niedziela, 4 grudnia 2016

Rozdział piętnasty

Des w milczeniu przysłuchiwał się wymianie zdań Silli z druidem i czekał na reakcję. Nie chciał ją do niczego zmuszać, bo wiedział, że mogłaby zginąć z jego powodu, a takiego brzemienia nie mógłby udźwignąć. Zbyt wielki ciężar spoczywałby na jego barkach. Co innego, gdyby chodziło o niego samego, nie miałby z tym problemu, ale wciąganie Silli w to było egoistyczne i nieodpowiedzialne.
Silla wychyliła się w pewnym momencie za krawędź łóżka i spojrzała na niego wyczekująco. Jakby szukała w nim zaprzeczenia. Dostrzegał w jej twarzy zarysy zaskoczenia i niewiary, jakby naprawdę myślała, że Asarlai żartuje. Ale nie żartował.
- Bean Rialta znalazła pewien sposób na to, byś mogła łatwo przejść przez Krainę Zmarłych – odpowiedział, gdy nie mógł już wytrzymać jej wyczekującego spojrzenia. Nie chciał jej zwodzić.
- Naprawdę? Jaki? - zapytała, ale w jej głosie wyraźnie słychać było strach i niechęć. Wcale się nie dziwił, dlatego rozumiał jej zachowanie.
Wstał, podszedł do łóżka i usiadł również w nogach, po jej prawej stronie. Patrzyła na niego wyczekująco, z dłońmi zaciśniętymi na okryciu i z szeroko otwartymi oczami. Zdecydowanie niepokoiły go jej oczy.
- Od wielu tysięcy lat ludzie powiadają, że połączenie dwóch dusz sprawia, że ludzie stają się silniejsi i dzięki temu mogą przejść przez Krainę Zmarłych. Bogowie Śmierci oraz ich Posłańcy nie mają prawa zrobić im krzywdy, ponieważ Akomo przede wszystkim ukochał sobie jedność.
- Czyli moja dusza musi połączyć się z twoją, żebym mogła wejść tam, gdzie przebywają zmarli? Tylko to pozwoli ci ją odzyskać? - zapytała jeszcze, trafnie rozumując. Des skinął głową i uśmiechnął się do niej pokrzepiająco. Silla wydawała się przytłoczona tym wszystkim.
Była zbyt drobna i krucha, by przeżyć w centrum tych wydarzeń, ale modlił się do bogów, by wyszła z tego cało. Naprawdę pragnął, by dostała to, na co zasłużyła.

***

Nie była pewna jak potraktować nowości, jakimi uraczyli ją towarzysze. To, co jej zakomunikowali wydawało się okropne – nie potrafiła inaczej tego nazwać. Okryła się szczelniej pościelą, bo nagle zaczęła czuć nieprzyjemne dreszcze biegnące wzdłuż kręgosłupa.
Nie mieściło jej się w głowie, że dotarła do tego etapu w swoim życiu, iż z nieprzypuszczonej woli gości w swej komacie dwóch mężczyzn, słuchając opowieści o tym, że będzie musiała połączyć się z mężczyzną mityczną więzią. Nie chciała, by jej życie potoczyło się w ten sposób, ale od chwili, gdy znalazła się w tamtej jaskini uratowana przez lud Krevrki, miała wrażenie, że nieustannie się zmienia i nie pozwala jej zatrzymać się tam, gdzie chce. A ona nie zamierzała łączyć swej duszy z Desem, chociaż w ostatnich dniach nauczyła się go tolerować i nawet lubić. To było zbyt wiele jak dla niej, zbyt dużo od niej wymagano.
- Jeśli się nie zgodzisz, wyślemy cię do Krainy Zmarłych, ale wtedy staniesz się łatwym łupem dla demonów, które pragną ucieczki z tego miejsca. Ty będziesz dla nich bramą – odezwał się Des.
Silla spojrzała na niego, zastanawiając się, co mu powiedzieć. Dostrzegała w jego oczach tęsknotę, cierpienie, którego doświadczał nieustannie od wielu lat. Bardzo mu współczuła, ale nie mogła się przełamać.
