Des
był wdzięczny za to, że Silla zgodziła się na uczestniczenie w
tak niebezpiecznym zadaniu. Kraina Zmarłych była częścią świata,
który wykraczał poza ludzkie zmysły. Nie wiedział dokładnie
jak tam jest, a każdy kto pozostał tam dłużej niż to koniecznie,
na zawsze tam zostawał. Wszyscy ci, którzy obdarzeni byli
Wzrokiem i mogli spojrzeć w głąb tego okropnego miejsca, mogli
zobaczyć i powiedzieć coś więcej. Des słyszał, że ludzie,
którzy pogubili ścieżki w Krainie Zmarłych, Bramy Trewanu
już na zawsze zamknęły się przed nimi i uniemożliwiły im powrót
do świata żywych.
Dlatego
bał się, że dziewczyna tam zostanie. Pal licho jego duszę. Kiedyś
i tak musi umrzeć, był długowieczny, ale nie nieśmiertelny jak
elfowie, więc musiał przygotować się na spotkanie z bogami
śmierci i Posłańcami Śmierci. Wiedział, że demon jedynie skróci
jego żywot, to wszystko. A królestwo i tak odzyska, choćby
mrok miałby już na zawsze go pochłonąć. Chciał więc tego
bardziej, niż swej duszy. Przynajmniej częściowo zaspokoiłby
tęsknotę, która rozdziała mu serce.
Przyjrzał
się dziewczynie skulonej u jego boku. Miała opuszczoną głowę,
bladą cerę, a jej ciało stało się wątłe, chociaż znał je
dość dobrze i wiedział, że Silla jest nieco lepiej zbudowana. Nie
wiedział, czy to wina sukni, czy może ostatnich wydarzeń.
W
duchu uśmiechnął się, gdy przypomniał sobie wczorajsze
zdarzenie. Tak dzielnie wkroczyła do sypialni Rai, myśląc że
kobieta jest krzywdzona. Przez chwilę dostrzegł w jej oczach
prawdziwy ogień, odwagę, która zawsze płonęła w młodym
sercu i oczach. Podziwiał ją za to, że mimo wszystko odważyła
się wejść do pokoju i spróbować przeszkodzić ewentualnemu
łajdakowi. Co prawda był przez chwilę zły, że przeszkodziła mu
w takim momencie, ale potem uświadomił sobie, że to, co robił
było... złe. Nie miał prawa wykorzystywać tej kobiety, ale nie
potrafił odmówić jej tego. Sama do niego przyszła i
powiedziała wprost, czego chce. Jak stwierdziła, miłość nie była
dla niej, ale współkowanie owszem, dlatego nie powiedział
„nie”. Podobała mu się, a on jej i oboje nie potrzebowali
miłości, która jedynie poplątałaby ich relację. Wtedy tak
myślał, a dziś czuł się z tym okropnie.
Jeszcze
raz spojrzał na Sillę, która nie odważyła się podnieść
głowy. Naprawdę nie chciał, by uczestniczyła w tym całym
przedsięwzięciu, ale skoro już się zgodziła mógł być
tylko wdzięczny za to. Do końca swoich dni będzie ją za to
wielbił.
-
Sillo – przemówił do niej cicho. Zamilkł, a kiedy w końcu
odważyła się podnieść na niego wzrok, uśmiechnął się i
delikatnie dotknął jej drobnej dłoni. Wzdrygnęła się, ale nie
dostrzegł w jej oczach ani strachu ani niechęci. Była zaskoczona.
Miała szeroko rozwarte oczy i lekko rozchylone usta. Pochylił się
w jej stronę, czując na sobie spojrzenia reszty towarzyszy. -
Obiecuję, że kiedy uda ci się wyprawa do Krainy Zmarłych, to
dostaniesz wszystko czego pragniesz. Sam osobiście spełnię
życzenia. Przysięgam ci na mój miecz.
Silla
przez chwilę wpatrywała się w niego z dość niemądrą miną. Ale
poczuł satysfakcję, że zrobił na niej takie wrażenie. Nie
spodziewała się, że będzie chciał coś dla niej zrobić. Kiedy
wpatrywał się w jej oczy, poczuł przez chwilę niepokój.
Ich kolor był zbyt głęboki, przypominały dwa bezdenne jeziora, a
intensywność ich spojrzenia była niepokojąca. Zmienił lekko
pozycję i wrażenie z niego umknęło.
