupy kładły się gęsto. Każda piędź ziemi była nimi zasłana.
Nie patrzyła na żadne martwe stworzenie, obawiając się, że
napotka kogoś, kogo zna dobrze. Nie mogłaby znieść myśli, że z
powodu jej odmowy zginęło tyle osób.
Biegła
i biegła, a pobojowisko nie miało w końca. Kiedy już opadła z
sił, upadła na ziemię i przez chwilę leżała twarzą przytuloną
do ziemi. Nie podnosiła głowy. Nie słyszała żadnego dźwięku,
jedynie jej głośny oddech przerywał ciszę panującą wokół.
Podniosła
się. Opadła na kolana i w tej pozycji spoglądała na wszystko.
Włosy i łzy przysłoniły jej widok, ale nie żałowała tego.
Smród krwi i spalenizny był wystarczającym powodem, by
unikać patrzenia na to, co ją otaczało
Sillo,
patrz, co cię otacza!
Nie
podniosła głowy, ale głos był natarczywy i brzmiał coraz
głośniej z każdym słowem, aż stał się grzmotem i hukiem. Wytarła
oczy, zarzuciła włosy do tyłu i patrzyła na trupy.
-
Zabierz mnie stąd! Zabierz mnie! - krzyczała głośno, już nie
dbała o to, że ktoś mógłby ją usłyszeć. Chciała stąd
uciec jak najszybciej.
Świat
pogrąży się w chaosie. Zło zniszczy każdą iskierkę dobra. Nikt
nie będzie czuł się tu bezpieczny. Miłość i radość zostaną
zabite, a wraz z ich śmiercią pojawi się demon, z którym
nikt nie zdoła wygrać. Bestia, która kiedyś była dobrą
istotą, pełną miłości i współczucia. Okruchy jej duszy
rozproszą się, a ona sama zapadnie się w ciemność. Będzie siała
spustoszenie i śmierć. Jej droga będzie usłana martwymi ciałami.
Silla
słuchała tego głosu, który odbijał się w jej umyśle
echem. Łzy płynęły jej nieprzerwanym strumieniem. Marzyła o tym,
by w końcu się obudzić, ale nikt nie chciał spełnić jej prośby.
-
Rozumiem już co się stanie, gdy się nie zgodzę! Rozumiem! -
krzyknęła w końcu i podniosła się z klęczek, chociaż pragnęła
pozostać w tej pozycji cały czas.
Idź
przed siebie, Sillo.
Mimo
że kobieta opuściła ją fizycznie, w myślach wciąż do niej
przemawiała. W jakiś sposób poczuła się dzięki temu
bezpieczniej, choć było to dość irracjonalne odczucie.
Postawiła
pierwszy krok, a potem drugi. Trzeci krok i kolejne przyszły już
łatwiej. Szła powoli, dokładnie omijając martwe ciała i
wypatrywała tych, których obecnie mogłaby nazwać
przyjaciółmi.
Nie
chciała patrzeć na ich pozbawione życia twarze, ale musiała się
przekonać, czy rzeczywiście to czeka ich w przyszłości, jeśli
nie zgodzi się na połączenie duszy. Chociaż miała poważne
wątpliwości jak mogłoby się to stać, musiała przyznać rację
tej kobiecie. Cokolwiek postanowi, to wszystko będzie miało potem
odzwierciedlenie w przyszłości. A ta wyglądała po prostu
przerażająco.
Stanęła
jak wryta, gdy jej spojrzenie spotkało się ze zgaszonym wzrokiem
Bean Rialta. Kapłanka leżała na ziemi, otoczona strażnikami z
pałacu. Na brzuchu miała ziejący smrodem wnętrzności otwór.
Unosiła się z niego para, a trzewia wypłynęły wraz z krwią.
Czarne włosy sklejone były od krwi i czegoś, co wypłynęło z
otworu na głowie. Odwróciła się od niej i zwymiotowała
tym, co miała w żołądku. Zakręciło jej się w głowie nie tylko
od fetoru jaki ją dobiegł, ale także od widoku jaki przedstawiała
sobą Bean Rialta. Ktoś potraktował ją bezdusznie, w sposób
daleko wykraczający poza ludzkie wyobrażenie.
-
Nie mogę! Nie zniosę tego dłużej! - kolejny raz krzyknęła, nie
przejmując się tym, że ktoś zły mógłby ją tu znaleźć.
Już to nie obchodziło.
W
pewnym momencie usłyszała śmiech. Okrutny, pozbawiony wesołości
śmiech kogoś, kto musiał ją odnaleźć. Spojrzała w tamtym
kierunku i zamarła, nie bardzo dowierzając temu, co miała przed
sobą. A kiedy zrozumiała, co stoi przed nią, wyszeptała słowo,
które przychodziło jej na myśl:
-
Des!
jestem zachwycona, robi się coraz ciekawiej x
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tak uważasz <3
Usuń