- Z czym wiążę się to połączenie dusz? - zapytała w końcu, przełykając nerwowo ślinkę. Obawiała się odpowiedzi, bo czuła, że jej się nie spodoba. Jakoś w ciągu tych paru tygodni instynktownie nauczyła się przeczuwać wszystko, co najgorsze.
I chociaż wciąż się bała, czuła wstręt do mężczyzn i pragnęła życia w spokoju, to mimo to, nieustannie rzucana była w sam środek kłopotów i sytuacji, w których musiała odsunąć na bok swoją przeszłość. Musiała nauczyć się walczyć, musiała także przejść przez próbę, a teraz przyjdzie jej połączyć swą połamaną duszę z Desem, którego opętał demon. I miała tak po prostu zgodzić się na to? I jaką cenę przyjdzie jej zapłacić?
- Połączenie dwojga dusz, to bardzo specyficzna więź. Krucha, ale jednocześnie dość trwała, a ludzie, którzy są ze sobą złączeni czują to, co czuje druga osoba, a także mogą zajrzeć do jej wspomnień – wyjaśnił Des. Silla szybko zrozumiała, co „straci”, jeśli pozwoli na to.
Pokręciła głową i umknęła przed ich wzrokiem. Kiedy spojrzała na Asarlaia, widziała w jego oczach rozczarowanie, a Des patrzył na nią z obojętnością, chociaż mogłaby przysiąc, że błysnęła nadzieja, gdy opowiadał jej, o co chodzi z tym połączeniem. Teraz jednak nie mogła dostrzec, co chował w sobie. Nie chciała robić mu przykrości, ale nie chciała także zdradzać swych wspomnień, dzielić się nimi z tym wojownikiem.
- Nie mogę. Nie dam rady tego zrobić. Przykro mi – odparła jeszcze, zaciskając dłonie na pościeli, na których po chwili poczuła ciepły dotyk dłoni Desa. Szarpnęła się gwałtownie i schowała ręce pod narzutkę. Nie chciała by jej dotykał, bo kiedy trzymał dystans, kiedy nie przekraczał tej granicy, którą narzuciła mu od początku, czuła się znacznie pewniej i lubiła go. 
- Sillo, nie będę zaglądał do twoich wspomnień. Potrafię władać magią, więc twój umysł mnie nie wciągnie. Raczej obawiam się tego, co ujrzysz w moich myślach. Wiele razy popełniałem czyny, od których do tej pory boli mnie serce i nie mogę spokojnie spać. Dlatego ja również nie pałam do tego pomysłu zbyt wielką chęcią, ale Asarlai przekonał mnie, że jeśli wyślemy cię do Krainy Zmarłych, to jest jedyna ochrona dla ciebie. A to jest najważniejsze. - Miał łagodny głos, przekonywał ją cicho, a dziewczyna czuła, że nie powinna na to się zgadzać.
Nie mogła się wycofać z tego, co powiedziała. Obiecała, że pomoże Desowi i zrobi to, ale teraz zaczynało ją to denerwować. Nie mogła się zgadzać na wszystko, co jej zaproponują. Nie o to jej chodziło. Myślała, że po prostu pomoże im, a w zmian wojownik spełni kilka skromnych marzeń.
- Nie mogę się zgodzić na coś takiego, to zbyt wiele.
Wciąż kręciła głową, próbując im przekazać, że nie jest w stanie tego zrobić i chociaż według ich słów w Krainie Zmarłych groziło jej niebezpieczeństwo nie chciała przekraczać tej granicy.
- To zbyt blisko ciebie – dorzuciła w końcu, gdy żaden z mężczyzn nic nie odpowiedział. Bała się bliskość, nawet jeśli była ona jedynie duchowa.
Przez chwilę tylko miała wrażenie, że Des czuje się urażony jej słowami, ale to wrażenie szybko minęło i znów mogła patrzeć na jego bezbarwny wyraz twarzy. A im dłużej na niego patrzyła, im głębiej zaglądała w jego bezdenne oczy, czuła coraz silniejsze poczucie winy.