-
Proszę? - zapytała w końcu, otrząsając się z zaskoczenia.
Uśmiechnął się i wyprostował.
-
To, co słyszałaś. Po odzyskaniu tronu na pewno zrobię dla ciebie
wszystko, czego zapragniesz.
Z
przyjemnością patrzył na twarz Silli, która zmieniała się
z każdą mijaną chwilą. Od głębokiego zaskoczenia, po
niedowierzanie, aż po pełną wyrazu wdzięczność. Odbijała się
ona w jej oczach i ułożeniu ust, które zaczęły drżeć
lekko. Nie chciał, by płakała, ale emocje widoczne na twarzy
podpowiedziały mu, że bardzo ją to poruszyło. Jeszcze nigdy nie
widział u żadnej kobiety tak szczerej wdzięczności, połączonej
z niedowierzaniem.
Silla
sądziła, że wszystko to, co robiła pójdzie w zapomnienie,
ale myliła się i z radością jej to udowodnił.
Dziewczyna
wyglądała tak, jakby chciała coś powiedzieć, ale zamknęła usta
i spuściła głowę, odwracając się od niego bokiem. Wciąż
wstydziła się wczorajszego występku i unikała patrzenia mu w
oczy. Będzie musiał z nią porozmawiać, wyjaśnić i przeprosić,
a także wytłumaczyć, że to, co zrobiła było bardzo odważne.
Asarlai
wyrwał go z zamyślenia, gdy zaczął planować na głos. Chociaż
to były jedynie sugestie, Des poczuł w żołądku ściskanie.
-
Podejrzewam, że Podrzegaczy wezwał twój brat, Desie. Chce
cię zniszczyć, dlatego zrobi wszystko, żeby się udało. A taka
armia przy okazji sprawi, że zasieje strach pośród krain. I
zdobędzie władzę nad jej większością.
Słowa
druida brzmiały złowieszczo, aż poczuł ciarki wzdłuż
kręgosłupa. Nie podobało mu się to, ale jego kompan miał rację.
Podrzegacze byli nieregularną armią, stworzoną coś na wzór
najemników. Ale służyli jedynie złej sprawie. Wyjęci spod
prawa łotrzykowie, mordercy i gwałciciele pozbawieni sumienia i
uczuć niszczyli wszystko, co napotkali na swej drodze, a jeśli
zmierzali do Lavtarlii, to po drodze doprowadzą do ruiny kilka
spokojnych krain. Ta głupia wojna toczona między nim, a Kenobarem
wplącze niewinne istoty w konflikt i sprowadzi na nie śmierć.
Zrobiło mu się niedobrze.
-
Musimy zwołać jak najwięcej sojuszników. Kiedy okaże się,
że jesteś Desomranem Khalam'Mhlen, na pewno przyjdą ci z pomocą.
Ragrem postara się dotrzeć do jak największej ilości przyjaciół.
Po drodze rozpowiada, że wróciłeś, więc sądzę, że
niedługo będziemy wiedzieć kto staje po twojej stronie.
-
Oby tylko udało się nam zdążyć przed armią odbić tron –
odpowiedział tylko zamyślony, w głowie rozmyślając nad
strategią. Powinna być prosta, ale za to skuteczna i szybka, by
Kenobar nie zdążył się przygotować do ataku.
Belio
było dobrze ufortyfikowaną stolicą. Miejsce króla, zamek –
mógł długo się bronić. Otaczały go głębokie okopy
najeżone metalowymi prętami, rów wypełniała żrąca maź,
która nie pozostawiała po człowieku żadnych śladów.
Mury zbudowane zostały z gładkich kamieni rzecznych, po których
nikt nie był w stanie się wspiąć.
Belio
otoczone było podwójnym murem, a w przestrzeni między jedną
ścianą, a drugą znajdowała się głęboka fosa wypełniona niemal
do połowy murów wodą oraz groźnymi korhontami. Dwumetrowe
gady przypominające krokodyle nie posiadał nóg, ale za to
miały długie paszcze wypełnione ostrymi zębami zdolnymi przebić
się przez stal. Połykały większe kawałki mięsa w całości, a
kiedy miała nadejść bitwa, nie karmiono ich przez kilka dni, by
miały pożywienie w postaci wroga, spadającego z muru zewnętrznego.