Poczuła napływające do oczu łzy, poczucie bezsilności wywołało w niej nieprzyjemne dreszcze. Zacisnęła wargi i spojrzała Desowi w oczy, szukając tam jakiejkolwiek odpowiedzi na wątpliwości, które nią targały.
- Sillo, nie przejmuj się tym. Wiem, że wymagamy od ciebie bardzo wiele, dlatego nie będziemy naciskać. Zresztą, jeszcze nie wiemy, co powie nam wieszczka, prawda?
Silla kiwnęła głową i poprzez mgłę łez dostrzegła jakiś ruch ze strony wojownika, jakby chciał wyciągnąć w jej stronę dłoń, ale w ostatniej chwili powstrzymał się, za co była mu wdzięczna.
- Śpij, dziewczyno, musisz odpocząć – rzekł w końcu druid, gdy cisza stała się zbyt krępująca.
- Nie gniewajcie się na mnie – powiedziała w końcu, gdy była pewna, że nie wybuchnie płaczem. Mężczyźni spojrzeli na nią, ale żadnemu nie zajrzała w oczy, wstydziła się.
- Ależ nie mamy do ciebie żadnych pretensji – odparł w końcu Des. W jego głosie brzmiało rozumienie i jakaś powaga, ale Silla usłyszała także ból. Nie musiała się bardzo wysilać, by zrozumieć, że dla Desa było to ważne, ale w żaden sposób nie chciał jej do czegoś zmuszać. Poczuła się jeszcze gorzej.
- Dziękuję – szepnęła i objęła ramionami podciągnięte nogi i podparła brodę o kolana, spoglądając wojownikowi w oczy, a wszystko, co słyszała w jego głosie odnalazła w jego oczach. Cierpiał, może nawet tak bardzo, że nie miała nawet o tym pojęcia? I to nie był tylko ból zrodzony w sercu, ale także ten ogarniający ciało.
- Dobranoc, Sillo – pożegnał się Des i razem z druidem opuścili jej komnatę. Odpowiedziała mu, ale głos drżał jej bardzo mocno.
Kiedy została sama, zsunęła się w dół po poduszkach i zacisnęła mocno powieki. Okryła się miękką i pachnącą pościelą i próbowała zasnąć, ale sen, jak na złość, nie chciał do niej przychodzić, więc kręciła się po łóżku i wzdychała ciężko. Noc jakby stała w miejscu. Miała wrażenie, że księżyc wciąż pozostaje w tym samym miejscu, zawieszony na ciemnym nieboskłonie pośród małych gwiazdek.
Jednak po kilku godzinach w końcu zasnęła, zmęczona wierceniem się i wyrzutami sumienia. Sen jednak miała niespokojny, pełen obaw i dziwnych szeptów, które wypełniały jej umysł.
Ogarnęła ją nieprzenikniona ciemność, jak lepkie ręce natrętnego mężczyzny.
Wiedziała, że śniła. Czuła się dość dziwnie, bo miała wrażenie, że wszystko, co ją otacza jest prawdziwe, a jednocześnie takie...nierealne. Nie była pewna, co się z nią dzieje, ale w pełni świadoma czuła, że to będzie kolejny koszmar. Dreszcze przechodziły przez całe jej ciało falami.
Stała. Rozejrzała się wokół, zastanawiając się, kiedy udało jej się zejść z łoża. Ruszyła krok do przodu, chociaż nie była pewna, czy dobrze robi. Nie wiedziała, co ją czeka w tej ciemności. Szła niepewnie, i próbowała przebić wzrokiem mrok.
W pewnym momencie poczuła ciepłe podmuchy powietrza. Rozejrzała się, lecz niczego nie mogła dostrzec. Nie była pewna, co się dzieje, dlaczego ten sen wygląda tak realnie.
Sillo, chodź do mnie.
W ciemności wyraźnie rozbrzmiał kobiecy głos. Przez chwilę myślała, że przemawiała do niej Najwyższa Kapłanka, ale głos znów do niej przemówił – przywoływał ją, i dziewczyna uznała, że to nie Bean Rialta.
Sillo, chodź do mnie.
Nawoływanie znów rozległo się w nocy, lecz Silla nie wiedziała, z której strony ją dobiegało, aż w końcu zrezygnowana przystanęła w miejscu, czekając aż głos znów ją zawoła.
Przez chwilę stała w miejscu i nasłuchiwała. Miała wrażenie, że niedaleko niej kapie woda. Znała ten dźwięk, bo słyszała go już tak wiele razy. W jaskiniach: u Asarlaia i gdy przechodziła próbę nair. Dlatego poszła w tamtym kierunku, chociaż nie znała celu tej wędrówki.
Nie miała pojęcia ile kroczyła pośród tej ciemności, ale powoli zaczęła tracić cierpliwość. Nie widziała nic, nie miała pojęcia, gdzie się znajduje i dlaczego nie może wybudzić się z tego snu. Przerażało ją to.
W pewnym momencie, chociaż tak naprawdę przez chwilę niczego nie rozumiała, dostrzegła jaśniejszą plamę gdzieś przed sobą. Nie potrafiła ocenić odległości, ale jakieś czterdzieści kroków przed sobą widziała coś, co powinno być wyjściem z ciemności. Przyspieszyła i po chwili wkroczyła do pomieszczenia. Była pewna, że to jakiś pokój. Światło padało z góry. Promienie słońca przebijały się przez witraż znajdujący się pod sufitem. Środek pomieszczenia był oświetlony, a kąty wciąż pozostawały w ukryciu.
Stanęła pośrodku pokoju i rozejrzała się wokół. Nie była pewna, ale wydawało jej się, że pod jedną ze ścian, bardziej na lewo od niej, coś się poruszyło. Poczuła zimny strach przeszywający całe ciało. Spięła się cała, czekając na atak ze strony stworzenia, które kryło się w cieniu. Odwróciła się przodem do miejsca, w którym coś się znajdowało.
Spodziewała się jakieś kreatury wysłanej tu przez brata Desa, ale gdy nagle stworzenie ruszyło do przodu, aż stęknęła zaskoczona, gdy przed sobą ujrzała kobietę. Postąpiła kilka kroków do tyłu, mrugając z zaskoczeniem. Przez chwilę milczała, a kiedy zebrała się na odwagę, by przemówić, kobieta ubiegła ją. Uśmiechnęła się do niej, a potem szybko przemówiła:
- Witaj, Sillo – powiedziała, czym ją wprawiła w jeszcze większe zdumienie.
- Skąd znasz moje imię? Kim ty w ogóle jesteś? - zapytała ją, czując narastającą irytację.
Śniła jej się nieznajoma kobieta. W dodatku znała jej imię.
- To nie jest ważne kim ja jestem, Sillo. Nie ważne jest to, że znam twoje imię. Wszyscy już je znają.
Silla przez chwilę przypatrywała się tajemniczej rozmówczyni. Kobieta była jej wzrostu, o pociągłej twarz, zakończoną szpiczastym podbródkiem. Oczy miała duże i złociste. Długie czarne włosy okalały twarz i łagodnie opadały aż do pasa. Ubrana była w szerokie pomarańczowe spodnie wiązane przy kostkach. Górną część ciała została ukryta pod czerwonym bezrękawnikiem. Dziewczyna nie miała pojęcia, skąd w jej śnie znalazła się ta dziwna kobieta, ale zaczynała mieć podejrzenia, że to, co się działo wokół niej, to magia. Ktoś ją tu specjalnie sprowadził, ale nie była pewna kto.
W jej życiu wydarzyło się ostatnio wiele rzeczy, które były spowodowane oczywiście magią.
- Nie wiem, co tu robię. Chcę się już obudzić! - powiedziała to głośno i stanowczo. Pragnęła już opuścić to miejsce. 