Ale
i tę twierdzę można było zdobyć, odpowiednia ilość armii
zdolnej do brutalnego ataku mogła przedrzeć się przez grube mury i
stalowe wrota, zniszczyć całe życie tlące się za ścianami.
Des
przymknął oczy czując ogarniającą go rozpacz. Szalejąca
tęsknota nie dawała mu spokoju, a gdy wyobraził sobie jak miasto
płonie, zalała go ryczącą falą. Nie mógł na to pozwolić,
nikt nie zdobędzie jego ukochanej krainy.
Otworzył
nagle oczy, gdy poczuł lekki dotyk na skórze. To Silla go
dotykała nieśmiało. Patrzyła na niego z troską, za którą
był jej wdzięczny. Niebieskie oczy spoglądały na niego niepewnie.
W przypływie chwili złapał ją za dłoń i lekko uścisnął.
Miała zimne palce. Szybko wyszarpnęła się z jego uścisku,
obawiając się bliskości.
-
Co mamy zrobić, by odbić bezgłośnie Belio? - zapytał Des cicho,
samego siebie, ale odpowiedziała mu Bean Rialta.
-
Przede wszystkim musimy się skupić na tym, by twoja dusza powróciła
z Krainy Zmarłych. Nie możemy jeszcze nic przedsięwziąć, póki
nasza wieszczka nie powie wam wszystkiego. Jutro musicie się z nią
spotkać. Jest gotowa was przyjąć.
Des
skinął głową, Silla też.
Chcąc
czy nie, dziewczyna musiała od tej chwili skupić się na tym, co
powinni zrobić i odrzucić swe lęki, bo inaczej nigdy nie uda im
się zdobyć to, o co walczą. Wiedział, że traumy nie da się tak
po prostu zapomnieć. Lata spędzone w niewoli i cierpieniu nie staną
się dla niej jedynie błahym wspomnieniem, ale chciał, by była
silniejsza, by potrafiła z tym walczyć.
Gdy
opowiadała mu w stajni o tym, co ją spotkało, czuł wzbierającą
w nim nienawiść do człowieka, który ją zniszczył. Widział
jej ciało jak poznaczone było licznym bliznami. Okropny widok, ale
dziewczyna nie miała na to wpływu, całe życie musiała znosić
Raksa. Dzień pod dniu, rok po roku łamał jej ducha.
Kiedy
to się wszystko skończy da jej wszystko, czego będzie pragnęła.
Obiecał jej i zamierza dotrzymać słowa, osobiście postara się,
by Silla była szczęśliwa i zapomniała o tym, co ją spotkało.
Spotkanie
dobiegło końca. Dziś już nie mieli żadnych obowiązków.
Nim Des zdążył wstać, Silla umknęła z pokoju. Zmarszczył brwi
i popatrzył jeszcze na miejsce, w którym przed chwilą
siedziała.
-
Porozmawiaj z nią – powiedział nagle druid. Wojownik uniósł
wysoko brew, patrząc na uśmiechniętego Asarlaia. W jego oczach
błysnęło zrozumienie. - Wczoraj wróciła późno do
pokoju i płakała niemal do rana. Nie wiem, co między wami zaszło,
ale na pewno nie powinniście teraz szukać powodów do kłótni.
Silla jest bardzo wrażliwa, choć drzemie w niej potężny duch,
czemu dała świadectwo u nair.
Na
koniec poklepał go po plecach i pożegnał się. Des uczynił to
samo i zostawił kapłankę w spokoju.
***
Silla
czuła płonące policzki, gdy gnała przed siebie. Musiała znaleźć
spokój i ukojenie w ulubionym zakątku. Tam musiała
przemyśleć wszystko i otrząsnąć się z szoku.
Kiedy
już usiadła na ulubionej ławeczce i zatopiła bezmyślny wzrok w
tafli jeziora, pozwoliła płynąć myślą. Swobodnie przesuwały
się w jej głowie, podsuwając co i rusz różne obrazy.
Obecnie w jej głowie dominował krzyk: CO TY ZROBIŁAŚ?!
Zgodziła
się. Zrobiła to tak niespodziewanie, że sama nawet nie mogła w to
uwierzyć, a kiedy dotarło do niej, co powiedziała, było już za
późno na to, by się odwrócić i uciec.