- Nim cię odeślę chcę ci coś pokazać. To coś bardzo ważnego – odpowiedziała cichym głosem. Nie czuła się urażona jej gwałtowną reakcją. Wyglądała na spokojną.
Silla natomiast odczuwała coraz większą złość. Miała już tego wszystkiego serdecznie dość. Zaczynała się zastanawiać, czy ona jest taka głupia, czy może tylko ci wszyscy ludzie, z którymi obecnie ma do czynienia, uwielbiają mówić takimi zagadkami. Niby wyjaśniają jej wszystko, a i tak miała mętlik w głowie.
- Kim jesteś? - powtórzyła pytanie, spodziewając się jakiejkolwiek reakcji ze strony rozmówczyni, ale przeliczyła się. Kobieta nie odpowiedziała.
Wyciągnęła w jej stronę dłoń i czekała. Spojrzenie miała poważne, a całą twarz spowił spokój. Silla stała w jednym miejscu, ale w końcu uległa. Oczy nieznajomej przerażały ją. Gdy patrzyła na nią, nie mogła pozbyć się wrażenie, że lepiej jest, gdy się jej słucha.
Wzięła więc jej dłoń i pozwoliła się poprowadzić w ciemność.
- Zamknij oczy, Sillo – poprosiła cicho. Dziewczyna uczyniła to. Przystanęły w pewnym momencie. Po ciele przebiegły jej dreszcze, gdy nagle zrobiło się chłodniej, a lekki wiaterek, który poczuła w tej samej chwili przyniósł duszący zapach dymu. Ale nie była pewna, co to mogło być. Coś się paliło.
Po kilku uderzeniach serca Silla usłyszała jęki. Najpierw były one słabe, ledwo słyszalne, a potem narastały. Ludzie wołali o pomoc, konie rżały, dzikie bestie warczały i wyły.
- Otwórz oczy – usłyszała z tyłu. Gdy to uczyniła, szybko pożałowała tego.
Tuż przed nią rozciągało się ogromne pole, w oddali oświetlone promieniami słońca stały góry, nieporuszone i obojętne na to, co działo się u ich stóp.
Pole, na którym się znalazły było miejscem krwawej bity. Rzeź jaka się tu rozpętała pochłonęła liczne istnienia. Silla od razu to zrozumiała, gdy szybko ogarnęła wzrokiem to okropne miejsce. Wszędzie leżeli ludzie i bestie przebite włóczniami, strzałami lub mieczami.
W oddali dostrzegła spacerujących po polu bitewnym ludzi lub stworzenia, które pochylały się nad każdym trupem. Nie rozumiała, co się dzieję, ale to, co widziała przerażało ją. Odór śmierci był aż nadto wyraźny i nie musiała pytać nieznajomej, by dowiedzieć się, co unosiło się w powietrzu. Ziemia przesiąkła oceanem krwi poległych.
- Gdzie my jesteśmy? - zapytała w końcu drżącym głosem. Gryzący dym dostał się do gardła i sprawił, że ślina stała się gorzka. Wypluła ją, ocierając usta rękawem koszuli.
- To pole bitwy, Sillo – wyjaśniła. Ale dziewczyna to wiedziała. Chciała wiedzieć, po co jej to pokazywała i co to za pole bitwy było.
Rozumiała, że to miało jakieś znacznie, ale pytanie było – jakie?
- Po co mi to pokazujesz?  
 Kobieta skinęła głową i ruszyła przed siebie. Dziewczyna poszła za nią, chociaż nie miała ochoty brnąć dalej w tą śmierć i pożogę.
To wszystko ją przerażało. Bała się iść dalej i chociaż była z dziwną towarzyszką, a to, co się działo wokół niej, to tylko sen, bała się go. Koszmar, w którym brała udział był tak realny, iż przez chwilę naprawdę sądziła, że to, co widziała to prawda. Że w jakiś magiczny sposób przedostały się na pole bitwy, by nieznajoma mogła jej coś pokazać. Nie wiedziała tylko, co.
- Nie zgodziłaś się na to, by połączyć swoją duszę z duszą Desomranem Kalam'Mhlen, więc tak wyglądają następstwa twojej odmowy – powiedziała jej rozmówczyni.
Silla spojrzała na nią zaskoczona, zastanawiając się najpierw skąd o tym wiedziała, a dopiero potem uświadamiając sobie, co tak naprawę do niej powiedziała.
- To, co widzisz, to przyszłość, Sillo. Przyszłość całego świata! - zagrzmiała na końcu, jakby była na nią zła, ale w jej spojrzeniu nie dostrzegła tej emocji. Mimo to, jej słowa zrobiły na dziewczynie wrażenie.
Odsunęła się od niej i rozejrzała się po pobojowisku, szukając wzrokiem znajomych twarzy. Była tak oszołomiona wieściami jakie usłyszała. To okropne i nie mogła w to uwierzyć. Serce zaczęło galopować w klatce, a krew nagle zaszumiała w uszach od natłoku uczuć. Przerażenie i niedowierzanie – to głównie dominowało w niej. Poczucie bezsilności i wstydu również się pojawiło. Nie mogła dopuścić do siebie myśli, że to, co rozciągało się przed jej oczami, to prawda.
To przyszłość?, pytała siebie raz za razem, ale odpowiedź była zbyt przytłaczająca, by mogłaby nawet o niej pomyśleć.
Kiedy uderzyła bosą stopą w chełm. Spojrzała pod nogi i spostrzegła, że tuż przed nią leży martwy człowiek. Okrycie głowy spadło mu z głowy. Serce przebijała mu strzała o czarnych lotkach. Pochyliła się i dotknęła jej, chociaż czuła wstręt do tego.
Kiedy spojrzała na człowieka, szeroko rozwarła oczy. Rozpoznała go. Chociaż nie znała jego imienia wiedziała kim był. To był strażnik, który okazywał jej w ostatnich dniach zainteresowanie. A teraz leżał martwy, o sinej twarzy, z otwartymi ustami. Oczy miał otwarte: wypełniała je pustka, były jak dwie szklane kulki. Cofnęła się gwałtownie, aż upadła na ziemię. Odsunęła się od niego, a potem podniosła się do góry. Kiedy udało jej się utrzymać pionową pozycję, odwróciła się do kobiety, która ją tu sprowadziła, lecz nigdzie jej nie dostrzegła.
Została całkowicie sama.
Z przerażeniem rozejrzała się wokół, szukając czegoś, co mogłoby ją sprowadzić znów do normalnego świata. Koniecznie chciała się wydostać z tego koszmaru, ale nie mogła się obudzić.
W oddali wciąż widziała ludzi pochylających się nad zwłokami i bestie, które im towarzyszyły. Szybko pobiegła w przeciwną stronę. Obawiała się, że ktoś ją w końcu dopadnie i zostanie tu zamordowana, a nie wiedziała, co się stanie, jeśli zostanie tu, w tym śnie pozbawiona życia. Obudzi się? A może zostanie w nim na zawsze?
Przyspieszyła, choć koszula nocna bardzo utrudniała jej bieg, robiła wszystko, by oddalić się od tej śmierci. Ale im dłużej biegła, tym pole wydawało się coraz rozleglejsze. Nie widziała jego końca, tylko trupy kładły się gęsto. Każda piędź ziemi była nimi zasłana. Nie patrzyła na żadne martwe stworzenie, obawiając się, że napotka kogoś, kogo zna dobrze. Nie mogłaby znieść myśli, że z powodu jej odmowy zginęło tyle osób.
Biegła i biegła, a pobojowisko nie miało w końca. Kiedy już opadła z sił, upadła na ziemię i przez chwilę leżała twarzą przytuloną do ziemi. Nie podnosiła głowy. Nie słyszała żadnego dźwięku, jedynie jej głośny oddech przerywał ciszę panującą wokół.