Poczuła
ścisk w żołądku, pętla strachu zacisnęła się na niej,
doprowadzając ją niemal do płaczu. Nie mogła tego zrobić! Nie
wiedziała o świecie, w którym żył Des i inni. Kraina
Zmarłych to kraina, która była pełna zmarłych dusz
szwendających się wokół. Druid nieco jej o tym opowiedział,
ale wciąż to było za mało, aby nie bać się tego, co ją tam
czeka.
Posiedziała
w tym cichym zakątku aż do kolacji, potem wstała i ruszyła do
pałacu, by tam się przebrać i przygotować do posiłku.
Już
przywykła do wspólnych kąpieli, chociaż nigdy nie patrzyła
w stronę Desa i Asarlaia.
Kiedy
więc weszła do łaźni, przystanęła zaskoczona, gdy nie
dostrzegła nikogo oprócz Desa. Siedział nagi w basenie.
-
Już dawno jest po kąpieli – usłyszała głos wojownika. Odbił
się echem od ścian i rozbrzmiał w jej wnętrzu. Cofnęła się
zaskoczona, ale nie odwróciła wzroku od wojownika. Nie była
pewna, czy powinna tu wchodzić, ale Des nie wyglądał na kogoś,
kto był zły za to, że przerwano mu chwilę samotności.
-
Zasiedziałam się w ogrodzie – mruknęła niechętnie. Nadal stała
w progu, wahając się czy wejść do środka.
-
Wejdź, Sillo – przemówił jakby czytając w jej myślach.
Drgnęła, ale podeszła do brzegu basenu. Woda sięgała mu do
bioder, ale widziała pod wodą każdy jego szczegół, dlatego
stanęła bokiem, by nie spoglądać na jego uda i to, co znajdowało
się między nimi. Zbyt dobrze wiedziała jak zbudowani są
mężczyźni.
Nie
była ciekawa, ale po jej wieloletniej niewoli zwracała uwagę na
takie „szczegóły”. Nie chciała go oceniać, wolała
udawać, że Des jest po prostu Desem, z którym może tylko
porozmawiać.
-
Gdzie są służące? Myślałam, że jeszcze tu będą –
powiedziała, dokładnie obserwując podłogę. Była zdecydowanie
fascynująca.
-
Poszły na kolację – odpowiedział i zapadła między nimi cisza.
Silla
jeszcze nigdy nie czuła się tak skrępowana w jego obecności.
Dawniej traktowała go obojętnie, trzymając odpowiedni dystans. A
teraz kompletnie nie miała pojęcia, co robić. Wstydziła się
tego, co zrobiła. Nie potrafiła mu spojrzeć w oczy i miała
wrażenie, że Des zaraz wybuchnie śmiechem i spojrzy na nią z
drwiną. Mimo wszystko nie chciała, by między nimi zrobiło się
tak niezręcznie. Od jakiegoś czasu zaczęła obu swych towarzyszyć
darzyć sympatią. Wiedziała już, że są dobrzy i w żaden sposób
nie są w stanie jej skrzywdzić.
-
Chyba powinniśmy wyjaśnić sobie kilka spraw – zaczął nagle
wojownik, co skłoniło dziewczynę do uniesienia głowy. Nie
spojrzała jednak na jego twarz, lecz wbiła wzrok w jego znamię na
brzuchu. Dostrzegła zarys poruszających się pod skórą
powrozów mięśni. Jego wyrzeźbione ciało przypominało
posągi bogów, które widziała w pałacu kapłanek.
Miękkie kształty, które jednocześnie przykuwały uwagę swą
twardością. Zachwycały kobiece oczy wypukłości, ich gra, gdy się
poruszał. Silla jednak czułaby się pewniej, gdyby nie był taki...
żywy. Posąg nie działał na nią deprymująco. Nie chciała nawet
myśleć jak bardzo silny był. Widziała przecież jak zabijał
tarba, a to wymagało nie lada wysiłku.
-
Jakich spraw? - zapytała niepewnie, gdy w końcu odważyła się
spojrzeć mu w oczy.
-
Najpierw pozwól, że się ubiorę. Będzie mi dość
niezręcznie o tym mówić.
Kiwnęła
głową, a Des nagle wstał nie zwracając uwagi na to, że wciąż
na niego patrzy. Nie był w żaden sposób zawstydzony, ale ona
tak! Odwróciła się do niego plecami i pozwoliła mu
przyodziać szaty.
-
Ubrałem się już – poinformował ją, po kilku chwilach
milczenia. Silla kiwnęła głową i odwróciła się do niego
z wahaniem.
Stał
ubrany w ciemne szaty. Odetchnęła z ulgą, ciesząc się, że już
nie będzie musiała oglądać jego nagiego ciała. Miała tego
serdecznie dość.
Des
bez słowa skierował się do kamiennej ławki tuż pod ścianą,
otoczonej dużymi donicami z małymi krzewami, które
wydzielały wspaniały, lekko kwaskowy zapach. Silla usiadła jak
najdalej od wojownika, który z kolei zmienił pozycję i
zwrócił się do niej.
-
No dobrze, chyba jeszcze nigdy nie rozmawiałem z kobietą o czymś
takim, to znaczy wydaję mi się, że nie. Nie pamiętam –
zmarszczył czoło, na chwilę milknąc. Silla przyjrzała mu się.
Jego twarz nie wyglądała tak groźnie, wygładziły się zmarszczki
wokół ust, a oczy nie przypominały bezdennej ciemności
gotowej ją pochłonąć. Nie wyglądał jak wojownik. Intensywnie
myślał. W końcu wyrwał się z chwilowego zawieszenia i spojrzał
na nią, uśmiechając się przepraszająco.
-
O co chodzi? - zapytała w końcu, nie wiedząc, czegóż
mógłby chcieć jeszcze Des. Zgodziła się, a w żaden sposób
nie mieściło jej się w głowie to, by wojownik chciał z nią
rozmawiać o jej nocnej szarży w pokoju Rai.
Poczerwieniała
nagle, przypominając sobie wszystkie szczegóły tego
wtargnięcia i omal nie uciekła z ławki, gdy Des wyciągnął do
niej rękę i delikatnie ją przytrzymał za dłonie. Silla próbowała
się oswobodzić, lecz on jej nie puszczał i chociaż uścisk wcale
nie był silny, nie potrafiła wysunąć dłoni. Mocno ją oplótł.
Uspokoiła się w końcu na tyle, by nie szarpać się z nim. Między
nimi nie padło żadne słowo, ale Silla koniecznie chciała mieć to
już za sobą, nie potrafiła tylko zadać mu kilka pytań, które
natarczywie dobijały się w jej umyśle.
-
Sillo... - zaczął w końcu stanowczo, gdy dziewczyna po chwili znów
podjęła próbę wydostania dłoni z jego uścisku. - Wiesz
chyba, co chcę ci powiedzieć, prawda?
-
Wiem. To, co wczoraj zrobiłam... - urwała, ale potem dodała z
ogniem w oczach: - Ale ja naprawdę myślałam, że dzieje się jej
krzywda! Nie spodziewałam się, że ty i ona... Że to wcale nie
jest takie jak myślałam, że jest. - Po tych słowach zwiotczała,
wypuściła powietrze, bo czuła ulgę, że wyrzuciła to w końcu z
siebie. - Przepraszam cię, przerwałam wam...
-
Nie musisz mnie przepraszać – wszedł jej nagle w słowo.
Oniemiała patrzyła na niego, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć.
Nie wyglądał na kogoś, kto oczekiwał przeprosin. - To ja powinien
prosić cię o wybaczenie, bo powiedziałem kilka słów za
dużo. Byłem zaskoczony i zdenerwowany, że ktoś wszedł do
sypialni. Nie powinien był tego mówić, tak się nie odzywa
do kobiety – dodał jeszcze, gdy Silla wciąż patrzyła na niego
oszołomiona i zaskoczona.
Des
wyglądał na skruszonego i szczerze żałującego tego, co się
stało, chociaż to ona im przerwała i doprowadziła do wstydliwej
sytuacji, a wojownik mówił to tak, jakby całą
odpowiedzialność za jej wtargnięcie ponosił on. Nie mogła tego
zrozumieć, nie potrafiła objąć tego rozumem, który
doszukiwał się w jego słowach jakiegoś podstępu.
-
Nie jesteś zły? - wyszeptała w końcu. Des uśmiechnął się i w
końcu ją puścił, a ona szybko poczuła ulgę. Mogła nieco
odsunąć się od niego. Przywarła plecami do oparcia i skulona w
kącie obserwowała go, nawet nie kryjąc się ze swym zdumieniem.
Jeszcze nigdy nikt jej nie przeprosił, nawet za zwykłe potrącenie
na korytarzu. W hierarchii panującej na zamku Raksa była niżej niż
pies, niż koń bojowy stojący w stajni. Była nikim.
-
Na ciebie? Oczywiście, że nie. - Uśmiechnął się lekko. - Twoja
reakcja była całkiem zrozumiała, dlatego nie mogę mieć do ciebie
pretensji. Owszem, na początku, gdy wtargnęłaś byłem tym
zirytowany, ale szybko mi przeszło. Robiłem źle, chociaż ani ja,
ani Rai nie obiecywaliśmy sobie wielkich uczuć.
-
Rozumiem – odparła Silla, czując ulgę. - Widziałam, że byłeś
zły, a ja chciałam tylko ją uratować, bo właśnie krzyki
obudziły we mnie stare wspomnienia. Nie wiem, czy kiedyś zapanuję
nad tym odruchem, ale... obiecuję, że nigdy więcej ci nie
przeszkodzę – wyrzuciła z siebie słowa, jakby były gorzkim
owocem.
Des
jednak pokręcił głową i poklepał ją po dłoni. Odsunęła ją i
schowała pod udami, czym wprawiła go w lekkie zmieszanie, ale nie
przejął się tym, nie poczuł się nawet obrażony. Wstał i
spojrzał na nią z góry, lecz w jego czarnych oczach nie
dostrzegła żadnej wyższości, lecz jedynie odrobinkę ciepłych
uczuć.
-
Nie przejmuj się tym tak bardzo. Nie zrobiłaś nic złego. Zawsze
będzie tkwiło w tobie przekonanie, że kobiety są krzywdzone przez
mężczyzn, więc nikt nie ma do ciebie żadnych pretensji. Obiecaj
mi tylko, że w końcu będziesz szczęśliwa.
Silla
nie odpowiedziała, a Des wykorzystał to na skinienie głowy i
odejście. Zostawił ją samą zamyśloną i lekko skołowaną.
Kompletnie nie wiedziała, co powiedzieć na jego słowa. Mogła mu
to obiecać, oczywiście, ale po co? Nie wiedziała, co czeka ją na
końcu tej drogi, którą będzie musiała podążać.
Obawiała
się tego, chociaż jeszcze nikt nie wyznaczył dnia, w którym
mogłaby pomóc odzyskać wojownikowi duszę. Ale to miało
nastąpić prędzej czy później, dlatego musiała dowiedzieć
się nieco więcej o Krainie Zmarłych.
Miała
do dyspozycji bibliotekę pełną ksiąg, woluminów i map, ale
niezbyt radziła sobie z czytaniem. Rozróżniała litery, ale
gorzej jej szło z poskładaniem ich w jedną całość, dlatego
musiała poprosić kogoś o pomoc.
I
pierwszą osobą, która przyszła jej na myśl był Des,
chociaż nie wiedziała, dlaczego akurat on, skoro lepszym
nauczycielem czytania mógłby być Asarlai, bo kojarzył jej
się z człowiekiem, który niemal całe swe życie spędził
nad starymi księgami i zwojami. Wojownik jako nauczyciel siedzący w
bibliotece? Nie pasowało jej to w żaden sposób.
Rozebrała
się w końcu do kąpieli. Szybko obmyła swe ciało, wtarła w
siebie pachnące balsamy i ubrała się, a potem poszła do swojej
komnaty, by tam założyć nową szatę do kolacji.
Przebrała
się i zeszła do jadalni, gdzie zebrało się już całe
towarzystwo. Usiadła na swoim miejscu i po prostu w milczeniu
spożywała kolację. Podczas posiłku miała jednak wrażenie, że
spoczywają na nią oczy niemal wszystkich zebranych. Rozejrzała się
wokół i dostrzegła, jak wszystkie służące, a także część
strażników, którzy zasiedli do stołu patrzyli w jej
stronę, uśmiechali się w bardzo znaczący, nieco kpiący sposób.
Od razu wiedziała, że Rai już wszystkim powiedziała. Rzuciła
kobiecie ponure spojrzenie i wsunęła do ust spory kawałek ananasa.
Obawiała się, że udławi się owocem, ale przynajmniej nie
musiałaby znosić tych drwin. Czuła się upokorzona i zawstydzona.
Kapłanka, podobnie jak Des i Asaralai rozmawiali o nieistotnych
sprawach, zupełnie nie zainteresowani tym, co działo się wokół.
Albo udawali, że nic nie widzą.
Dokończyła
posiłek i szybko pożegnała się z innymi. Opuściła salę, czując
na plecach palące spojrzenia innych. Zaczęła darzyć to miejsce
ogromną niechęcią.
Dotarła
do pokoju, zamknęła drzwi na klucz i rozebrała się, a potem
wsunęła pod ciepłą pościel. Noce stały się chłodniejsze, a ta
zmiana następowała powoli i niewidoczne. Lato dobiegało końca,
zaczynała się pora deszczów i silnych wiatrów. I
chociaż Silla nie znosiła lata, czuła, że jego koniec oznacza coś
więcej, niż tylko zmianę pogodę. To coś więcej i obawiała się,
że nie podoła tej zmianie.
Długo
potem jak ulokowała się w łóżku, z obu stron pokoju
jednocześnie dobiegło ją pukanie.
-
Proszę – odparła i szczelnie owinęła się miękką narzutką.
Przypomniała sobie jak zaświeciła gołymi pośladkami przed Desem,
nabawiła się wtedy wstydu i więcej już tego nie chciała. Nie w
momencie, gdy miała aż dwóch gości w komnacie.
Asarlai
i Des weszli jednocześnie do środka i szybko rozgościli się na
fotelach przy kominku. Miała ochotę poprosić jednego z nich o to,
by w nim rozpalił, ale po namyślę stwierdziła, że jednak ogień
zbyt mocno nagrzałby jej komnatę, a przecież słonecznie dni
jeszcze tak szybko się nie skończą.
-
Zimno ci? - zapytał z troską druid, który z ciekawością
przyglądał się jej poczynaniom na łożu. Próbowała okryć
się kołdrą, jednocześnie przybrać dość wygodną pozycję, by
móc z nimi porozmawiać.
-
Trochę. Chyba niedługo zaczną się deszcze i wiatry – odparła
tylko i w końcu wyciągnęła dłonie na pościel. - Czemu mnie
odwiedziliście? - zagadnęła w końcu, kiedy żaden nie wyjawił
powodu swojego przybycia.
-
Musimy ci wyjaśnić jak wygląda przenoszenie żywego człowieka do
Krainy Zmarłych – odpowiedział Des. Spojrzał na nią z widoczną
troską w oczach, od czego zapiekły ją policzki. Poczuła, że się
czerwieni. - Nie jest to łatwe zadanie, a musisz wiedzieć coś
jeszcze – zawiesił głos, jakby czekał na jej pytanie. Silla
zmarszczyła czoło i spojrzała na nich niepewnie.
-
To znaczy? Co macie na myśli? - dopytywała się, aż w końcu druid
wstał i podszedł do jej łoża. Chwilę stał niezdecydowany,
opierając dłoń o drewniany słupek w nogach, aż w końcu
przysiadł na brzegu łóżka i wbił spojrzenie w jej twarz.
-
Przejście do Krainy Zmarłych wymaga pewnych przygotowań. Pewnie
jutro wieszczka powie Ci wszystko, ale musisz dowiedzieć się tego
od nas, przynajmniej to, co wiemy.
-
Powinnam się bać? - Poczuła jak robi jej się zimno, chociaż
jeszcze chwilę wcześniej nie było tak źle.
-
Żeby ktoś żywy mógł przejść przez Krainę Zmarłych i
odszukał zaginioną duszę, musi połączyć się z osobą, której
dusza tam jest. Ty i Des musicie przejść pewien rytuał, który
połączy wasze dusze.
-
O nie... - powiedziała zaskoczona, patrząc na druida. Nie bardzo
wiedziała, czy to, co powiedział brzmiało realnie czy może w
jakiś sposób pomylił się i język spłatał mu figla.
W
końcu wychyliła się na bok i zerknęła na wojownika, lecz ten
przybrał nieodgadniony wyraz twarzy, więc nie wiedziała, czy to,
co powiedział druid spodobało mu się, czy nie.
Był
tajemniczy, a ona nie wiedziała, co powinna na to powiedzieć.
Pragnę więcej! :D nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Kocham to tak bardzo <3<3<3
OdpowiedzUsuń