Podniosła się. Opadła na kolana i w tej pozycji spoglądała na wszystko. Włosy i łzy przysłoniły jej widok, ale nie żałowała tego. Smród krwi i spalenizny był wystarczającym powodem, by unikać patrzenia na to, co ją otaczało
Sillo, patrz, co cię otacza!
Nie podniosła głowy, ale głos był natarczywy i brzmiał coraz głośniej z każdym słowem, aż stał się grzmotem i hukiem. Wytarła oczy, zarzuciła włosy do tyłu i patrzyła na trupy.
- Zabierz mnie stąd! Zabierz mnie! - krzyczała głośno, już nie dbała o to, że ktoś mógłby ją usłyszeć. Chciała stąd uciec jak najszybciej.
Świat pogrąży się w chaosie. Zło zniszczy każdą iskierkę dobra. Nikt nie będzie czuł się tu bezpieczny. Miłość i radość zostaną zabite, a wraz z ich śmiercią pojawi się demon, z którym nikt nie zdoła wygrać. Bestia, która kiedyś była dobrą istotą, pełną miłości i współczucia. Okruchy jej duszy rozproszą się, a ona sama zapadnie się w ciemność. Będzie siała spustoszenie i śmierć. Jej droga będzie usłana martwymi ciałami.
Silla słuchała tego głosu, który odbijał się w jej umyśle echem. Łzy płynęły jej nieprzerwanym strumieniem. Marzyła o tym, by w końcu się obudzić, ale nikt nie chciał spełnić jej prośby.
- Rozumiem już co się stanie, gdy się nie zgodzę! Rozumiem! - krzyknęła w końcu i podniosła się z klęczek, chociaż pragnęła pozostać w tej pozycji cały czas.
Idź przed siebie, Sillo.
Mimo że kobieta opuściła ją fizycznie, w myślach wciąż do niej przemawiała. W jakiś sposób poczuła się dzięki temu bezpieczniej, choć było to dość irracjonalne odczucie.
Postawiła pierwszy krok, a potem drugi. Trzeci krok i kolejne przyszły już łatwiej. Szła powoli, dokładnie omijając martwe ciała i wypatrywała tych, których obecnie mogłaby nazwać przyjaciółmi.
Nie chciała patrzeć na ich pozbawione życia twarze, ale musiała się przekonać, czy rzeczywiście to czeka ich w przyszłości, jeśli nie zgodzi się na połączenie duszy. Chociaż miała poważne wątpliwości jak mogłoby się to stać, musiała przyznać rację tej kobiecie. Cokolwiek postanowi, to wszystko będzie miało potem odzwierciedlenie w przyszłości. A ta wyglądała po prostu przerażająco.
Stanęła jak wryta, gdy jej spojrzenie spotkało się ze zgaszonym wzrokiem Bean Rialta. Kapłanka leżała na ziemi, otoczona strażnikami z pałacu. Na brzuchu miała ziejący smrodem wnętrzności otwór. Unosiła się z niego para, a trzewia wypłynęły wraz z krwią. Czarne włosy sklejone były od krwi i czegoś, co wypłynęło z otworu na głowie. Odwróciła się od niej i zwymiotowała tym, co miała w żołądku. Zakręciło jej się w głowie nie tylko od fetoru jaki ją dobiegł, ale także od widoku jaki przedstawiała sobą Bean Rialta. Ktoś potraktował ją bezdusznie, w sposób daleko wykraczający poza ludzkie wyobrażenie.
- Nie mogę! Nie zniosę tego dłużej! - kolejny raz krzyknęła, nie przejmując się tym, że ktoś zły mógłby ją tu znaleźć. Już to nie obchodziło.
W pewnym momencie usłyszała śmiech. Okrutny, pozbawiony wesołości śmiech kogoś, kto musiał ją odnaleźć. Spojrzała w tamtym kierunku i zamarła, nie bardzo dowierzając temu, co miała przed sobą. A kiedy zrozumiała, co stoi przed nią, wyszeptała słowo, które przychodziło jej na myśl:
- Des!

2 komentarze: